To było przerażające. Pamiętam, że gdy usłyszałem wiadomość o ataku
terrorystów na World Trade Center w Nowym Jorku pomyślałem: „Zaczyna się
trzecia wojna światowa. Niech Bóg ma nas w swej opiece".
Samolot prosto w oczy
Zawrócony Praimnath zdążył dotrzeć do siedziby banku Mizuho na 81. piętrze południowego wieżowca i o dziewiątej znowu tkwił przy swoim biurku. Z gabinetu rozciągał się wspaniały widok na Zatokę Nowojorską ze Statuą Wolności na Wyspie Liberty w dole i dalej na gęsto zabudowany brzeg Jersey. Kiedy więc jego gospodarz siedział ze słuchawką przy uchu, zapatrzony w błękit za oknem, mógł dostrzec nadlatujący samolot. Olbrzymi, szary, ze stylizowaną literą U na ogonie. Walił wprost na niego!
Przerażony Praimnath z krzykiem upuścił słuchawkę i schował się pod biurko. Uszy rozdarł mu potworny huk. W jednej chwili gigantyczne skrzydło boeinga przeorało całe pomieszczenie, miażdżąc wszystko na swojej drodze, i wbiło się w drzwi pięć metrów od skulonego pod biurkiem człowieka. Pod ciosem zapadł strop. (...) Ze wszystkich sprzętów przetrwało na swoim miejscu tylko to jedno jedyne stalowe biurko, pod którym przycupnął Praimnath.
Smród benzyny był taki, że człowiek aż się dusił. Tymczasem Praimnath był uwięziony w gruzach własnego biura! W desperacji zaczął rozpaczliwie walić w resztki ściany i wrzeszczeć, wzywając pomocy.