Każdy uczony, chociaż o tym czasami nie wie, jest człowiekiem, który rozszyfrowuje zamysł Boga zawarty w dziele stworzenia i to jest istota nauki - mówi ks. prof. Michał Heller w rozmowie z KAI.
- Kilkadziesiąt lat temu powstała nowa dyscyplina akademicka zajmująca się relacjami między teologią i naukami. Od tego czasu zajmuje się nią niemałe gremium ludzi. Wielu z nich jest laureatami Nagrody Templetona. Kilka lat temu powstała inicjatywa utworzenia akademii nauki i religii. Za miejsce jej założenia wybrano Wielką Brytanię i dlatego jej nazwa nie brzmi „akademia” lecz „stowarzyszenie”, gdyż zgodnie z tradycją nawiązuje ona do takich gremiów jak Royal Society of Science. Do International Society for Science and Theology należę od początku jego istnienia. Jedną z ostatnich inicjatyw stowarzyszenia było opublikowanie listu otwartego dotyczącego teorii ewolucji i inteligentnego projektu, w którym podkreśla się, że nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy naukowo rozumianą teorią ewolucji a przekonaniami religijnymi. W prasie amerykańskiej tekst ten odbił się szerokim echem. KAI: Działalność akademii ma także wymiar ekumeniczny.... - Więcej niż ekumeniczny nawet międzyreligijny. Zresztą działalność Fundacji Templetona też ma taki wymiar. Na jednym z ostatnich zebrań członków akademii siedziałem przy jednym stole z protestantem, muzułmaninem i żydem dyskutując na te same tematy bez żadnych oporów. Takie dyskusje na pewno pozostawiają pozytywny ślad w mentalności nas wszystkich. KAI: Nauka i religia to jedne z najważniejszych elementów kultury. Czy są obecnie bliżej siebie, czy dalej? - Bałbym się tu wprowadzać jakiś elementów geometrii, czy odległości. Są to sfery działalności ludzkiej, a więc mamy tutaj do czynienia z dużą niewymiernością. Relacje między tymi dziedzinami zmieniają się z epoki na epokę, z kultury na kulturę, z kontynentu na kontynent. Najogólniej zaryzykowałbym takie twierdzenie, przynajmniej w kręgu naszej kultury zachodniej, że o ile w pierwszej połowie XX w. do lat 70-tych te dwie kultury, naukowa i religijna, były odległe od siebie i taką barierę stanowiła filozofia neopozytywistyczna, o tyle teraz ta bariera znikła i możemy mówić o wzajemnym zainteresowaniu, a także o poważnych badaniach z pogranicza obydwu tych dziedzin. Niekiedy grozi to niebezpieczeństwem zatarcia granic pomiędzy tym, co naukowe i nienaukowe, i powstają rozmaite dziwolągi. Niestety jest to cena, którą trzeba czasami płacić za wzrost zainteresowania tymi dziedzinami. KAI: Jak nauka i religia mogą wpływać na kryzys współczesnego świata objawiający się m. in. w nihlizmie oraz relatywizmie? Mimo „wszechpotęgi” mediów i dostępności do informacji, jak powinny obie dziedziny przeciwdziałać powszechnemu spłycaniu wiedzy i ignorancji poznawczej? - Jest rzeczą bardzo zastanawiającą, że wraz z postępem techniki, zastosowań nauki a także z ogromnym rozwojem mediów pojawia się wiele negatywnych zjawisk. Niedawno brałem udział w konferencji międzynarodowej, podczas której mówiono o ogromnej roli mediów. Padł ze strony specjalistów podział na media tradycyjne i nietradycyjne. Do mediów tradycyjnych zaliczono radio, telewizję, prasę, a do nietradycyjnych Internet. Młodzi ludzie już prawie nie oglądają telewizji, lecz koncentrują się na portalach internetowych. Mimo ogromnego rozwoju mediów, następuje spłycenie recepcji nauki w społeczeństwie, a nawet dają się zauważyć tendencje irracjonalistyczne, postmodernizmy różnej maści, nie mające nic wspólnego z racjonalizmem jaki reprezentuje nauka. Sytuację tę określiłbym mianem „Harry’ego Pottera codzienności”. Te irracjonalistyczne tendencje zagrażają i nauce, i religii. Przeradzają się niekiedy w sekciarstwo w najgorszym tego słowa znaczeniu. To zbliża naukę i religię, które muszą stawić czoła tym zagrożeniom. KAI: Niejednokrotnie mówił Ksiądz Profesor, że Kościół zbyt małą wagę przywiązuje do nauk przyrodniczych. Czy Kościół w ogóle ich potrzebuje? - Spójrzmy na historię. W Średniowieczu Kościół był jedynym mecenasem nauki, w tym nauk przyrodniczych. Zresztą nie było ścisłego rozgraniczenia zagadnień filozoficznych i przyrodniczych. W czasach nowożytnych ta funkcja wyślizgnęła się z Kościołowi z ręki. Z jednej strony dobrze się stało, z drugiej źle. Może dobrze, gdyż badanie przyrody nie jest zadaniem Kościoła, a z drugiej strony, stracił on kontakt z jednym z najbardziej żywotnych włókien ogólnoświatowej kultury. Pod tym względem powinno się więcej zrobić w Kościele, niż się działa. W ostatnich dziesiątkach lat jest pod tym względem lepiej. Wpływ na to miał też pozytywizm, który odpowiada za budowanie bariery między nauką a religią. Złożyło się na to także wiele innych rozmaitych przyczyn. Trzeba wspomnieć o dużych zasługach naszego papieża Jana Pawła II na rzecz budowania relacji między nauką i religią. Papież Polak dobrze rozumiał ducha nauk.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.