Sądząc z książek, artykułów i dokumentów Kościoła, na jakie można się było natknąć w ostatnich dziesięcioleciach można by sądzić, że to raczej kobiety mają kłopot z odnalezieniem się w Kościele katolickim. Każdy jednak, kto bywa na niedzielnej Mszy widzi, że mężczyźni też miewają z tym problem. Być może nawet poważniejszy.
Tezy arcybiskupa Gądeckiego przedstawione podczas Archidiecezjalnej Pielgrzymki Mężczyzn i Młodzieży Męskiej są dość śmiałe. Według niego to sam Kościół ponosi winę za brak mężczyzn w Kościele, oceniając sukces duszpasterski wedle kryteriów rodzinnego zjazdu: ile osób się zjawiło i czy wszyscy byli zadowoleni. Tymczasem takie stawianie sprawy zniechęca mężczyzn, którzy ponad zajmowanie się samymi sobą stawiają zmienianie świata. Dlatego – zdaniem arcybiskupa Gądeckiego – Kościół musi zmienić sposób prowadzenia duszpasterstwa mężczyzn na taki, który odpowiadałby ich męskiej osobowości. „Jeśli chcemy mieć w Kościele mężczyzn śmiałych i szukających wielkości, musimy zrobić to co Chrystus, czyli obiecać im cierpienie, ciężkie próby i trud” – radził Arcybiskup. Trudno z postawioną przez Arcybiskupa diagnozą się nie zgodzić. Kłopot tylko z wprowadzeniem w życie „metod leczenia”. W czasach stabilizacji, względnej sprawiedliwości i porządku takich wielkich wyzwań trochę chyba brakuje. I nie jest to jedynie problem Kościoła. Obawiam się że cała nasza dzisiejsza kultura jest dość mocno sfeminizowana. Przebić się w niej męskiemu spojrzeniu na świat jest dość trudno. Choćby ostatnia dyskusja na temat klapsów. Zdrowy rozsądek ojców i matek nie widzi tutaj większego problemu. Widzą go psychologowie (czy w naszej rzeczywistości nie w zdecydowanej większości kobiety?) twierdząc, że każde uderzenie dziecka zostawia blizny na jego psychice. Niechętnie za to mówią, jakie ropiejące rany zostawia w psychice dziecka pozwolenie na terroryzowanie starszych, jednak nie w tym rzecz. Problem w tym, że rozwiązywanie konfliktów przy użyciu siły jest w świecie męskim pewną normą. Zbytnie piętnowanie takiego zachowania, przedstawianie go jako wyraz totalnego zdziczenia, kłóci się z męskim widzeniem świata, w którym nawet w bijatykach jest miejsce na uczciwość, honor i rycerskość. Niestety, mam wrażenie że paniom psychologom i pedagogom często zupełnie nie mieści się to w głowie. A przykładów na nieliczenie się z męską perspektywą widzenia świata można znaleźć więcej. Wychowawca na koloniach może zachęcać do rozgrywanych nocą podchodów czy innych tego typu gier. Uczą odwagi, zaradności i wielu innych, bardzo pożytecznych cech. Biada mu jednak, gdy zdarzy się coś złego. Wtedy prokurator i dziennikarze nie będą mówili o mądrym wychowywaniu młodzieży, ale o nieodpowiedzialnym wychowawcy. A przecież nie da się wychować twardych, odważnych mężczyzn ciągle na nich dmuchając i chuchając. Niestety, nasz system bezlitośnie ściga popełniającego błąd wychowawcę, a przymyka oko na dealerów narkotyków. Jakby narkomania nie była śmiertelną chorobą… Póki co chyba jeszcze nam nie grozi, że z Kościoła rzymsko-katolickiego staniemy się Kościołem żeńsko-katolickim. Na pewno jednak warto w duszpasterstwie trochę bardziej mężczyzn zauważać. Gdyby przy okazji miało się to przyczynić do promocji męskiego widzenia świata w dzisiejszej kulturze, też byłoby dobrze. Bo bez większych czy mniejszych wyzwań mężczyznom pozostaje tylko pusta zabawa…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.