Znany jako odtwórca roli Jezusa w "Pasji" James Caviezel i jego żona przygarnęli dwoje małych dzieci z rakiem mózgu.
Zaczęło się od tego, że przyjaciel aktora, znanego z wystąpień w obronie życia nienarodzonych, powiedział mu:
- Jesteś pro-life. Wiesz co? Jeśli naprawdę wierzysz w to, co mówisz, adoptuj dziecko - ale nie byle jakie, tylko takie z poważnym problemem.
Caviezel był kompletnie przerażony taką wizją, ale w głębi serca wiedział, że Bóg tego od niego oczekuje.
Pierwszy był chiński chłopiec imieniem Bo. Tuż po urodzeniu został porzucony w pociągu. Do piątego roku wychowywał się w sierocińcu. Powiedziano mu, że nigdy nie miał mamy, że wziął się z błota. Miał dużego, widocznego gołym okiem raka mózgu.
- Spojrzałem mu w oczy i - choć brzmi to jak sentymentalna bzdura, to mówię prawdę - usłyszałem w sercu, jak ten chłopiec woła do mnie: "Pokochasz mnie?" - opowiada aktor.
Drugim adoptowanym przez Caviezelów dzieckiem miała być zdrowa, nowo narodzona dziewczynka. Ale zanim adopcja doszła do skutku, James i jego żona Kerri poznali pięcioletnią dziewczynkę, także z rakiem mózgu. Wiedzieli, że zdrowy noworodek bez trudu znajdzie dobrą rodzinę, w przeciwieństwie do ciężko chorej pięciolatki.
Jej adopcja okazała się wielkim błogosławieństwem. James stwierdził nawet, że odtąd stał się innym człowiekiem. - Dennis Quaid (kolejny hollywoodzki aktor - przyp. jdud.), kiedy urodził się jego syn Jack, powiedział mi, że doświadczył emocji, o jakich nawet nie przypuszczał, że istnieją - wspomina Caviezel i dodaje, że podobnie było i z nim. - To było coś, co mnie porwało. Zawsze myślałem, że jeśli zdecydujemy się na adopcję, to nie będzie takie samo uczucie, jak gdybyśmy mieli genetycznie własne dzieci. Nic jednak nie jest dalsze od prawdy - opowiada.
Bo i jego siostra LeLe przeszli kilka operacji. Zwłaszcza nowotwór Bo był szczególnie trudny do zwalczenia. Bo ma dziś 13 lat. Dostał wyróżnienie w konkursie gimnastycznym. Jego siostrzyczka jest małą baleriną.
Ich tata czuje się spełniony bardziej niż się spodziewał. - Wybraliśmy trudniejszą drogę. Tym właśnie jest dla mnie wiara. Jest działaniem. Jak Samarytanin - mówi James Caviezel, podkreślając, że nie mówi tego, by zwrócić na siebie uwagę, ale by zachęcić innych.
jjlowe58
Children Are A Gift: Jim and Kerri Caviezel
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.