Reklama

Japonia pod okiem Opatrzności Bożej

O pracy misyjnej w Kraju Kwitnącej Wiśni z s. Sylwestrą Mazurek ze Zgromadzenia Sióstr Opatrzności Bożej rozmawia Nasz Dziennik.

Reklama

- W naszej parafii jest 350 osób, a w całym półmilionowym mieście są dwie parafie. W tym drugim kościele jest 1100 wiernych. To ma swoje plusy, wszyscy się znają, jest bardzo rodzinnie. Po każdej Eucharystii wierni zostają - spotykają się na herbacie i ciastkach i rozmawiają. - Mają Siostry powołania z Japonii do Waszego zgromadzenia? - Obecnie mamy tylko jedną Japonkę, która jest w naszym zgromadzeniu już 14 lat, ale mamy nadzieję na kolejne. Teraz w Japonii jest ogólny spadek powołań. Wcześniej, jak na niewielką liczbę katolików, było bardzo dużo powołań. Teraz rodziny japońskie mają zazwyczaj po jednym dziecku. Więc jeżeli tak jest, to rodzice nawet nie chcą się zgodzić, by córka była siostrą zakonną czy syn kapłanem. Tak mi się wydaje, że m.in. tu jest cały problem. Przedtem - gdy dzieci w rodzinach było więcej - rodzice chętniej oddawali je na służbę Bogu. - A co z barierą językową? - Nasza siostra, która jest Japonką, modli się z nami po polsku, zna nasz język, teraz przyjechała do naszego kraju na kurs języka polskiego na KUL, żeby móc lepiej porozumiewać się ze współsiostrami. Ona sama chce się uczyć polskiego. To trudny język. Zresztą dla nas nauka japońskiego też nie jest łatwa. Pocieszające jest to, że akcent japoński i nasz polski są zbliżone. Podczas nauki języka japońskiego nie mamy trudności z wymową, oczywiście są trudności z pisaniem i gramatyką. Na to trzeba poświęcić wiele czasu. Ja się uczyłam go w szkole tylko 2 lata, potem to już od dzieci. Ale tego języka trzeba się uczyć całe życie. Nawet dorośli Japończycy korzystają ciągle z elektronicznych słowników. - Oprócz przedszkoli prowadzą Siostry jakieś inne dzieła? - W Tokio siostry służą chorym ludziom. Jedna siostra pracuje jako pielęgniarka. W naszym głównym domu prowadzimy dzienną opiekę dla samotnych staruszek. Przychodzą do nas codziennie i uczestniczą w różnych zajęciach, jak haftowanie, wyszywanie, robienie maskotek. Do tego mają gimnastykę. Uczestniczą we wspólnych modlitwach, razem śpiewają pieśni religijne. I to też w dużej mierze nie są katoliczki. - Czyli katolickość przyciąga? - Tak, na pewno, bo okazujemy im serce. Najważniejsza jest miłość, trzeba drugiego człowieka umieć przyjąć takim, jakim jest, umieć go docenić. Według mnie, w Japonii jest duża tolerancyjność. I my czujemy, że Japończycy nas szanują, że widzą w nas dobre wartości i chcą, żeby te wartości im przekazać. Ta tolerancyjność religijna jest powszechna. Są małżeństwa, w których mąż jest buddystą, żona katoliczką, a dzieci są jeszcze innego wyznania, ale wszyscy żyją w zgodzie, w miłości i w pokoju. W Japonii jest zwyczaj, że w domach robi się ołtarzyki. I często jest tak, że stoją tam figurka Buddy, przodkowie w urnach i - jak mają kontakt z katolicyzmem - to będzie też stała figurka Matki Bożej. Wszystkich traktują jednakowo. Dla nas to nie do pomyślenia, a dla nich to normalne. Japończycy nie wierzą w jednego Boga. Oni nie mogą zrozumieć, że jest jeden Bóg. Mają niezliczoną ilość bóstw. Dla żony mąż jest bogiem. Słońce, drzewo, każdy widziany przedmiot jest dla nich bóstwem. Ale są tacy młodzi ludzie, którzy w nic nie wierzą, i otwarcie o tym mówią.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
4°C Piątek
dzień
4°C Piątek
wieczór
1°C Sobota
noc
1°C Sobota
rano
wiecej »

Reklama