Kard. Glemp: Nie widzę w Polsce kryzysu duchowego

Prymas Polski w rozmowie z KAI mówi, ze choć w Episkopacie nie ma tak wielkich autorytetów jak ongiś, to sytuacja ta ma dobre strony, gdyż doskonalone są formy kolegialnej współpracy.

Możliwość konsultowania czegokolwiek pojawiła się w kilka dni później, kiedy abp Bronisław Dąbrowski mógł udać się do Rzymu. Kiedy i ja się tam w końcu znalazłem, to miałem wrażenie, że moje relacje były uspokajające dla Ojca Świętego. Mogłem powiedzieć Janowi Pawłowi II, że Kościół w Polsce wypełnia swoje zadania, biskupi i kapłani żyją i pełnią posługę w zakresie możliwości. Mówiłem o uwięzionych i internowanych działaczach „Solidarności”, ale też o tym, że biskupi i księża ich odwiedzają. Przekonywałem Papieża, że stan wojenny – choć jest bardzo trudnym doświadczeniem – nie jest ciosem, który śmiertelnie zranił Polskę. Wcześniej – z powodu oddalenia – Jan Paweł II przejmował się znacznie bardziej od nas w kraju. Cierpiał, patrząc na to z daleka. KAI: Ksiądz Kardynał przeprowadził Kościół w Polsce przez jedną z najbardziej burzliwych epok. Totalitaryzm, odejście komunizmu, budowa nowego modelu obecności Kościoła w świecie wolności i demokracji. Jakie momenty były najtrudniejsze? - Najtrudniejszy był początek stanu wojennego. Gen. Jaruzelski przysłał do mnie swoich przedstawicieli zaledwie na pół godziny przed jego ogłoszeniem. Od początku miałem jednak przekonanie, że jest to czas przejściowy. Zresztą, baliśmy się nie tylko my, ale i władza. Oni bali się rozlewu krwi. Ja też byłem przekonany, że nie można podjąć bezpośredniej walki. Jednak pacyfikacja kopalni „Wujek” postawiła to wszystko pod znakiem zapytania. Nie wiedzieliśmy, czy był to wypadek, czy zmiana strategii władzy - ku rozlewowi krwi. Otuchy dodawało to, co się działo w obozach internowania. Nieraz były to piękne rekolekcje. Rzadko widziałem tak wiele modlitwy czy nawróceń. To była druga strona medalu, o której nie można zapominać. Innym bardzo trudnym momentem było zamordowanie ks. Jerzego Popiełuszki. KAI: A czy dziś Ksiądz Prymas potrafi udzielić jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego został on zamordowany? - Trudno znaleźć głębsze, polityczne racje tego mordu. Są różne teorie na ten temat. Najbardziej bliska jest mi ta, która mówi o rozłamie w samej partii. Być może była to próba wytrącenia władzy z rąk Jaruzelskiego. Drugi możliwy czynnik to osobista nienawiść Piotrowskiego do ks. Jerzego. Ta psychologiczna racja jest dość przekonywająca. Dlatego – znając narastające napięcie wokół ks. Jerzego i kolejne prowokacje ze strony służb - za wszelką cenę chciałem go bronić i ocalić życie. Ks. Jerzy jednak był tak zaangażowany, że trudno było mu postawić tamę. Uwierzył w „Solidarność” jako ruch wyzwalający, przeniknięty Ewangelią. Stąd tak silne jego przylgnięcie do idei „solidarności”. KAI: Po pewnym czasie Ksiądz Prymas rozpoczął w diecezji proces beatyfikacyjny kapłana. Od kiedy towarzyszyła Księdzu Kardynałowi świadomość, że był on człowiekiem świętym? - Świadomość ta przyszła później. Nie przeszkadzałem jednak, kiedy po śmierci ks. Jerzego pani Walentynowicz zaczęła zbierać podpisy pod wnioskiem o rozpoczęcie procesu. Jednak chcąc być w zgodzie z prawem kanonicznym, nie chciałem zbyt szybko rozpoczynać procesu. Najpierw obserwowałem stosunek wiernych po śmierci. Jedyną podstawą umożliwiająca rozpoczęcie procesu jest autentyczny kult prywatny wiernych. KAI: Proces beatyfikacyjny ks. Jerzego prowadzony jest na szczeblu Kongregacji ds. Kanonizacyjnych. Kiedy zostanie ogłoszony błogosławionym? - Nie wiem. Być może świadomość, że w Polsce odnajdują się nieznane wcześniej dokumenty zachęca Kongregację do czekania. Niewykluczone, że jakieś nowe dokumenty jeszcze się znajdą: w Polsce bądź poza jej granicami.... Ks. Jerzy zginął z rąk systemu, który miał szerszy zasięg. KAI: A kiedy nastąpił przełom okrągłego stołu. Czy Ksiądz Prymas miał wrażenie, że to już upadek komunizmu? - Bynajmniej. W większości panowało przekonanie, że komunizm trwać będzie znacznie dłużej. Nie oznaczało to jednak braku wiary w jego powolny upadek. Żyliśmy nadzieją na możliwość rozszerzania sfery wolności w ramach systemu. Kiedy rozpoczynały się obrady „Okrągłego Stołu”, to towarzyszyło nam poczucie, że jest to taki krok naprzód. KAI: Czy obradom w Magdalence towarzyszył jakiś nieformalny układ, o którym mówią dziś krytycy Trzeciej R.P.? - Mogę z całą powagą powiedzieć, że przy „Okrągłym Stole” nie było żadnego układu z komunistami. Był to sposób na pokojową zmianę ustroju. Taką miałem świadomość. Trudno było się w to nie zaangażować. Dlatego Kościół oddelegował dwóch obserwatorów: ks. Alojzego Orszulika i ks. Bronisława Dembowskiego.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 31 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
1 2 3 4 5 6 7
32°C Czwartek
wieczór
27°C Piątek
noc
22°C Piątek
rano
30°C Piątek
dzień
wiecej »