Nauczyciele nie potrzebują instrukcji, jak "tępić homofobię" - uważa prof. Aleksander Nalaskowski. W rozmowie z KAI pedagog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu skomentował plany Kampanii Przeciw Homofobii, która od września chce prowadzić szkolenia dla nauczycieli licealnych i gimnazjalnych.
Celem szkoleń ma być nauczanie tolerancji i walka ze stereotypami na temat homoseksualizmu. - Czy grozi nam jakaś epidemia, że nauczyciele mają przechodzić szkolenia? – pytał retorycznie naukowiec. – To tak, jakby poddać się terapii, ale czy polskie szkoły potrzebują właśnie tej terapii? – zastanawiał się. Zdaniem naukowca osoby z wykształceniem pedagogicznym z pewnością potrafią rozwiązywać sami problemy, z jakimi się spotykają, uprawiając swój zawód, a jeśli chcą się doszkolić, powinni sami wybierać sobie kursy uzupełniające. Komentując fakt, że to dyrektorzy będą podejmować decyzję, czy chcą, aby takie szkolenia przeszli nauczyciele, prof. Nalaskowski stwierdził, że ci sami dyrektorzy, którzy nie mogą decydować o finansach, którzy nie mogą decydować o programach szkolnych, czy o przebiegu egzaminów, gdyż leży to w gestii MEN, zostają w tym wypadku obdarowani władzą zbiorowego decydowania o tym, czy pedagogom potrzebna jest taka wiedza. - Jest to dla mnie ukrytym szukaniem rynku zbytu na usługi homoseksualne dorosłych wśród dzieci. Nie jest to żadna „kampania przeciw homofobii”, tylko pokazywanie, że „gej jest OK”. Jest to PR, który ma przekonać, że warto być gejem. Jest to prześladowanie zdrowej większości społecznej – mówił profesor. Kampania Przeciw Homofobii ma zamiar rozpocząć akcję szkoleniową w nadchodzącym roku szkolnym. Marta Abramowicz z KPH powiedziała Dziennikowi, że szkolenia „mają przybliżyć nauczycielom wiedzę o homoseksualistach oraz nauczyć ich, jak rozmawiać z uczniami na te tematy”. Przeciw projektowi zaprotestowało Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi w liście do min. edukacji Katarzyny Hall. Na stronach internetowych Stowarzyszenie publikuje odpowiedź podsekretarz stanu Zbigniew Włodkowski, który stwierdza, że ministerstwo nie ma kompetencji, by organizować podobne szkolenia, uprawnienia takie posiadają jedynie dyrektorzy szkół. - Ponieważ z moich obserwacji wynika, że dla przytłaczającej większości ludzi wychowanie jest rzeczą niedostępną, więc szanse, by zaprotestowali rodzice są niewielkie, to dyrektorzy powinni podjąć decyzję i nie godzić się na organizowanie takich szkoleń w placówkach, którymi kierują – uważa prof. Nalaskowski. aw / Warszawa
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.