Obecność Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej w Brukseli to akt uznania
ze strony Kościoła wagi procesu integracji europejskiej oraz rozpoznania w
strukturach UE ważnego partnera dialogu - mówi KAI ks. prof. Piotr
Mazurkiewicz.
Czy zapis o „dialogu strukturalnym” z Kościołami zobowiązywać będzie tylko centralne instytucje UE, czy także poszczególne państwa członkowskie?
- Traktat Lizboński nie powinien zmienić niczego w zakresie relacji Kościół – państwo w ramach państw członkowskich. Mówi o tym pierwszy ustęp art. 17, będący powtórzeniem deklaracji z Traktatu Amsterdamskiego, a stwierdzający, że Unia szanuje status prawny Kościołów w państwach członkowskich. Jest to, inaczej mówiąc, deklaracja, że w Unii nie będą podejmowane próby harmonizacji prawa wyznaniowego. Kościół katolicki takich działań nie tylko nie oczekuje, ale raczej postrzegałby je jako przekraczanie przez Unię przyznanych jej kompetencji.
Rozwiązania prawne dotyczące relacji Kościół - państwo w krajach członkowskich są bardzo zróżnicowane. Na jednym biegunie mamy państwa wyznaniowe, gdzie istnieje Kościół państwowy, na drugim pozostają rozwiązania, których pierwotnym źródłem była wrogość państwa wobec samego zjawiska religii. Przykładem jest francuska koncepcja laickości z ideą ścisłej separacji państwa i Kościoła.
Jest też grupa rozwiązań pośrednich, które w każdym kraju są jednak nieco odmienne. Można więc powiedzieć, że w 27 państwach członkowskich Unii Europejskiej jest 27 różnych modeli stosunków Kościół-państwo. Proces integracji europejskiej sam z siebie powoduje jednak, że modele te w dłuższej perspektywie upodabniają nieco do siebie.
W jakim sensie?
- Zanikają pewne rozwiązania skrajne. Separacja we Francji nie już dziś tak ścisła, zaś w państwach wyznaniowych również innym wyznaniom i religiom zagwarantowana jest możliwość korzystania z prawa do wolności religijnej.
Wrogie pierwotnie stanowisko wobec religii we Francji łagodnieje. Mimo systemowych ram „świeckości”, które się zasadniczo nie zmieniają, poszukuje się sposobu, by ludzie religijni mogli wyrazić swoją wiarę także w sferze publicznej. W przeciwnym wypadku można byłoby wysunąć zarzut, że prawo do wolności religijnej, tak jak jest ono dzisiaj rozumiane, nie jest w pełni respektowane.
Warto przypomnieć, że jeszcze do końca lat 70-tych duchowni we Francji, podobnie, jak w pastwach komunistycznych, znajdowali się poza systemem ubezpieczeń społecznych. Ten stan rzeczy zmieniła dopiero ustawa z 2 stycznia 1978 r. Mieliśmy jednak w ostatnich latach przynajmniej dwa przejawy starego podejścia. Myślę tu o ustawie o zakazie noszenia „ostentacyjnych znaków religijnych” oraz o stanowisku Francji w sporze o preambułę Traktatu Konstytucyjnego/Lizbońskiego.
Na przeciwnym biegunie stopniowo łagodnieje sposób rozumienia państwa wyznaniowego. Istniejące jego modele w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Finlandii czy Grecji ulegają ewolucji, co oznacza, na przykład, że nie trzeba już być luteraninem, aby móc zostać ministrem w rządzie.