To jest dziwne

Komentarzy: 11

ks. Artur Stopka

publikacja 02.12.2007 11:27

Jeszcze nie przeminął medialny szum wokół dziwacznej deklaracji rządu w sprawie in vitro, a już pojawiła się kolejna iskra na styku państwo-Kościół.

W odróżnieniu od niektórych swych poprzedników, premier Donald Tusk w exposé nie wspomniał ani słowem o Kościele. Nie odnotował roli, jaką Kościół odgrywa w polskim społeczeństwie (nie tylko kiedyś, ale również dzisiaj) ani nie zapowiedział, w jaki sposób on, jako szef rządu, widzi stosunki państwo-Kościół w najbliższych miesiącach i latach. Ponieważ exposé było bardzo długie, a pominięto w nim nie tylko tak ważny czynnik życia społecznego w naszej Ojczyźnie, jak Kościół, ale również związki zawodowe, można było się domyślać, że nowy rząd nie szykuje tu żadnych niespodzianek i problemów. Jednak już w pierwszych dniach pracy nowego rządu zaczęło się dziać coś dziwnego. Najpierw (nawet jeszcze zanim nowa ekipa uzyskała votum zaufania w Sejmie) pojawiły się sygnały, że rząd PO-PSL za jedną z ważniejszych kwestii uważa finansowanie z budżetu zabiegów in vitro. Złe wrażenie, jakie zrobiły oświadczenia w tej materii minister zdrowia Ewy Kopacz, pogłębiła wypowiedź samego premiera, który o stanowczych zastrzeżeniach Kościoła mówił do dziennikarzy w tonie co najmniej lekceważącym. Można odnieść wrażenie, że premier zbyt sobie wziął do serca zdanie napisane w zeszłym roku w Tygodniku Powszechnym, że pogląd Kościoła na in vitro „jest masowo ignorowany przez małżeństwa borykające się z problemami niepłodności”. Nie jest. Tygodnik mocno się zapędził, a ruch w ośrodkach adopcyjnych dowodzi, że mający problemy z poczęciem potomka katolicy chcą swą rodzicielską miłością otoczyć dzieci naturalnie zrodzone, a nie „wyprodukowane”. Jeszcze nie przeminął medialny szum wokół dziwacznej deklaracji rządu w sprawie in vitro, a już pojawiła się kolejna iskra na styku państwo-Kościół. Podobno w ministerstwie edukacji wstrzymano prace nad umożliwieniem uczniom zdawania matury z religii. Jest to tym bardziej niezrozumiałe (o ile to prawda), że wcześniej nowa minister deklarowała respektowanie ustaleń w kwestii wliczania oceny z religii do średniej, a dołączenie religii do przedmiotów maturalnych jest naturalną konsekwencją tego kroku, zmierzającego do „urównoprawnienia” tego przedmiotu w stosunku do innych. Minister boleśnie Ryszard Legutko przekonał się, że Kościół jest poważnym partnerem w relacjach z państwem i nie należy go lekceważyć. A jak wiadomo, lepiej uczyć się na cudzych błędach niż je powtarzać we własnych działaniach.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń ten artykuł Zagłosowało 23 osób.
Średnia ocena to 4,73.
Autopromocja

Reklama

Reklama