Zdziwienie wywołała publikacja Rzeczpospolitej na temat zawartości teczki biskupa włocławskiego Wiesława Meringa, którą szeroko omówiły media elektroniczne - napisał w Gazecie Wyborczej Mirosław Czech.
W tekście publicysty GW czytamy: W lustracyjnym piecu zupełnie wygasł żar. W listopadzie ub.r. Konferencja Episkopatu Polski oświadczyła, że zamknęła okres rozliczeń swojego grona, bo powołane w tym celu kościelne komisje historyczna i etyczna nie znalazły dowodów na współpracę z SB żadnego z żyjących biskupów. Kilka dni temu Platforma Obywatelska ogłosiła, że nie przewiduje zajęcia się lustracją, ponieważ ma ważniejsze problemy na głowie. Również PiS nie przejawia w tej materii rewolucyjnego zapału. Zdziwienie więc wywołała publikacja "Rzeczpospolitej" na temat zawartości teczki biskupa włocławskiego Wiesława Meringa ("Biskup włocławski w aktach IPN", "Rzeczpospolita" z 7 maja 2008 r.), którą szeroko omówiły media elektroniczne. To mocno odgrzewany kotlet. Nazwisko hierarchy pojawiło się w publikatorach półtora roku temu, gdy ks. Henryk Jankowski wymienił go jako jedną z osób, które miały na niego donosić. Prałat później za to przeprosił. Sam bp Mering oświadczył wówczas: "Nigdy nie podpisywałem żadnych dokumentów współpracy. Nie współpracowałem, ale jeśli znajdzie się jakiś podpisany przeze mnie raport mówiący, że komuś szkodziłem lub brałem pieniądze od bezpieki, to jestem do dyspozycji". Dzisiaj dodał, że z SB miał do czynienia dwa razy w życiu, a większość dokumentów na jego temat esbecy sfabrykowali. Innego zdania jest Jan Żaryn, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN. W wypowiedzi dla "Rzeczpospolitej" oświadczył, że materiał zachowany w aktach PRL-owskiego wywiadu nie pozostawia wątpliwości, że ks. Mering był tajnym i świadomym współpracownikiem. "Jeśli ktoś wybiera sobie pseudonim, przyjmuje prezenty i godzi się na tajne spotkania, nie ma wątpliwości, że SB uważa go za swojego współpracownika" - podsumował. Słowa Żaryna potwierdzają tezę, że kierownictwo IPN jest szczególnie odporne na wiedzę i na dobre zrosło się z rolą adwokata komunistycznego aparatu represji. Jeszcze niedawno pracownicy Instytutu bronili tezy, że przypadki odstępowania esbeków od pobierania podpisu pod zobowiązaniem do współpracy osób duchownych należały do rzadkości. Wbrew temu, że instrukcja MSW o pracy z kościelną agenturą z czerwca 1973 roku pozwoliła rejestrować TW bez pobierania pisemnego zobowiązania, z czego esbecy skrzętnie korzystali. Było więc na odwrót - w latach 70. i 80. uzyskanie podpisu od księdza należało do wyjątków. Podobnie jak nie domagano się pisania raportów przez pozyskanych w ten dziwny sposób tajnych współpracowników. To dowód siły Kościoła polskiego, który zmusił władze komunistyczne do odstępstwa od żelaznych wydawałoby się reguł w tak newralgicznej sprawie jak pozyskiwanie agentury - perły w koronie komunistycznych metod panowania nad zniewolonym społeczeństwem.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.