Wkrótce nowy sezon rekolekcyjny. Wraz z nim zacznie się poszukiwanie najlepszych kaznodziejów. - zauważa Rzeczpospolita.
Coraz więcej ludzi - zwłaszcza w dużych miastach - wybiera nie tylko miejsce, w którym chce przeżyć rekolekcje, czy kaznodzieję, którego chce posłuchać, ale także w ciągu roku jest w stanie dojeżdżać nawet na sporą odległość do swojego ulubionego kościoła. – Jest ciekawiej: wyższy poziom kazań, oprawy muzycznej. To wszystko lepiej pozwala mi przeżyć mszę – mówi jeden z rozmówców Rzeczpospolitej. – Msze są krótsze, kazania dostosowane do percepcji dzieci, zespół młodzieżowy śpiewa piosenki z Arki Noego. W dodatku dzieci mogą przynieść własne instrumenty i włączyć się do gry. Atmosfera jest bardzo przyjazna maluchom – opowiada kolejna osoba. Kolejna zwraca uwagę na osobę kaznodziei: – Dla mnie jest on współczesnym psychologiem dusz. Nie tylko pomaga odkryć na nowo ewangelię, ale łączy w swoich kazaniach aspekt duchowy i psychologiczny. Do tego ma dar mówienia i duże poczucie humoru – wyjaśnia. Ludzie chodzą na Msze Św. do innego kościoła niż parafialny również z wielu innych powodów: mają znaczenie związki rodzinne, przynależność do grup duszpasterskich, czasem także urazy. Nie pomogą napomnienia, że w Polsce obowiązuje przynależność do parafii. Zjawisko wybierania kościoła zyskało już nieoficjalną nazwę: churching. Skojarzenie z clubbingiem nadaje mu chyba niesłusznie znaczenie pejoratywne. - pisze Ewa K. Czaczkowska. Podobnego zdania jest ks. Kazimierz Sowa, szef Religia TV: – Oczywiście, to co najważniejsze w czasie mszy, w każdym kościele odbywa się tak samo. Ale ludzie mają prawo podbudować przeżycie sacrum dobrą liturgią, śpiewem i mądrym kazaniem. Jeżeli przeżycie duchowe jest dla nich najważniejszym argumentem w wyborze innego kościoła niż parafialny, to jest to usprawiedliwione.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.