Reklama

Trzy cuda z Lourdes

Lourdes to nie tylko spektakularne i uznane przez Kościół cuda. To również anonimowe, ukryte dobro, które dzieje się tam na co dzień.

Reklama

Lourdes nigdy nie było na mapie moich pielgrzymkowych priorytetów. Pewnie dlatego jakiś czas temu w ciągu jednego roku znalazłem się tam – „za karę” – aż dwa razy. Nie będę w tym miejscu pisał o uzdrowieniach uznanych przez naukę i Kościół za niewytłumaczalne. Powiem o trzech spotkaniach i rozmowach, jakie tam odbyłem, a  które nadają słowu „cud” nieco szerszego znaczenia.

Dr Patrick Thellier jest dyrektorem Centrum Medycznego w Lourdes. Co tydzień dostaje listy i dokumentację przebiegu choroby od osób, które twierdzą, że doznały uzdrowienia. Osobiście też bada na miejscu poszczególne przypadki. Ale opowiedział mi również o czymś innym. Thellier często występuje w telewizji francuskiej, gdzie uczestniczy w różnych debatach z innymi lekarzami. - Ludzie ze środowiska na antenie wyśmiewają mnie, że zamiast zajmować się „prawdziwą” medycyną, bawię się w jakieś zabobony. Ale zaraz po programie, już poza kamerami, ci sami lekarze podchodzą do mnie i pytają, jak dojechać do Lourdes, chcą dowiedzieć się więcej o uzdrowieniach – mówił mi Thellier.

W starym młynie, w którym przez lata mieszkała rodzina Soubirous, jest dzisiaj muzeum z pamiątkami po Bernadecie. Na piętrze mieszkanie i mały sklepik, w którym spotkałem Françoise Soubirous, prawnuczkę brata Bernadety, Jeana-Marie. Ma 26-letniego syna, który od dzieciństwa nie słyszy. Nie ma pretensji do świętej krewnej, że nie „załatwiła” cudu. – Bernadeta ma cały świat na głowie, wszyscy proszą ją o wstawiennictwo i modlitwę o uzdrowienie, więc dlaczego akurat my mielibyśmy być wyróżnieni, skoro tyle cierpienia jest na świecie?

Siostra Klaudia prowadzi w Lourdes dom dla bezdomnych i azylantów. Zaczęło się od Jeana, którego spotkała na ulicy i zaprosiła do domu. – Na początku uciekał, ulica była jego światem. Potem został, ale spał przy otwartych drzwiach i oknie. W końcu udało się wynająć ten dom i fama się rozeszła po środowisku – opowiadała mi w czasie spotkania.

Kiedy Jean zmarł, na pogrzeb przyszło niemal całe miasteczko, a burmistrz usiadł w ławce z wiernymi. Dlaczego w ogóle Jean przyjechał do Lourdes? Chciał spełnić pragnienie swojej matki, która obiecała sobie odbyć tę pielgrzymkę. Nie zdążyła, bo za wcześnie zmarła. Jean chciał to zrobić za nią. I został tu 30 lat, a dom zaczął przyciągać wszystkich odrzuconych lub dobrowolnie wybierających tułaczkę. – Kiedyś przyjęłam Chorwata, który uciekł z kraju. Jego matka nie chciała go znać. Pisał do niej listy, ona milczała. I nagle którejś nocy podjechała tu taksówka. Wysiadła starsza kobieta, Chorwatka, zapytała o syna. Przegadała z nim całą noc. Później musiała wracać. A Chorwat zmarł 2 tygodnie później. I to nie są cuda?

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| LOURDES

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
1°C Niedziela
rano
3°C Niedziela
dzień
4°C Niedziela
wieczór
3°C Poniedziałek
noc
wiecej »

Reklama