Schetyna: Sekta? A co to takiego?

Komentarzy: 2

Nasz Dziennik/a.

publikacja 04.07.2008 19:07

W Polsce nie ma ani jednej centralnej komórki monitorującej działania groźnych sekt i związków ukrywających się pod szyldem "kultu religijnego" - alarmuje Nasz Dziennik.

- Mamy do czynienia z prawdziwym skandalem. Sekty na całym świecie postrzegane są jako zagrożenie terrorystyczne, osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo mają informację o przenikaniu w struktury takich kultów zwykłych przestępców i terrorystów. Zasłanianie się "obawą o naruszanie praw człowieka, wolności wyznania" jest tak naprawdę obawą iluzoryczną, raczej mamy do czynienia z próbą przerzucania odpowiedzialności - uważa poseł Marek Biernacki (PO), przewodniczący sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jerzego Buzka. - W strukturze ABW nie istnieje żadna specjalna jednostka zajmująca się monitoringiem grup religijnych - przyznaje mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, rzecznik prasowy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Według ustaleń działaczy pozarządowych organizacji zajmujących się problematyką sekt oprócz legalnie zarejestrowanych związków wyznaniowych na terenie Polski działa ponad trzysta sekt, w tym kilkanaście groźnych, począwszy od znanej sekty Moona przez Himawanti po nowo powstałe ugrupowania pseudoreligijne, które w krajach Europy Zachodniej są tylko parawanem dla organizacji terrorystycznych. W Polsce, choć niezarejestrowane, mogą działać praktycznie bezkarnie. - Generalnie nie interesujemy się związkami religijnymi czy, jak to pan określił, kultami i sektami. Nas nie interesują takie organizacje, dopóki nie łamią prawa. Podstawowa zasada jest taka, że zajmujemy się ludźmi dopiero w momencie, kiedy zaczynają prowadzić działalność przestępczą - mówi Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Takie stanowisko organów ścigania niepokoi. Jak alarmują w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" działacze organizacji zapobiegających działalności sekt, do Polski coraz aktywniej przenikają emisariusze i werbownicy niezwykle groźnej sekty Aum Shinri Kyo, znanej również jako Najwyższa Prawda, będącej destrukcyjnym kultem wywodzącym się z Japonii. Przed kilkoma laty sekta Aum przeprowadziła kilka biologicznych ataków na kilka obiektów w Japonii, ofiar śmiertelnych co prawda nie było, ale lider tej grupy Shoko Asahara jest odpowiedzialny za rozpuszczenie trującego sarinu w tokijskim metrze, w wyniku czego zginęło jedenaście osób. Pierwszy raz w Polsce pojawili się w 1996 r., jednak teraz aktywność tej terrorystycznej organizacji w Polsce się nasila. - Liczy się prewencja i zapobieganie, a nie działanie "po szkodzie". Nie może być tak, że dopiero jak dojdzie do tragedii, zamachu, to odpowiedzialne za bezpieczeństwo organa mówią: "No tak, ale nie mieliśmy informacji". To zamknięte koło. Trzeba zmienić sposób myślenia w policji i służbach specjalnych. A przecież wystarczy kilka osób w skali kraju, żeby takie zjawiska były monitorowane - uważa poseł Marek Biernacki. Tylko w latach 1997-2001 Polska monitorowała działalność sekt. W 1997 r. na polecenie właśnie Marka Biernackiego powołano międzyresortowy zespół do spraw nowych ruchów religijnych, w skład którego wchodzili m.in. przedstawiciele ministra sprawiedliwości, obrony narodowej, zdrowia i edukacji. Po przygotowaniu jednego raportu w marcu 2001 r. gremium zostało rozwiązane. Od tego czasu w Polsce nie funkcjonuje żaden centralny zespół monitorujący działalność coraz bardziej niebezpiecznych sekt. - To błąd, za który Polska może kiedyś zapłacić wysoką cenę. A przecież wystarczy kilka osób w skali kraju, żeby takie zjawiska były monitorowane. Tyle że takie działania powinny być prowadzone nie tylko regionalnie, ale i koordynowane centralnie we współpracy z organizacjami pozarządowymi mającymi nieraz w sprawach sekt informacje, które polskie służby mogłyby wykorzystać - konkluduje Biernacki, szef sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona