Sekretariat Generalny Synodu Biskupów ogłosił 9 grudnia "Lineamenta" na październikowy synod o rodzinie. Od wczoraj mamy już po polsku owych 46 pytań, które mają służyć refleksji o rodzinie i synodzie.
Tekst trudny? Trochę. Dlatego warto czytać go razem z tzw. Relacją, do której treści pytania nawiązują. Wtedy wszystko staje się jaśniejsze. Mimo to odrobinę współczuję tym, którzy będą przygotowywali odpowiedzi na te pytania. Bo w wielu przypadkach taka odpowiedź nie będzie łatwa. Będzie wymagała sporej dozy samokrytyki, że do tej pory robiliśmy za mało. Nie tylko zresztą dla rodzin. W ogóle: w całym duszpasterstwie robimy ciągle za mało.
Nie piszę tego jako krytyk Kościoła. Raczej jako człowiek, który sam często zmaga się z wątpliwościami, że pracuje za mało, że można by zrobić więcej i znacznie lepiej. Sęk w tym, że nieraz zwyczajnie brakuje na to sił. Bo ogrom zadań, za które by się trzeba wziąć, jest nie do przerobienia przez wąska grupę zaangażowanych wariatów. Gdy do tego dochodzi zniechęcenie ilomaś tam nieudanymi próbami....
Czytam konkretny, 29 punkt dokumentu:
Jak katecheza inicjacji chrześcijańskiej przedstawia otwartość na powołanie i misję rodziny? Jakie działania postrzegane są jako najpilniejsze? Jak proponować więź między chrztem - Eucharystią a małżeństwem? W jaki sposób podkreślić charakter katechumenatu i mistagogii, jaki często przybierają kursy przygotowania do małżeństwa? Jak zaangażować w to przygotowanie wspólnotę?
Zadanie przed którym staje Kościół na pewno przerasta siły „funkcyjnych”: księży, katechetów, czy w tym wypadku także osób pomagających w przygotowaniu do małżeństwa. Przecież żeby przeżywać małżeństwo w duchu wiary trzeba jednocześnie być człowiekiem wierzącym. I to takim, który wszystko ma z grubsza dobrze poukładane; który powiedział Chrystusowi „tak”, który wie po co przyjął chrzest i bierzmowanie i po co regularnie karmi się Ciałem Pańskim. Do tego potrzeba by albo katechezy szkolnej, która wypuszcza (prawie) samych dojrzałych chrześcijan (w dzisiejszych uwarunkowaniach utopia) albo jakiejś sensownej katechezy dorosłych. Nawet pominąwszy już to, jak dorośli mają znaleźć na nią czas, rodzi się pytanie jak miałaby by być prowadzona.
Uczestniczyłem niedawno w katechezie przedchrzcielnej. Parę słów przypomnienia po co jest chrzest, a potem wyjaśnienie co po kolei w czasie Mszy się robi. Nie wiem kim byli ludzie którzy razem ze mną w niej uczestniczyli. Ale myślę, ze jeśli nie byli jakoś mocniej związani z Kościołem, to wszystkie te obrzędy towarzyszące chrztowi ich dziecka mimo uczestniczenia w tej katechezie będą dla nich kompletnie pustymi gestami....
Nie, nie mam pretensji do prowadzącego katechezę księdza. Wiem że to rodzice i chrzestni nie mają za dużo czasu, a on zwyczajnie się dostosował. Ale nawet gdyby, to przecież – i tu dochodzimy do sedna sprawy – wysłuchanie iluś tam nauk niewiele da, jeśli człowiek nie jest jednocześnie wprowadzany w wiare czy w wierze nie jest prowadzony. A do tego trzeba całej rzeszy animatorów, którzy gotowi by byli tracić czas na zwyczajne spotkanie. My tymczasem, z braku sił własnych i chętnych do takiej pomocy, zwyczajnie problem odfajkowujemy. Nie wchodząc w głąb, nie słuchając pytań serca i sercu nie odpowiadając. Ot, procedura zamiast spotkania, które ma pogłębić wiarę....
Konkluzja? Sporo się mówi o potrzebie zaangażowania świeckich w Kościele. Nie chcę wchodzić w toczone na ten temat dyskusje. Wiem tylko, że jeśli Kościół nie chce zamienić się w jakiś urząd pilnujący spełniania formalnych wymogów, to sensowna współpraca księży i ogromnej rzeszy świeckich w duszpasterstwie jest po prostu koniecznością.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.