Z Indii wciąż docierają bardzo niepokojące wiadomości na temat sytuacji
tamtejszych chrześcijan. Hinduistyczni radykałowie zapowiadają fale kolejnych
ataków, które mają się odbyć w czasie Bożego Narodzenia. Z siostrą Stellą
Holisz, przełożoną generalną sióstr pallotynek, która właśnie wróciła z Indii
gdzie wizytowała swoje wspólnoty, rozmawia Radio Watykańskie.
- Myślę, że wszyscy możemy uczyć się, nie tylko od sióstr, ale od żyjących w Indiach chrześcijan. Jak Siostra myśli, co my możemy dla tamtejszych chrześcijan zrobić? Czy możemy im w ogóle w jakikolwiek sposób pomóc?
Możemy pomagać im modlitwą i ofiarą. My powzięłyśmy takie postanowienie, że każdy piątek będzie dla nas dniem pokuty i modlitwy. Stąd pościmy, adorujemy Najświętszy Sakrament, około 2-3 godzin wspólnie trwamy na modlitwie. Modlimy się w intencji cierpiących chrześcijan w Indiach i za nasze siostry w Kongo, które przeżywały wielką tragedię. Do tego nawołujemy całe zgromadzenie. W innych wspólnotach siostry tak samo się modlą i również łączymy się z naszymi bliskimi. Ofiara, cierpienie i modlitwa są wielką pomocą w tej chwili. Ale równocześnie potrzeba wielkiego wołania o sprawiedliwość, przyłączania się do różnego rodzaju manifestacji. Potrzeba solidarnego świadectwa, żeby w jakiś sposób państwo indyjskie zrozumiało, że chrześcijanie mają prawo do zagwarantowanej im w konstytucji wolności religijnej.
- W Polsce miała miejsce akcja protestacyjna, wysyłano do ambasady Indii w Warszawie kartki domagające się respektowania wolności religijnej w Indiach. Odpowiedź była taka, że akcja ta jest nieetyczna a to, co piszą i mówią polskie media odbiega od rzeczywistości, tzn. takich prześladowań praktycznie nie ma.
My również otrzymywałyśmy e-mailem od różnych biskupów z Indii wyrazy solidarności. Wysyłałyśmy do władz Indii, zwłaszcza stanu Orisa, nasze wołanie o pomoc i sprawiedliwość, o wolność wyznania dla chrześcijan.
- Czy siostra spędziła kiedykolwiek Boże Narodzenie w Indiach?
Nie spędziłam, ale zawsze bardzo późno wracałam z Indii około 20 grudnia. W tym roku wyjątkowo wcześnie byłam w Indiach, ale co mnie zawsze zaskakiwało, że jest tam bardzo mało śladów Bożego Narodzenia na zewnątrz i nie czuje się atmosfery świąt tak jak w Europie. Zazwyczaj to już wraz z rozpoczęciem Adwentu na Starym Kontynencie odczuwamy Święta, choćby poprzez choinki, światełka, ozdoby. Tego w Indiach nie ma na zewnątrz. Natomiast we wspólnotach, w kościołach jest to bardzo widoczne w atmosferze modlitwy, postu i wewnętrznego przygotowania się do Bożego Narodzenia. Bardzo często mówię siostrom, że nie chodzi tu tylko o post. Znaki zewnętrzne mają dopomóc w wewnętrznym przygotowaniu do świąt.
- Zapewne tylko dzięki temu bogactwu wewnętrznemu siostry są w stanie trwać czy to w Indiach, czy w Kongo.
Dla nas to siła i ogromne świadectwo wiary, które nie pochodzą od człowieka. Ktoś inny daje tę szczególną moc i widzimy, że jest nią dla tych ludzi, dla chrześcijan, dla katolików, właśnie Bóg. On im daje tę siłę w odpowiednim czasie i miejscu. Tak samo w Kongo. Jeżeli patrzymy na to z boku, po ludzku się wzdrygamy i każda pyta: „Dałabym radę?”. Pan Bóg jednak daje siłę każdemu człowiekowi, kiedy jest mu najbardziej potrzebna. Ale jest wielka potrzeba współpracy z Panem Bogiem, potrzeba otwartości i gotowości.
- Czy możemy mieć nadzieję, że tym darem na Boże Narodzenie będzie też dar pokoju, chociażby w Kongu, czy poszanowanie praw chrześcijan w Indiach?
Wszyscy drżymy słuchając ostrzeżeń i przestróg. Wszystko to, co ma się dziać w Boże Narodzenie w Indiach, jest dla nas bardzo niepokojące, ale równocześnie wiemy, że Pan Bóg jest mocniejszy, bo On jest dawcą pokoju i siły dla tych ludzi. A może potrzeba tego cierpienia, by wzrosło więcej dobra, żeby ten właśnie pokój zagościł, przezwyciężył to, co się dzieje w Indiach.
Rozmawiała Beata Zajączkowska
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»