W środę 13 maja 1981 roku o godzinie 17.19 na Placu Świętego Piotra rozległ się huk dwóch strzałów z pistoletu.
Gdy po pięciu miesiącach choroby i rekonwalescencji Papież powrócił na Plac Świętego Piotra, dziękował gorąco wszystkim, którzy ratowali jego życie, jak również wszystkim, którzy otaczali go modlitwą na całym świecie. Wtedy to również, podczas kilku audiencji generalnych, odsłonił cząstkę swoich przeżyć duchowych z okresu, kiedy przebywał w szpitalu. „Czyż mogę zapomnieć, że wydarzenie na Placu Świętego Piotra miało miejsce w tym dniu, w którym od sześćdziesięciu z górą lat wspomina się w portugalskiej Fatimie pierwsze pojawienie się Matki Chrystusa ubogim wiejskim dzieciom? Wszak we wszystkim, co mnie w tym właśnie dniu spotkało, odczułem ową niezwykłą macierzyńską troskę i opiekę, która okazała się mocniejsza od śmiercionośnej kuli”. „Bóg pozwolił mi doświadczyć w ciągu minionych miesięcy cierpienia, pozwolił mi doświadczyć zagrożenia życia. Pozwolił mi równocześnie jasno i dogłębnie zrozumieć, że jest to szczególna Jego łaska dla mnie samego jako człowieka, a równocześnie — z uwagi na posługę, którą sprawuję jako Biskup Rzymu i Następca Świętego Piotra - łaska dla Kościoła”. „Poprzez moje własne doświadczenie odczułem jeszcze szczególniejszą bliskość z tymi wszystkimi, którzy w jakimkolwiek miejscu ziemi i w jakikolwiek sposób cierpią prześladowania dla Imienia Chrystusowego. A także z tymi wszystkimi, którzy ponoszą ucisk dla świętej sprawy człowieka i jego godności. Dla sprawiedliwości i pokoju w świecie. Z tymi wreszcie, którzy tę swoją wierność przypieczętowali śmiercią”. Wydarzenia z tamtego okresu pozostały na zawsze w sercu Jana Pawła II. Przeżywał je również na modlitwie, szczególnie w każdą rocznicę zamachu, odprawiając po południu Mszę Świętą dziękczynną w swojej prywatnej kaplicy z najbliższymi osobami. W testamencie napisał słowa, wyrażające jego najgłębsze przekonanie: „W dniu 13 maja 1981 roku, w dniu zamachu na Papieża podczas audiencji na Placu Świętego Piotra, Opatrzność Boża w sposób cudowny ocaliła mnie od śmierci. Ten, który jest jedynym Panem Życia i śmierci, sam mi to życie przedłużył, niejako podarował na nowo. Odtąd ono jeszcze bardziej do Niego należy”. Choć był ofiarą zamachu i do śmierci nosił blizny po odniesionych ranach, Jan Paweł II nie zmienił swojego stylu pasterzowania. Przynaglany miłością Chrystusa, nie szczędził sił w głoszeniu Ewangelii wszystkim narodom, w utwierdzaniu braci w wierze, w niesieniu pociechy ludziom, zwłaszcza cierpiącym. Zamach i przebyte po nim operacje nadwerężyły jednak zdrowie i siły fizyczne Papieża. Coraz częściej nękały go choroby, których nie ukrywał. 12 lipca 1992 roku, podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański, „zwierzył się”, że wieczorem udaje się do kliniki Gemelli na badania lekarskie. Wiadomość w krótkim czasie dotarła na wszystkie kontynenty, wzbudzając powszechny niepokój. W dniu zamachu cierpienie wtargnęło w życie Ojca Świętego nagle. Obecnie weszło w jego życie w sposób naturalny i dlatego jeszcze bardziej wzruszało ludzi. Jan Paweł II, który przez wielu był postrzegany jako człowiek o niespożytych siłach i niestrudzonej aktywności, teraz stawał przed światem dotknięty chorobą; jego zdrowie było nadwątlone przez doświadczenia minionych lat. Badania i analizy diagnostyczne wykonane w klinice wykazały, że w jelicie grubym powstał duży guz; trzeba było przeprowadzić operację i dokonać również usunięcia pęcherzyka żółciowego z uwagi na obecność kamieni. Gdy ktoś z najbliższego otoczenia napomknął o cierpieniach związanych z zabiegiem przewidzianym na 15 lipca, Ojciec Święty powiedział: „Kościół potrzebuje cierpienia”. A innym razem: „Czymże są moje cierpienia wobec cierpień Jezusa”. Przez cały czas pobytu w szpitalu Papież nie zaprzestawał modlitwy osobistej i liturgicznej. Codziennie odmawiał brewiarz i celebrował Eucharystię, leżąc w łóżku, a później - gdy poczuł się już lepiej - siedząc w fotelu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.