Choć, jak sam przyznaje, należałoby to uznać za „małoduszność", publicysta rzymskiego dziennika „La Repubblica" Gad Lerner porównuje wizytę Benedykta XVI w Izraelu z podróżą Jana Pawła II.
„Tym bardziej – jak dodaje – że późniejsze wrażenie, jakie zachowaliśmy z tego nadzwyczajnego wydarzenia, wyparło z naszej pamięci uczucia nieufności i sceptycyzmu, z jakimi izraelska opinia publiczna powitała Karola Wojtyłę w marcu 2000 roku, choć potem została przez niego podbita”. Lerner przypomina, że polski papież dokonał tego na dwóch płaszczyznach: pozdrowił prezydenta Izraela jako „przedstawiciela pamięci narodu żydowskiego w ciągu wieków i tysiącleci”, a także stał się „Żydem wśród Żydów”, wkładając karteczkę ze swym „mea culpa” w szczelinę Ściany Płaczu. „Z sercem i pokorą wierzącego, jak on to potrafił, pokonał przeszkodę teologii. Trudno żądać, aby papież teolog, skłonny do pogodzenia wiary i rozumu doktryny powtórzył zapał papieża mistyka” - pisze Gad Lerner. Jego zdaniem, „wysiłek, jakiego podjął się Joseph Ratzinger, nie jest sentymentalny, lecz teoretyczny, a więc pod pewnymi względami trudniejszy”. Tym też autor tłumaczy, dlaczego w Yad Vashem Benedykt XVI „wolał zrezygnować z odwołań natury samokrytycznej, śmiało wprowadzone przez poprzednika na temat odpowiedzialności Kościoła za za dojrzewanie XX-wiecznej eksterminacji, którą splamiło się tak wielu ochrzczonych”. W tym samym dzienniku wysłannik do Jerozolimy Marco Politi obficie cytuje krytyczne uwagi do papieskiego przemówienia w Yad Vashem, m.in. prezesa instytutu, Awnera Shalewa, który powiedział, że „papież nie nazwał ani razu wprost prześladowców, to jest niemieckich nazistów”. ml (KAI Rzym) / ju.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.