Zawsze gdy papież mianował nowego biskupa komunistyczny rząd Kádára wyławiał ze swej rezerwy agentów trzech kandydatów akceptowalnych dla Watykanu - napisała Gazeta Wyborcza.
Równolegle do swej błyskotliwej kariery kościelnej (w roku 1969 został mianowany profesorem Akademii Teologicznej, w 1973 jej rektorem, w 1978 został biskupem, arcybiskupem zaś w 1982) László Paskai przechodził z wolna kolejne etapy od "kandydata na agenta", poprzez "agenta", aż po "tajnego współpracownika", którym został w 1973 r. Określenie to było zastrzeżone dla tych, którzy współpracowali ze służbami nie tylko w wyniku szantażu, lecz także z powodów ideologicznych. Od tego momentu agent "Tanár" przygotowywał pisemne raporty i - po długim okresie spotykania się z oficerami prowadzącymi w kawiarniach i cukierniach Budapesztu - umawia się z nimi w mieszkaniu innego agenta. Ostatni zapis umieszczony na pierwszym tomie jego teczki pracy w 1977 r. wskazuje, że dostarczane przezeń dane są "niezwykle wartościowe z punktu widzenia operacyjnego". Dokładniejsza analiza tych raportów daje jednak wrażenie dokładnie przeciwne. Wspomniane działania operacyjne dotyczyły dwóch uprzywilejowanych celów władzy: kleryków głównego seminarium w Budapeszcie i węgierskich duchownych na Zachodzie. W obu przypadkach Paskai troszczył się o to, by dostarczać jedynie informacji ogólnikowych, nieużytecznych z policyjnego punktu widzenia, najczęściej nie podając nawet konkretnych nazwisk. W roku 1966, a następnie w 1968 odmówił podania określonych informacji na temat kleryków, którymi zajmował się jako rektor. Wysyłany wielokrotnie na Zachód, zwłaszcza do jezuitów w Louvain, w celu zebrania informacji na temat emigracyjnych księży węgierskich przywoził z nich raporty, które zdaniem oficera prowadzącego "nie zawierały zbyt wielu nowych elementów". Zauważalnym wyjątkiem od tej nieszkodliwości jest raport z 17 marca 1971. Donosi w nim, że proboszcz franciszkańskiej parafii Pasaréti w Budapeszcie ujawnił swojemu otoczeniu, że ma obowiązek wysyłać raporty do urzędu do spraw wyznań i do ministerstwa spraw wewnętrznych. Informacja ta mogła narazić owego księdza na wielkie ryzyko i skłonić tajne służby do umieszczenia nowego agenta w jego parafii. Dzięki owej względnej nieszkodliwości przekazywanych przez Paskaia informacji inny historyk ks. Ferenc Tomka mógł zaprzeczyć temu, że przyszły prymas Węgier był prawdziwym agentem. W książce opublikowanej wcześniej niż artykuł Ungváryego wykorzystuje te same dokumenty, interpretując je jako produkt klasycznej manipulacji ze strony oficerów policji politycznej. Księży przymuszano do rozmów, od których trudno im się było wymówić. Z urzędu kwalifikowano ofiary jako "kandydatów na agentów" i nazywano "raportami" zapisy wypowiedzi księży, bez względu na to, czy były to informacje szczodre, czy błahe. Oficer prowadzący, komentując "raport" Paskaia z wyjazdu do Louvain, stwierdził, że "kandydat na agenta" dostarczył niewiele interesujących informacji. Zanotował zarazem, że "jego raport można przede wszystkim wykorzystać w celu stopniowego uzależniania naszego kandydata, skompromitowania go poprzez związek z naszymi służbami". Jedno wszakże nie ulega wątpliwości. Kiedy Paskai przyjął w roku 1987 odpowiedzialność za kierowanie węgierskim Kościołem, w roku następnym zaś otrzymał z rąk Jana Pawła II kapelusz kardynalski, przypieczętował swą spolegliwość wobec reżimu znamiennym gestem. Czy to z powodu słabości, czy kierując się przekonaniem, pozostał aż do końca, aż poza granice absurdu wierny sojuszowi z władzą i "dialogowi" z urzędem do spraw wyznań. 30 kwietnia 1989 roku Paskai napisał list do dyrektora tego urzędu Imre Miklósa, wyrażając żal z powodu jego odejścia i wychwalając jego "dobroczynność". To ten list, nie zaś raporty agenta o kryptonimie "Tanár", jest najbardziej przygnębiającym dokumentem "teczki Paskaia". Wiedzę o zakresie i mechanizmach inwigilacji węgierskiego episkopatu znacznie poszerzyła analiza dwóch wielkich teczek zachowanych w archiwach tajnych służb. Chodzi o czterotomową teczkę "Episkopat" zawierającą dokumenty z lat 1950-59 oraz o szesnastotomową teczkę "Kanał" założoną w perspektywie węgierskiego udziału w Soborze Watykańskim II i obejmującą lata 1961-66.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.