Migrantom trzeba nieść ratunek, a nie tylko chronić przed nimi granice Unii Europejskiej. W tym duchu kościelne i pozarządowe organizacje charytatywne i pomocowe komentują zmianę unijnej strategii odnośnie do nielegalnych migrantów przybywających na Stary Kontynent głównie drogą morską.
Kończy się właśnie operacja Mare Nostrum mająca na celu głównie ratowanie i od listopada rozpoczyna się akcja Tryton, nastawiona przede wszystkim na uszczelnianie unijnych granic. Ta zmiana perspektywy, jak podkreślają ludzie z pierwszej linii pomocy migrantom, przyczyni się znacznie do wzrostu liczby ofiar.
„Wygląda na to, że chcemy zamknąć oczy na to, co Papież Franciszek nazwał «hańbą świata». Naszym zadaniem jest otwarcie korytarzy humanitarnych, ale zanim do tego dojdzie, musimy chronić migrantów na tym ostatnim i najbardziej niebezpiecznym odcinku ich drogi. Nie możemy się na nich zamykać” – podkreśla Bernardino Guarino, odpowiedzialny za projekty pomocowe z ramienia Centrum Astalli, będącego w Rzymie siedzibą Jezuickiej Służby Uchodźcom.
Przestrzega on, że wraz z operacją Tryton liczba ofiar może wzrosnąć nawet trzykrotnie. Tym samym coraz częściej możemy stawać się świadkami takich tragedii, jak ta u wybrzeży Lampedusy, która kosztowała życie 368 afrykańskich uchodźców i dała początek operacji Mare Nostrum. Wydaje się, że wygrał czynnik ekonomiczny, a nie ludzki. Mare Nostrum kosztowało Italię rocznie prawie 115 mln euro, a w związku z Trytonem kraj ten poniesie zero kosztów.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.