Nie jestem specjalistą od Harrego Pottera. Obejrzałem tylko jeden film zrealizowany na podstawie książki o jego przygodach. Za to bardzo uważnie. Bardzo mi się podobał. I nie znalazłem żadnych podstaw do oskarżania dzieła Joanne Rowling o propagowanie okultyzmu. Wręcz przeciwnie. Miałem wrażenie że się od niego odcina. Czy mój rozum aż tak błądzi?
Pomyślałbym, że pewnie tak, gdyby nie opinia dwóch innych ludzi Kościoła, którzy szczegółowo zapoznali się z kilkoma tomami przygód małego czarodzieja. Ich zdanie było podobne. Dziś tak twierdzą przedstawiciele Kościoła anglikańskiego. A więc jednak nie jestem w swoim myśleniu odosobniony. Moje chrześcijańskie sumienie chyba jednak nie jest aż tak spaczone. Skąd takie różnice w patrzeniu przez chrześcijan na jedno i to samo dzieło? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, bo tych czynników może być więcej, ale wydaje się, że u źródeł takiej sytuacji znajduje się atmosfera duchowa, w jakiej przyszło nam żyć pod koniec XX i na początku XXI wieku. Lekceważenie obecności i działania szatana przez jednych spowodowało, że inni, zainspirowani pewnie lekturą książek o egzorcyzmach, zaczęli go widzieć prawie wszędzie. Mnogość propozycji duchowych oferowanych przez dzisiejszą kulturę sprawa, że trudno się w nich połapać. Na wszelki wiec wypadek niektórzy wolą wszystkie wrzucić do jednego kosza z napisem „niebezpieczne dla wiary”. Typowym przykładem pierwszej postawy jest dopatrywanie się działania demonów w będącej „jedynie” oszustwem homeopatii czy szukanie satanizmu w… symbolice chrześcijańskiej. Drugą w prawie histerycznej reakcji na wszystko, czemu da się przypiąć etykietkę „sekta”. Daleki jestem od lekceważenia obecności osobowego zła w świecie. Wiem co na temat możliwości oddziaływania demonów na człowieka mówią egzorcyści. Ale jako chrześcijanin codziennie kilka razy powtarzający słowa „zbaw nas ode złego” wierzę, że jestem w ręku Tego, który policzył nawet włosy na mojej głowie. Zaś przekonań religijnych czy duchowych innych nie traktuję jak zagrożenia dla mojej wiary, ale jako wyzwanie dla Kościoła do wzmożenia rzetelnej katechezy. Czy mam spaczone sumienie? Czy zatraciłem zdolność dostrzegania zagrożenia? Chyba jednak nie. Ślady podobnego myślenia odnajduję czasem w detalach wystroju odwiedzanych podczas wakacyjnych wojaży starych kościołów. Przedstawiane tam postacie to nie zawsze sami święci. Dawni artyści zamiast rugować to, co i tak obecne w życiu im współczesnych, woleli owe postacie „uchrześcijanić” wprzęgając je do grona istot podległych jedynemu prawdziwemu Bogu. Może warto i dziś, zamiast - oburzać się na nieprawomyślność niektórych księży - tak spojrzeć na posążek Buddy znajdujący się obok ołtarza, na której kapłan sprawuje Eucharystię? Prawdą jest, że o sumienie trzeba dbać. Warto jednak pamiętać, że jego nieczułość na zło to tylko jedna z możliwych chorób. Chyba jeszcze niebezpieczniejszą jest skrupulanctwo, które wyolbrzymiając drobiazgi nie pozwala dostrzec realnego zagrożenia. Gdy zaczniemy wszędzie dopatrywać się zła nikt nie uwierzy, gdy wskażemy prawdziwe. A przy okazji chrześcijanie doszukujący się we wszystkim co nie jest z gruntu chrześcijańskie jedynie zagrożenia, szybko zatracą zdolność dialogu ze światem. W takiej sytuacji pod znakiem zapytania stanie nasza zdolność misyjna. A przecież to jedno z podstawowych zadań Kościoła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.