Chronić życie przed... partiami

ks. Artur Stopka

publikacja 04.09.2006 12:57

Publicyści, etycy, lekarze, historycy i filozofowie zaapelowali o to samo, czego ostatnio z wielką gwałtownością domaga się LPR. Czy to oznacza poparcie dla tej partii?

Na pierwszy rzut oka raczej wsypa. Oto w sobotę, 2 września, ogłoszony został publicznie „Apel społeczny o konstytucyjny zapis o ochronie życia”. Publicyści, etycy, lekarze, historycy i filozofowie zaapelowali o to samo, czego ostatnio z wielką gwałtownością domaga się LPR. Czyli - na pierwszy rzut oka - kilkudziesięciu ludzi (jest wśród nich również autor tego komentarza) popiera partyjną inicjatywę jednego z koalicjantów. Otóż nie. Jest kolosalna różnica. Przede wszystkim w motywacji, ale również w sposobie działania. Apel społeczny jest przypomnieniem skierowanym do władz polskich, że brakuje w naszej Konstytucji zapisania pewnej fundamentalnej zasady. Przypomnieniem, i niczym więcej. Żaden z sygnatariuszy apelu nie zamierza z tego apelu wyciągać jakichkolwiek własnych korzyści. Nikt nie stara się zwrócić uwagi na siebie, zdobywać popularności, zyskiwać wyborców. Chodzi o sprawę. Dlatego pod dokumentem widnieją podpisy osób reprezentujących bardzo różne środowiska katolickie. Środowiska, które w kwestiach politycznych bardzo się różnią. Tu zjednoczyła je kwestia podstawowa i dla wszystkich pozostająca poza dyskusją. Inicjatywa LPR - chociaż merytorycznie podobna (ale nie tożsama, LPR skupia się w swych wypowiedziach nie na promowaniu zasad pozytywnych, lecz na zakazach) - jest zupełnie inaczej umotywowana. To jest jeden z wielu tematów poruszanych przez partię koalicyjną ze względów politycznych. Zabiegi o poparcie wśród hierarchów, jakie miały miejsce ze strony partyjnych działaczy na Jasnej Górze nie pozostawiają wątpliwości, o co naprawdę chodzi. I to jest przykre. Podobnie jest przykre jest to, co w czasie jasnogórskich dożynek zrobił wicepremier z innej koalicyjnej partii, wygłaszając ze szczytu polityczną agitkę, która na twarzach wielu zebranych wywołała niesmak i zdziwienie. Niestety, w obydwu przypadkach mamy do czynienia z próbami instrumentalnego traktowania Kościoła i jego nauczania do celów politycznych. Szkoda. Bo przez takie działania politycy nie tylko nie pomagają ważnym i słusznym sprawom, ale bardzo mocno im szkodzą. A załatwienie ważnych, fundamentalnych kwestii przez przydawanie im znamion partyjności tylko odwleka się w czasie.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..