Jeszcze nie przeminął medialny szum wokół dziwacznej deklaracji rządu w sprawie in vitro, a już pojawiła się kolejna iskra na styku państwo-Kościół.
W odróżnieniu od niektórych swych poprzedników, premier Donald Tusk w exposé nie wspomniał ani słowem o Kościele. Nie odnotował roli, jaką Kościół odgrywa w polskim społeczeństwie (nie tylko kiedyś, ale również dzisiaj) ani nie zapowiedział, w jaki sposób on, jako szef rządu, widzi stosunki państwo-Kościół w najbliższych miesiącach i latach. Ponieważ exposé było bardzo długie, a pominięto w nim nie tylko tak ważny czynnik życia społecznego w naszej Ojczyźnie, jak Kościół, ale również związki zawodowe, można było się domyślać, że nowy rząd nie szykuje tu żadnych niespodzianek i problemów. Jednak już w pierwszych dniach pracy nowego rządu zaczęło się dziać coś dziwnego. Najpierw (nawet jeszcze zanim nowa ekipa uzyskała votum zaufania w Sejmie) pojawiły się sygnały, że rząd PO-PSL za jedną z ważniejszych kwestii uważa finansowanie z budżetu zabiegów in vitro. Złe wrażenie, jakie zrobiły oświadczenia w tej materii minister zdrowia Ewy Kopacz, pogłębiła wypowiedź samego premiera, który o stanowczych zastrzeżeniach Kościoła mówił do dziennikarzy w tonie co najmniej lekceważącym. Można odnieść wrażenie, że premier zbyt sobie wziął do serca zdanie napisane w zeszłym roku w Tygodniku Powszechnym, że pogląd Kościoła na in vitro „jest masowo ignorowany przez małżeństwa borykające się z problemami niepłodności”. Nie jest. Tygodnik mocno się zapędził, a ruch w ośrodkach adopcyjnych dowodzi, że mający problemy z poczęciem potomka katolicy chcą swą rodzicielską miłością otoczyć dzieci naturalnie zrodzone, a nie „wyprodukowane”. Jeszcze nie przeminął medialny szum wokół dziwacznej deklaracji rządu w sprawie in vitro, a już pojawiła się kolejna iskra na styku państwo-Kościół. Podobno w ministerstwie edukacji wstrzymano prace nad umożliwieniem uczniom zdawania matury z religii. Jest to tym bardziej niezrozumiałe (o ile to prawda), że wcześniej nowa minister deklarowała respektowanie ustaleń w kwestii wliczania oceny z religii do średniej, a dołączenie religii do przedmiotów maturalnych jest naturalną konsekwencją tego kroku, zmierzającego do „urównoprawnienia” tego przedmiotu w stosunku do innych. Minister boleśnie Ryszard Legutko przekonał się, że Kościół jest poważnym partnerem w relacjach z państwem i nie należy go lekceważyć. A jak wiadomo, lepiej uczyć się na cudzych błędach niż je powtarzać we własnych działaniach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.