Trzeba woli, by się zaangażować. Europejski szczyt wskazuje, że politycy nie mają na to ochoty.
Watykan wyraził rozczarowanie wynikiem unijnego szczytu w sprawie imigrantów, który odbył się wczoraj w Brukseli. Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących stwierdził, że zawarte porozumienie jasno pokazuje, iż „Europa daje pieniądze, ale nie chce, by jej przeszkadzano” – informowało w ostatni piątek Radio Watykańskie. Nie da się ukryć: jest w tym sporo racji. Nie przeszedł nawet dość kuriozalny postulat przyjęcia w Europie 5 tysięcy emigrantów. Kuriozalny, bo Międzynarodowa Organizacja Morska dzień wcześniej szacowała, że w ciągu najbliższego roku do Europy może chcieć się przedostać pół miliona emigrantów.
Zwiększono środki na operacje morskie Tryton i Posejdon. W obu tych akcjach chodzi przede wszystkim o patrolowanie granicy morskiej Unii Europejskiej w odległości 30 mil od wybrzeża. Cel: powstrzymanie przemytników ludzi. Postawienie tamy biznesowi żerującemu na nieszczęściu.
Problem w tym, że tego biznesu nie da się powstrzymać, póki będą chętni by płynąć do Europy w poszukiwaniu nowego, lepszego życia. W poszukiwaniu bezpieczeństwa. Stabilizacji. Ludzie decydujący się na podróż morską są wystarczająco zdeterminowani, by zaryzykować życie swoje i swoich rodzin. Nadal będą próbować. Chyba, że stworzy się im inną szansę bezpiecznej emigracji. Dopóki w Afryce trwają wojny, prześladowania na tle religijnym, nędza i głód nie uda się powstrzymać ludzi przed próbą ratowania swojego życia.
Ważny jest w tym kontekście apel Wspólnoty św. Idziego o natychmiastowe otwarcie korytarzy humanitarnych, które postawią tamę „podróżom śmierci”. Wspólnota ta gotowa jest zająć się - wraz z Federacją Kościołów Ewangelickich - ich organizacją i – co ważne - zapewnić finansowanie. Jej przewodniczący podkreśla także potrzebę stworzenia nowej polityki azylowej, obejmującej prócz uchodźców wojennych także ofiary prześladowań na tle religijnym, osoby emigrujące z powodu nędzy i głodu.
Trzeba dodać: nie wystarczy pozwolić tym ludziom wylądować. Trzeba jeszcze pomóc im zaadaptować się w nowych warunkach. Nauczyć języka. Stworzyć szansę pracy. Tak przemyśleć procedurę, by nie tworzyła rzeszy ludzi wykluczonych, żyjących z pomocy społecznej i koczujących na ulicach. Ciężaru utrzymania takiej masy ludzi nie udźwigniemy.
Najlepiej byłoby gdyby mogli zostać u siebie. Ale na to trzeba więcej pieniędzy, niż na patrolowanie granic. Skąd je wziąć? Na przykład ze zmniejszenia wydatków na zbrojenia. Wystarczyłby mały procent rocznych wydatków, by w dużej mierze rozwiązać problem migracji – przypomina kard. Antonio Maria Vegliò, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących. Trzeba też woli radykalnego rozwiązania konfliktów i ukrócenia prześladowań. Być może kosztem partykularnych interesów poszczególnych państw…
Trzeba woli, by się poważnie zaangażować. Europejski szczyt wskazuje, że politycy nie mają na to ochoty. Dobrze, że pojawiają się inicjatywy ze strony kościołów. Może to kropla w morzu potrzeb, ale lepsza kropla niż nic.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.