Po publikacji "Gazety Wyborczej", oskarżającej duchownego archidiecezji szczecińskiej o molestowanie podopiecznych, w kampanię atakowania Kościoła i uwiarygodniania wysuwanych przez gazetę tez zaangażowało się wiele środowisk. Wśród nich najwyraźniej znalazły się nie tylko "Tygodnik Powszechny" czy "Rzeczpospolita", ale również Program 1 Telewizji Polskiej... - donosi Nasz Dziennik.
W związku ze sprawą, we wtorkowym wydaniu "Wiadomości" w Programie 1 TVP padły zarzuty pod adresem biskupów. "Czy biskupi, którzy wiedzieli o wszystkim, są winni przestępstwa?" - pytał prowadzący serwis Jarosław Kulczycki. I zaraz odpowiadał: "Według polskiego prawa każdy, kto wie cokolwiek o podejrzeniu molestowania nieletnich, ma obowiązek zawiadomić prokuraturę". Po jakimś czasie pozostawiono telewidzów z pytaniem: "Dlaczego biskupi nie zawiadomili prokuratury, mimo iż mieli taki obowiązek?". W wypowiedzi pana Kulczyckiego manipulacja jest ewidentna. Otóż według polskiego prawa, nie "każdy, kto wie cokolwiek o podejrzeniu" popełnienia przestępstwa, a każdy, kto wie o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, "ma społeczny obowiązek zawiadomić o tym prokuratora lub Policję" (art. 304 § 1 KPK). W tym miejscu trzeba odwołać się do art. 240 kodeksu karnego (KK), zgodnie z którym: "Kto, mając wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu albo usiłowaniu lub dokonaniu czynu zabronionego określonego w art. 118, 127, 128, 130, 134, 140, 148, 163, 166 lub 252, nie zawiadamia niezwłocznie organu powołanego do ścigania przestępstw, podlega karze (...)". Jak widać, różnica jest istotna. Jeżeli zatem któryś z księży biskupów, których miał na myśli pan Kulczycki, wypowiadając te słowa, uznał informacje o rzekomym molestowaniu za niewiarygodne - a tak wynika z publikacji "GW" - nie miał "społecznego obowiązku" zawiadamiać o tym prokuratury. Obowiązek zawiadomienia prokuratury miał natomiast o. Marcin Mogielski, dominikanin, który w 2003 roku spisał zeznania rzekomych ofiar molestowania i od początku do dziś uznaje je za wiarygodne. Według polskiego prawa, "nieuzasadniona zwłoka w zawiadomieniu, czy wręcz całkowity brak reakcji ze strony osoby posiadającej wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu, usiłowaniu lub dokonaniu któregokolwiek z czynów wymienionych w art. 240 KK, skutkować będzie odpowiedzialnością karną". Ciekawe, że o faktycznym obowiązku o. Mogielskiego, który zamiast prokuratury powiadomił "Gazetę Wyborczą", pan Kulczycki nawet nie wspomniał...
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.