To my zabiliśmy lidera hinduistów w Orisie, a sprawcy zostawili przy nim dwa listy - przyznaje przywódca maoistów w Indiach Sabyasachi Panda. Dodaje, że władze zataiły te dowody, aby "mieć pretekst do zaatakowania chrześcijan".
„Skazaliśmy go na karę śmierci”, groziliśmy mu nią już „po fali przemocy w grudniu 2007 r., jeśli wraz ze swoimi pomocnikami nadal zmuszałby członków plemion i chrześcijańskich dalitów do zmiany religii” – powiedział ukrywający się Panda. Zapewnia, że jego organizacja przyznała się do zabójstwa i chciała, by lokalna prasa rozpowszechniła tę informację. Wszystkie gazety odmówiły jednak jej opublikowania. Przywódca radykalnych hinduistów Swami Laxmanananda Saraswati, został zamordowany w swoim aśramie w dystrykcie Kandhamal przez grupę uzbrojonych mężczyzn 23 sierpnia br. Choć podejrzewano o to maoistów, fundamentalistyczne ugrupowania hinduskie obarczyły winą chrześcijan. Jak podaje agencja AsiaNews, wywołało to łańcuch przemocy wobec nich i spowodowało śmierć 61 osób, spalenie ponad 4 tys. należących do chrześcijan domów, zniszczenie 181 kościołów i kaplic oraz 13 szkół i centrów społecznych. Wiele wiosek nadal stanowi cel ataków, a radykalni hinduiści grożą, że zabiją każdego, kto nie nawróci się z powrotem na hinduizm. Lider maoistów uważa, że szef rządu stanu Orisa Naveen Patnaik powinien natychmiast podać się do dymisji, gdyż nie obronił chrześcijan i ich własności. Również chrześcijańskie organizacje w Indiach oskarżają rząd Orisy i rząd Indii o bezczynność. Przede wszystkim żądają jednak delegalizacji radykalnych grup hinduistycznych, będących w rzeczywistości „organizacjami terrorystycznymi”. Trzy z nich, których celem jest eliminacja mniejszości etnicznych i wszystkich religii innych niż hinduizm, cieszą się protekcją Partii Ludowej Indii, sprawującej aktualnie władzę w stanie Orisa.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.