Duchowy i świecki przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV otrzymał w środę Złoty Medal Kongresu, najwyższe cywilne odznaczenie w USA. U boku dalajlamy po raz pierwszy publicznie pojawił się prezydent Stanów Zjednoczonych - napisała Rzeczpospolita.
Goszczącego w Waszyngtonie Dalajlamę XIV wprowadził na podium George W. Bush i przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Bush jest pierwszym amerykańskim prezydentem, który pojawił się publicznie u boku dalajlamy. - Nie szukam odwetu. Pragnę tylko autonomii dla Tybetu. Nie mam też żadnego interesu w tym, by wykorzystywać sprawęautonomii Tybetu jako krok w kierunku jego niepodległości. Taki pogląd jest nieprawdziwy i nieuzasadniony - powiedział na uroczystości dalajlama. Przemawiał po angielsku z silnym akcentem i kilka razyżartował, że ma wciąż trudności z opanowaniem tego języka. - Nie mam żadnego ukrytego planu i nie chcę żadnego urzędu w Tybecie - zapewnił. Podkreślił, że niesprawiedliwe są także oskarżenia ze strony rządu chińskiego, iż jest "narzędziem sił antychińskich". - Jestem dobrym przyjacielem Chin. Zawsze wzywam światowych przywódców, aby współpracowali z Chinami - powiedział. Dodał, że popierał m.in. przyznanie Chinom organizacji Igrzysk Olimpijskich, które odbędą się w przyszłym roku. Skrytykował jednak Chiny za politykę demograficzną w Tybecie, gdzie osiedla się coraz więcej Chińczyków, co sprawi - jak zaznaczył - że Tybetańczycy "staną się mniejszością we własnym kraju". Zwrócił też uwagę na spustoszenia środowiska naturalnego w Tybecie. Wezwał też Pekin do politycznej liberalizacji, przestrzegania praw człowieka i większej jawności życia publicznego w Chinach. Odbierając Medal Kongresu, dalajlama podziękował Ameryce za poparcie dla sprawy Tybetu. Poprzedniego dnia wieczorem Bush spotkał się z dalajlamą, ale Biały Dom nie pozwolił mediom na udział w tym spotkaniu ani nie opublikował potem zdjęć z rozmowy obu przywódców. W Waszyngtonie tłumaczy się to obawami przed dalszym irytowaniem Chin. Administracja USA potrzebuje pomocy rządu chińskiego w rozmowach z Koreą Północną na temat jej programu atomowego oraz współpracy Chin w sprawie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ o sankcjach na Iran. Jako stały członek Rady Chiny mogą ją zawetować. Waszyngton stara się też przekonać Chiny do aprecjacji swej waluty, której sztucznie niski kurs przyczynia się do ogromnego deficytu handlowego USA. Przyznanie Dalajlamie XIV medalu Chiny nazwały "farsą", która "poważnie" nadszarpnie stosunki Pekinu z Waszyngtonem. 72-letni dalajlama od 1959 roku przebywa na wygnaniu w Indiach, gdzie udał się po krwawym stłumieniu przez Chiny powstania w Tybecie. Zawsze podkreśla, że pragnie tylko "prawdziwej autonomii", a nie niepodległości tej prowincji. Z kolei Pekin oskarża go o dążenie do oderwania Tybetu od Chin. Dalajlama w 1989 r. otrzymał pokojową Nagrodę Nobla. Złotym Medalem Kongresu poprzednio uhonorowani zostali m.in. Jan Paweł II i Matka Teresa z Kalkuty.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.