Jego książka znalazła się na krótko na kościelnym indeksie. Mimo to papież Pius IX chciał go mianować kardynałem. Gdy nie mógł się bronić, 40 zdań z napisanych przez niego dzieł uznano za heretyckie. Na rehabilitację czekał prawie 100 lat. A w niedzielę 18 listopada tego roku został ogłoszony błogosławionym. Ks. Antonio Rosmini musiał być człowiekiem nietuzinkowym.
„Dziś czas dojrzał. Rosmini cieszy się powszechnym szacunkiem, nikt go już nie oskarża, a świadectwo jego życia i myśli stało się skarbem dla całej ludzkości” – powiedział o nowym błogosławionym przełożony włoskiej prowincji zgromadzenia rosminianów, ks. Umberto Muratore. A mnie się wydaje, że to dobra okazja, by przypomnieć, jak ważne w Kościele są dwie, z pozoru przeciwstawne cnoty: posłuszeństwo i otwarte myślenie. Ks. Rosmini nie był jedynym wybitnym myślicielem, który miał kłopoty z kościelnymi instytucjami odpowiedzialnymi za zachowanie czystości wiary. Nowe spojrzenie może czasem budzić podejrzenia, gorszyć czy szokować. Podobnie jak nowe formy kultu czy duchowości. Ważne, jaką się wtedy wobec Kościoła przyjmie postawę: czy odpowiedzią jest posłuszeństwo i zamilknięcie, czy bunt. Doświadczenie pokazuje, że to pierwsze jest znacznie lepsze: nie tylko nie prowadzi do podziałów, ale z czasem pozwala się owym nowym prądom przebić na „kościelne salony”. Tak było na przykład w przypadku jednego z największych teologów XX wieku, Yvesa Congara czy apostołki Bożego miłosierdzia, świętej siostry Faustyny. Bo czas pozwala dostrzec, ile w danej sprawie jest Bożego działania, a ile ludzkiej pychy. Dzieła, które są z Boga przetrwają taką próbę. To, co rodzi się tylko z niezdrowych ludzkich ambicji na dłuższą metę nie ma szansy powodzenia. Może warto, by pamiętali o tym ci wszyscy, którym Kościół czy kościelni przełożeni nakazali milczenie. Nie sposób jednak przy tej okazji nie zauważyć drugiej strony medalu. Kościołowi ciągle trzeba ludzi o szerokich horyzontach. Bo chyba tylko taka postawa pozwala działać w Kościele Pocieszycielowi, który uczy i przypomina naukę Jezusa, Duchowi Prawdy, który doprowadza do całej Prawdy, (J 14, 26; 16,13). Naszym zadaniem nie jest tylko przejąć tradycję otrzymaną po przodkach. Musimy, wierni tej tradycji, mądrze dostosować ją do realiów współczesnego świata. Mądrze to znaczy tak, by nie tracąc nic z tego, co jest nauczaniem Jezusa Chrystusa, nie zatrzymywać się na anachronicznych formach, sztywnym trzymaniu się „tradycji przodków”. Dopiero tak przetworzoną naukę Jezusa Chrystusa możemy przekazać następnym pokoleniom. Jeśli owego roztropnego dostosowania wiary do realiów współczesnego świata zabraknie, szybko staniemy się szacownym skansenem. Dobrze, że w Kościele ciągle jest wielu takich, którzy te sprawy rozumieją; którzy posłuszni natchnieniom Ducha Świętego mają odwagę wytyczać nowe szlaki, ale i zamilknąć, gdy wymaga tego posłuszeństwo wobec tegoż Ducha przemawiającego przez kościelnych przełożonych. To chyba jeden z najważniejszych powodów, dla których bez wstydu mogę co niedzielę powtarzać: wierzę w Chrystusowy Kościół.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.