Sekretarz stanu USA John Kerry powiedział w poniedziałek w Londynie, że prezydent Syrii Baszar el-Asad może zapobiec amerykańskiej interwencji zbrojnej, jeśli przekaże w ciągu tygodnia wspólnocie międzynarodowej cały swój arsenał broni chemicznej. Dodał, że tylko reżim kontroluje ten arsenał.
Kerry powiedział, że Asad musiałby oddać broń chemiczną w ciągu tygodnia, dodał jednak, że syryjski prezydent nie jest gotów na takie rozwiązanie i nie może tego zrobić. "Broń chemiczna w Syrii (...) jest ściśle kontrolowana przez reżim" przez samego Asad, jego brata Mahera el-Asada i jednego generała. Tylko "ci trzej ludzie sprawują kontrolę nad przemieszczaniem i stosowaniem broni chemicznej" - powiedział szef amerykańskiej dyplomacji na konferencji prasowej zorganizowanej po jego spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Williamem Hague'em.
Maher el-Asad jest przywódcą syryjskiej Gwardii Republikańskiej i elitarnej dywizji pancernej.
Departament Stanu poinformował po wystąpieniu Kerry'ego, że jego uwaga dotycząca oddania broni przez Asada "była figurą retoryczną".
Jennifer Psaki, rzeczniczka amerykańskiej dyplomacji powiedziała z naciskiem, że nie należy interpretować wypowiedzi sekretarza stanu jako ultimatum lub oferty negocjacyjnej skierowanej do "brutalnego dyktatora", który nie jest godzien zaufania.
"Sekretarz stanu pozwolił sobie na czysto retoryczną uwagę o tym, że oddanie broni przez Asada jest nieprawdopodobne i niemożliwe (...). Gdyby respektował on międzynarodowe normy, które obowiązują od ponad stu lat, to nie zacząłby od sięgnięcia po broń chemiczną, aby zabić ponad tysiąc osób" - powiedziała rzeczniczka Departamentu Stanu.
Kerry, który podkreśla, że coraz więcej informacji wywiadu potwierdza tezę, iż atak chemiczny z 21 sierpnia był dziełem sił wiernych Asadowi, powiedział też w Londynie: "Wysokiej rangi członkowie reżimu Asada wydawali instrukcje i byli zaangażowani w przygotowania" dotyczące użycia gazów bojowych.
Dane wywiadowcze, dowodzące, iż reżim użył gazów bojowych przeciw własnym obywatelom są na tyle wiarygodne, że "można ich użyć w dowolnym sądzie" - powiedział szef amerykańskiej dyplomacji.
"Wiemy, że reżim wydał rozkazy, by przygotować atak chemiczny. Wiemy, że rozdysponował siły (...). Wiemy skąd nadleciały rakiety i gdzie trafiły (...) i nie jest to przypadek, że przyleciały z terytorium kontrolowanego przez reżim" - dodał Kerry.
Brak reakcji na taki atak zemściłby się na Stanach Zjednoczonych i ich sojusznikach. "Gdybyśmy chcieli wysłać Iranowi, Hezbollahowi i Asadowi wiadomość 'Róbcie, co chcecie', to należałoby właśnie nie robić nic" - powiedział Kerry, zapewniając, że amerykańska interwencja wymierzona w Damaszek będzie "ograniczona i bardzo krótka", a na terytorium Syrii nie zostaną wysłane wojska.
Konflikt syryjski można tylko rozwiązać środkami politycznymi, ale trzeba jeszcze skłonić jego strony, by podjęły negocjacje - powiedział Kerry, podkreślając, że "konflikt ten narasta". "Prezydent Obama i ja sam jesteśmy zdania, że konflikt w Syrii wymaga rozwiązania politycznego. Nie ma rozwiązań militarnych, nie mamy co do tego żadnych złudzeń" - dodał.
Hague dodał, że użycie broni chemicznej "nie może pozostać bezkarne", a Wielka Brytania będzie starała się doprowadzić do zorganizowania konferencji pokojowej. Szef brytyjskiej dyplomacji zapewnił też Kerry'ego, że Waszyngton "ma pełne poparcie dyplomatyczne Zjednoczonego Królestwa". Przypomniał jednak, że Londyn będzie respektował decyzję Izby Gmin, która pod koniec sierpnia odrzuciła w głosowaniu projekt interwencji militarnej w Syrii, która miałaby być odpowiedzią na atak chemiczny.
Kerry przyjechał do Londynu w niedzielę po wizycie w Paryżu, gdzie rozmawiał z ministrami spraw zagranicznych Egiptu i Arabii Saudyjskiej oraz członkami Ligi Arabskiej. Szef dyplomacji USA stara się pozyskać międzynarodowe poparcie dla planów amerykańskiej interwencji w Syrii. W poniedziałek po południu sekretarz stanu wraca do Waszyngtonu, by nadal zabiegać o akceptację Kongresu dla planów Obamy dotyczących operacji militarnej - przypomina AP.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.