Światowe media informują o udanej ucieczce przez granice Korei Północnej Shin Dong-hyuka. Jest on jednym z ponad 14 tys. (14431) osób, którym się to udało, a pierwszym znanym uciekinierem z gułagu. Jego zdaniem mogło się to udać jedynie dzięki Bożej pomocy.
Opowieść liczącego obecnie 36 lat Shina rozpoczyna się od gułagu nr 14 w Kaechon, 90 km na północ od stolicy Phenianu, gdzie urodził się jako dziecko „wrogów ludu”. W 1996 r. musiał przyglądać się egzekucji swojej matki, a także torturom i rozstrzelaniu jedynego starszego brata. Była to kara za jak to określono „współpracę dwóch jego wujów podczas wojny z Koreą Południową”. Zaznacza, że winą jego ojca było to, że dwóch jego braci zaliczono do „zdrajców ojczyzny”. Z kolei winą Shina było pochodzenie. „W trakcie tych wydarzeń po raz pierwszy doszło do mnie, że urodziłem się i żyję w gułagu” – dodał uciekinier. Według jego relacji gułag nr 14 jest ogrodzony drutami pod napięciem elektrycznym. Więźniowie pracują tam w kopalniach, a także przy barwieniu skóry i produkcji wieprzowiny, aż do śmierci lub egzekucji. Natomiast w gułagu nr 15 , do którego przeniesiono go później zdarzały się wypadki zwolnienia więźniów, jeśli uznano ich za w pełni „zrewolucjonizowanych” zwolenników reżimu. - Traktowano nas jak „zmarłych" i nigdy nie pokazywano wizerunku „Drogiego Przywodcy” - Kim Jong Ila. Nie miałem pojęcia o jego istnieniu, choć fotografie przywódcy są wywieszone w nawet najbardziej odludnych miejscach w kraju”- zeznaje Shin. 2 stycznia 2005 r. po przeniesieniu do gułagu 15, w którym obowiązywały mniej rygorystyczne przepisy udało mu się uciec z pewnym starszym więźniem, który wcześniej widział świat poza gułagiem. Podczas zbierania drewna w odległym zakątku w górach, obaj rzucili się na instalację elektryczną. Towarzysz Shina niestety zaplątał się w nią i zginął. On sam przeszedł po jego ciele i wydostał się na wolność. Uciekając wpadł do jakiegoś domu, skąd ukradł ubranie i ryż. Następnie udało mu się przejść przez zieloną granicę do Chin. Przekraczając lodowatą rzekę Tumen przekupił strażników papierosami. W końcu dotarł do Korei Południowej jako jeden z tysięcy uciekinierów z Północy. Przez pewien okres leczył się w szpitalu. Na swoim ciele nadal nosi ślady tortur. Shin Dong-hyuka opisał swoje życie w książce „Ucieczka do świata zewnętrznego”. Opisuje w niej straszliwe sceny, jakich był świadkiem w północnokoreńskich gułagach, m.in. gwałt na jego kuzynie dokonywany przez strażników więziennych oraz pobicie na śmierć dziewczyny u której znaleziono w kieszeni pięć ziaren ryżu. Autor mieszka obecnie w Seulu, utrzymując się ze stypendium dla uciekinierów (miesięcznie 800 dolarów) oraz z honorariów za spotkania autorskie. Uważa że w Korei Południowej jedynie 0,001 proc.ludzi wie, co naprawdę dzieje się za ich 38 równoleżnikiem. W minionym roku, gdy wybierano obecnego prezydenta Lee Myung-bak tylko 3 proc. wyborców uznało relacje z Północą za najważniejszy problem swej ojczyzny. „Korea Południowa jeszcze stosunkowo niedawno sama miała poważne problemy z przestrzeganiem praw człowieka. Teraz o tym wszystkim zapomniano ze względu na szybki wzrost gospodarczy - uważa Shin. Kim Jong Ila uważa on za „gangstera”. Rozwiązanie problemów swej ojczyzny nie postrzega on w zabiciu komunistycznego dyktatora: „gdybyśmy tego dokonali stalibyśmy się takimi samymi jak on”- tłumaczy uciekinier z gułagu . Zdaniem przewodniczącego Demokratycznej Ligi Przeciw Gułagom w Korei Polnocnej, Kima Tae–jina ponieważ Shin jest jak dotąd jedynym znanym uciekinierem z gulagu trudno potwierdzić autentyczność jego wypowiedzi. Istnieją jednak satelitarne zdjęcia gułagów, o których opowiada Shin. Według rządu USA i organizacji humanitarnych, w północnokoreańskich gułagach przebywa od 150 tys. do 200 tys. więźniów. Komunistyczny rząd tego kraju zaprzecza, jakoby na istniały tam gułagi.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.