W poniedziałek w 20. rocznicę wybuchu ludobójstwa w Rwandzie do Kigali przybyło kilkanaście delegacji. Na uroczystości kładzie się cieniem odnowienie napięć między Paryżem a prezydentem Paulem Kagame, który znów oskarżył Francję o udział w masakrze.
Kagame i sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun zapalili wspólnie znicz w miejscu upamiętniającym w stolicy Rwandy ofiary ludobójstwa.
ONZ nadal, po 20 latach, czuje "wstyd", że nie było w stanie zapobiec ludobójstwu w 1994 roku - oświadczył Ban Ki Mun. Przypomniał "niezwykłą odwagę" misji ONZ w Rwandzie i wyjaśnił: "Mogliśmy byli zrobić o wiele więcej. Siły pokojowe zostały wycofane z Rwandy w chwili, gdy były najbardziej potrzebne".
Kagame podczas uroczystości zaatakował w słabo zawoalowany sposób Francję za jej kontrowersyjną rolę w masakrze. "Żaden kraj nie jest na tyle potężny - nawet jeśli za taki się uważa - by zmienić fakty" - powiedział po angielsku, a następnie już po francusku: "ostatecznie fakty są niezbite", co wywołało aplauz 30 tys. widzów na stadionie Amaharo.
Kigali utrzymuje, że francuska operacja militarno-humanitarna z czerwca 1994 roku pod egidą ONZ, z udziałem 2500 żołnierzy, była przykrywką dla udzielenia pomocy w ucieczce Hutu odpowiedzialnym za ludobójstwo. Paryż temu zaprzecza.
W opublikowanym w niedzielę wywiadzie w "Jeune Afrique" Kagame oskarżył też Francję (podobnie jak i Belgię, która sprawowała powiernictwo nad terytorium Ruanda-Urundi) o "bezpośrednią rolę w przygotowaniu ludobójstwa" popełnionego przez Hutu na Tutsi i branie udziału "w samych egzekucjach".
Komunikat francuskiego MSZ określił te oskarżenia jako "ciężkie i niezgodne z rzeczywistością", a w poniedziałek władze Rwandy oświadczyły, że obecność ambasadora Francji Michela Flescha na obchodach w Kigali jest niepożądana.
Wcześniej Francja poinformowała o anulowaniu wizyty, którą miała złożyć w Kigali minister sprawiedliwości Christiane Taubira. Rzecznik francuskiego MSZ powiedział, że sobotnia decyzja była skutkiem oskarżania Paryża o udział w zbrodni.
Były szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner, który doprowadził do zbliżenia Paryża i Kigali w 2010 roku, zaprzeczył w niedzielę w radiu RFI jakiemukolwiek "bezpośredniemu udziałowi" Francji w ludobójstwie z 1994 roku.
Zdaniem władz Rwandy i części krytyków, także Francuzów, rząd ówczesnego prezydenta Francji Francois Mitteranda udzielał w 1994 r. zbytniego poparcia zdominowanemu przez Hutu rządowi Rwandy. Wielu członków tego rządu, w tym odpowiedzialni za masakry, znalazło we Francji bezpieczne schronienie i żyło tam spokojnie przez lata.
Rząd francuski przyznał w przeszłości, że w sprawie Rwandy popełnił poważne błędy, niezmiennie odrzuca jednak ponawiane przez Kagamego oskarżenia, a z kolei Kigali wciąż domaga się przeprosin.
W 2008 r. powołana w Rwandzie komisja orzekła, że Francja wiedziała o przygotowaniach czynionych przez Hutu przed ludobójstwem oraz pomagała szkolić bojówki Hutu, które później uczestniczyły w masakrach.
Jednocześnie Zachód, z USA na czele, odczuwając wyrzuty sumienia, skoro nie przeszkodził w masakrach, otwiera oczy na obecną rolę Rwandy w regionie. Oskarżana jest ona zwłaszcza o destabilizowanie Demokratycznej Republiki Konga i mordowanie rwandyjskich dysydentów w RPA.
Rwanda, od dawna lubiana przez darczyńców, korzysta ze "wstydu i poczucia winy w związku z ludobójstwem", jakie odczuwają amerykańscy dyplomaci, ale także Brytyjczycy i ONZ - powiedział Richard Downie z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) w Waszyngtonie.
Kraje Zachodu jedynie w skromnym stopniu protestują przeciwko, jak je nazywają, demokratycznym niedociągnięciom w Rwandzie, wdzięczne za stworzenie przez Paula Kagame oazy porządku po tragedii ludobójstwa, której nie zapobiegły. Ale po cichu wyrażają zaniepokojenie, że asertywne poczynania prezydenta w kraju przekładają się na nazbyt śmiałe ingerowanie w sprawy niestabilnego regionu.
W 2012 roku w raporcie ONZ rząd Kagamego został oskarżony o wspieranie ugrupowań rebeliantów na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga, co skłoniło Zachód do wstrzymania części pomocy dla Kigali.
Jak powiedział Reuterowi starszy rangą zachodni dyplomata, wydaje się, że Kigali coraz mniej zważa na ryzyko zerwania ze społecznością międzynarodową. Rwanda energicznie zaprzecza oskarżeniom o mieszanie się w sprawy innych państw afrykańskich.
Walki etniczne rozpoczęły się wkrótce po uzyskaniu przez Rwandę niepodległości w 1962 roku. Władzę przejęli stanowiący większość Hutu, plemię trudniące się rolnictwem, a pasterze Tutsi zaczęli masowo emigrować, głównie do Burundi i Ugandy. Plemię to, będące mniejszością etniczną, od wieków rządziło krajem. W 1990 roku wybuchła wojna domowa, której początek dał atak partyzantów z emigracyjnego ugrupowania Tutsich w Ugandzie.
Sytuacja zaostrzyła się, kiedy 6 kwietnia 1994 roku zestrzelony został samolot z prezydentem kraju Juvenalem Habyarimaną. O jego śmierć Hutu oskarżyli Tutsich. Bojówki Hutu do lipca wymordowały od 800 tys. do miliona Tutsich - jedną dziesiątą ludności. Stacjonujące wtedy w Rwandzie wojska ONZ były bezsilne, gdyż ich mandat nie pozwalał na akcje zbrojne. 21 kwietnia Rada Bezpieczeństwa ONZ podjęła decyzję o wycofaniu większości sił UNAMIR. Wydając rezolucję potępiającą zbrodnie, nie określiła ich jako ludobójstwo. 23 czerwca, za zgodą ONZ, do Rwandy wkroczyły wojska francuskie. W sierpniu Tutsi przejęli władzę. Według obserwatorów ONZ wojska rządowe dokonały w drugiej połowie roku masowych mordów na Hutu w obozach dla uchodźców.
Konferencja odbywała się w dniach od 13 do 15 listopada w Watykanie.
Minister obrony zatwierdził pobór do wojska 7 tys. ortodoksyjnych żydów.
Zmiany w przepisach ruchu drogowego skuteczniej zwalczą piratów.
Europoseł zauważył, że znalazł się w sytuacji "dziwacznej". Bo...