Właśnie miałem rozpoczynać w jednej z wiosek „małą konferencję”. To miała być pierwsza, w następne weekendy planowałem kolejne, w kolejnych wioskach. Trzy godziny temu zdecydowałem się ją odwołać. Co się stało? Gdzieś w południe ogłoszono, że w Ndjamenie – stolicy Czadu nasz prezydent i premier poddali się do dymisji.
26 grudnia przyszedł do mnie katechista z Vakap. Dwie godziny temu eks-Seleka przejeżdżało przez ich wioskę i zabrało jego motor i jeszcze jeden sąsiada, plus jakieś drobiazgi z domu. Pytam się, dlaczego właśnie jego. Mówi, że nie wie... Postanawiam spróbować odzyskać te motory,bo zwykłej kradzieży nie można tolerować. Podjechaliśmy do postoju ciężarówek (to eks-Seleka eskortowało ciężarówkę kupców i na tę ciężarówkę motor był załadowany). Katechista od razu rozpoznał swój motor. No to do akcji. Dopytuję się. Zostawili go tutaj, bo zepsuty i mają po niego przyjechać później, by wziąć. Dzwonię do Mirka, Mirek do szefów eks-Seleka. Mają tu przyjechać. Tymczasem pojawia się kierowca ciężarówki i z jego relacji wyłania się zupełnie inny przebieg wydarzeń. Pokazuje mi ciężarówkę i miejsca gdzie trafiły kule, gdy kilka dni wcześniej przejeżdżał przez tę wioskę. Właśnie tam wpadli w zasadzkę. Ktoś rozpoznał mego katechistę jako tego anty-balaka, który próbował zatrzymać ich auto. Zaczęło robić się gorąco. Oprócz mnie i katechisty wszyscy tam byli muzułmanami i słownie zaatakowali katechistę. Mina mu nieźle zrzedła.
Przyjechalia eks-Seleka - ci co zabrali motor. Spiesza się, są gniewni. Z gestem łaskawcy ich szef mówi mi: bierz ten motor. Chwilę później przyjeżdżają kolejni, wysłani przez szefów. Orientują się w sytuacji, pytają się gdzie właściciel motoru. Szukam go - zniknął. Jak się później dowiedziałem, ci sami muzułmanie co tak byli na niego wkurzeni, jak tylko eks-Seleka przyjechało, doradzili mu by dla własnego bezpieczeństwa po cichu się ulotnił...
Eks-Seleka dzwoni do generała, który chce bym przyjechał z motorem do ich bazy. Nie za bardzo mi się to podoba, ale cóż... jadę. Biorę do kabiny jednego – sympatyczny facet z Bambari (południowy wschód RCA). W bazie pytanie: gdzie jest generał (Souleymane Saïd – znam go już z odzyskiwania samochodów z Bocaranga). W biurze? Nie. Na wpół leży na środku placu - wprost na ziemi. Musi pochodzić z jakiegoś plemienia koczowników. Prawdopodobnie to Sudańczyk, nie zna ani sango ani francuskiego – cała rozmowa toczy się przez tłumacza. Po krótkiej wymianie zdań mówi, że mi ufa (mówiłem że znam właściciela motoru i poręczam, że nie jest anty-balaka) i dlatego mogę wziąć motor.
Później długo zastanawiałem się, czy ten mój katechista jest anty-balaka. Mam prawie pewność że nie. Natomiast jest pewne: ludzie z tej wioski nie mówią mi całej prawdy, a nawet ją tuszują i przez to prawie że wpadłem w tarapaty broniąc ich sprawy.
Moje przesłanie jest tylko jedno: zemsta to autodestrukcja, gniew to zły doradca, potrzebujemy wszystkich dla dobra kraju, trzeba przebaczenia, pokoju, sprawiedliwości (jako alternatywy dla zemsty). Często widziałem, jak wielu ludziom po raz pierwszy otwierały się oczy. Oczywiście wiem że nie jest to łatwa sprawa: zbyt wiele krzywd ludzie doświadczyli, a każdy dzień dorzuca kolejne. Rozumiem, że nie jest im łatwo.... Zresztą mi też....
Pomódlcie się za tych umęczonych ludzi.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.