Kard. Glemp: Nie widzę w Polsce kryzysu duchowego

Prymas Polski w rozmowie z KAI mówi, ze choć w Episkopacie nie ma tak wielkich autorytetów jak ongiś, to sytuacja ta ma dobre strony, gdyż doskonalone są formy kolegialnej współpracy.

- Owszem, zmniejszyła się ilość praktykujących. Towarzyszy temu jednak pogłębienie życia religijnego, szczególnie wśród tych, którzy są członkami ruchów. Więcej też wiernych przystępuje do sakramentów. Może więc odnajdziemy pewne nowe formy religijności, podobnie jak dzieje się to w krajach, które dotknęła znacznie silniejsza niż u nas fala laicyzacji. Jeśli chodzi o powołania, to nie formułowałbym specjalnych obaw. Zmniejszenie ilości wstępujących do seminariów ma z pewnością wiele przyczyn zewnętrznych. Polska wchodzi w kryzys demograficzny. Tak samo mniej jest chętnych do wojska. Na razie ilość kandydatów do kapłaństwa jest wystarczająca. Problem tkwi gdzie indziej. Należy troszczyć się nie tyle o ilość, co o jakość powołań. Cieszę się, że dziś do seminariów przychodzą ludzie nie tylko z wiosek, ale i z miast, często już uformowani np. przez ruchy religijne. Coraz więcej jest też powołań wśród tych, co ukończyli studia uniwersyteckie. Nie widzę w Polsce kryzysu duchowego, który można by ująć w kategoriach zjawiska społecznego. Problemem jest co innego. Największym wyzwaniem na dziś jest relatywizm moralny. Przejawia się on w tym, że człowiek usiłuje zastąpić Boga w decydowaniu o tym, co jest dobre a co złe. Stają przed nami zupełnie nowe wyzwania, choćby w dziedzinie bioetyki. Musimy znaleźć odpowiedni język, aby ludziom wytłumaczyć, dlaczego nie sposób godzić się na te wszystkie eksperymenty. Wyzwania - w epoce relatywizmu – stają się coraz bardziej subtelne. KAI: Minęło ćwierćwiecze od kiedy Eminencja został wybrany do Kolegium Kardynalskiego. Przez ten czas Ksiądz Kardynał – niezależnie od pasterzowania Kościołowi w Polsce – uczestniczył w istotnych wydarzeniach Kościoła Powszechnego. Które z nich były najważniejsze dla Eminencji? Kard. Józef Glemp: Jeśli chodzi o Kolegium Kardynalskie, to chyba najważniejsze było dla mnie kilkakrotne uczestnictwo w Synodach Biskupów, związane też z możliwością przewodniczenia niektórym obradom. Miałem okazję do poznania Kościoła powszechnego w skali świata i uświadomienia sobie najważniejszych wyzwań przed nim stojących. Drugim – powiedziałbym szczególnie cennym i ożywczym - wątkiem mojej pracy jako kardynała były częste spotkania i rozmowy z Janem Pawłem II. Rozmawiałem z nim za każdym razem, kiedy jako przewodniczący Episkopatu bywałem w Rzymie. Bardzo istotna dla mnie była możliwość towarzyszenia Ojcu Świętemu w Polsce, a także podczas innych jego pielgrzymek zagranicznych. Z Janem Pawłem II byłem w Paryżu, we Włoszech, w Hiszpanii, w Kanadzie, w krajach bałtyckich, na Węgrzech, na Słowacji i na Ukrainie. Tak bezpośredni kontakt był dla mnie nie tylko ogromnym przeżyciem, ale i materiałem do przemyśleń. Innym niezapomnianym przeżyciem były dla mnie Światowe Dni Młodzieży. Był to żywioł, ale dobrze zorganizowany i pełen entuzjazmu. Jan Paweł II nigdy nie ograniczał tej spontaniczności, jaką młodzież okazywała. Bardzo przeżyłem udział w Konklawe po śmierci Jana Pawła II. Był to ważny czas refleksji, w jakim kierunku powinien teraz pójść Kościół. KAI: Ksiądz Prymas mówi jak ważne były dlań spotkania z Janem Pawłem II. Jakie miejsce Kościół z Polski zajmował przez te 27 lat w myśleniu i działaniu Jana Pawła II? Czy Papież udzielał szczególnych rad Księdzu Prymasowi? - Jan Paweł II czuł się pasterzem całego Kościoła. Jeśli mówił o sprawach polskich, to zawsze ukazywał je z tej właśnie perspektywy. Oczywiście, Polskę miał na uwadze w sposób szczególny ze względu na miłość, sentyment, a także znajomość różnych szczegółów. Jednak na Kościół w Polsce patrzył przez pryzmat Kościoła powszechnego. W rozmowie ze mną czy z Radą Stałą naszego Episkopatu nigdy nie udzielał bezpośrednich wskazówek czy poleceń. Zawsze podkreślał, że to Episkopat jest odpowiedzialny za Kościół na swojej ziemi. Nigdy nie słyszałem poleceń, wskazań czy ukierunkowań ze strony Ojca Świętego. Pozostawiał nam, jako Episkopatowi, pełną odpowiedzialność za nasze kolegialne działanie oraz za konkretne wybory i decyzje. Owszem, przy wizytach „ad limina” oficjalne przemówienia Ojca Świętego przyjmowaliśmy jako programowe wskazania. Ojciec Święty bardzo chętnie słuchał. Jeżeli my, biskupi, coś od niego przyjmowaliśmy, to raczej jako przykład pewnej jego postawy. Wnioskowaliśmy z tego, czy sprawa, którą omawialiśmy, raduje go czy zasmuca, bądź też sprawia ból. Zachęcał nas, abyśmy rozeznawali najlepszą drogę na modlitwie w Duchu Świętym. Przypominał nam, że jako biskupi z Polski winniśmy być obdarzeni charyzmatem pracy na tym terenie. Kiedy mowa była o Polsce, to często podkreślał nasze zobowiązania wobec innych krajów, szczególnie krajów sąsiednich, w sensie apostolstwa czy pomocy w ewangelizacji. KAI: A w najtrudniejszych momentach, takich jak np. ogłoszenie stanu wojennego? Czy istniała wtedy „gorąca linia” z Janem Pawłem II i możliwość konsultacji działań? - W pierwszym momencie nie było bezpośredniego kontaktu. Mój telefon był wyłączony, tak samo jak wszystkie telefony w Polsce. Była to więc łączność modlitewna. Bardzo nas podtrzymywała świadomość, że Jan Paweł II otacza modlitwą wszystko, co się dzieje w Polsce.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 31 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
1 2 3 4 5 6 7
32°C Czwartek
wieczór
27°C Piątek
noc
22°C Piątek
rano
30°C Piątek
dzień
wiecej »