Oddziaływanie Kościoła odbywa się poprzez - dobrze rozumiane - „zarażanie".
Dlatego podstawową troską Kościoła w Polsce są nowi młodzi księża, którzy będą
„zarażać" Ewangelią - mówi w rozmowie z KAI bp Wiesław Mering.
Jak ocenia Ksiądz Biskup Kościół w okresie 20 lat wolności. Z badań wynika że jego społeczny wizerunek, jeśli chodzi o zaufanie do niego jako instytucji, zmienił się na gorsze.
– Kiedy zostawałem księdzem, 37 lat temu, sytuacja była zupełnie inna. Wtedy ludzie na nas czekali, darzyli zaufaniem „na kredyt”. Moim alumnom ciągle uświadamiam: dzisiaj na zaufanie musicie zapracować swoją postawą, solidnością, zaangażowaniem i entuzjazmem. Przyczyny tych zmian na pewno są różne, chociaż ja dodałbym do nich antyklerykalizm, który po 1989 r. bardzo wyraźnie się ujawnił. Nie wymyślam tego dla usprawiedliwienia, to fakt socjologiczny, który chyba wszystkich nas w Kościele zaskoczył. Sądziliśmy, że wolność wreszcie odzyskana pomoże nam rozwiązać trudności, że nastanie epoka wzajemnej życzliwości...
I wdzięczności?
– Tak, za tamte lata, w których Kościół naprawdę zdał egzamin. Jan Paweł II, który przyjechał tu do nas, kiedy to wszystko było tylko marzeniem i oczekiwaniem mówił, że wolność jest również zadaniem i czymś, co trzeba wypracować. Tej myśli papieża chyba jeszcze nie zrozumieliśmy do końca: wolność jako coś, co należy budować starannie. Jest, owszem w tej chwili większa łatwość wypowiedzi, ale przecież jest też zupełny brak odpowiedzialności za słowa. Kiedy obserwuje się jak ludzie bez najmniejszych zahamowań obrzucają się w mediach rozmaitymi podejrzeniami, kiedy nagłaśnia się chętniej wydarzenia niedobre, niż te dobre...
Myśli Ksiądz Biskup, że o lustracji w Kościele można mówić w kategoriach niesprawiedliwości, która go „dopadła”?
– Kiedy to wszystko się zaczęło biskupi byli głęboko zaskoczeni. Tak samo jak całe polskie społeczeństwo, które w ogóle nie miało pojęcia o istnieniu takich akt. Kiedy zobaczyliśmy, że niektórych z nas to dotyczy, to oczywiście oprócz zdumienia pojawił się niepokój i zaskoczenie: skąd, dlaczego, w jaki sposób?
Rozmowa „paszportowa” staje się po latach, w innej sytuacji politycznej, materiałem procesowym?
– Tak jest. Ktoś, kto nie miał zupełnie pojęcia, nigdy nie wyrażał swojej zgody na współpracę, nawet nie słyszał tego typu propozycji – nagle zostaje odnotowany jako współpracownik czy agent.
A to jest przypadek także Księdza Biskupa.
– Tak. Powtarzam z całą mocą: nigdy nie wyrażałem zgody na współpracę. Nie tylko nigdy niczego nie podpisywałem, bo to jest zupełnie oczywiste, ale nigdy mnie nie proszono o żadną formę współpracy! Rozumiem, że można by o niej mówić, jeśli ktoś dostarcza jakichś informacji, coś napisze, sporządzi raport, meldunek, cokolwiek.
Co dziś czuje Ksiądz Biskup wobec dziennikarzy, sugerujących, że był tajnym współpracownikiem SB? Złość, żal?
– Za żadną cenę nie chcę dopuścić do siebie złości, pretensji czy nienawiści, bo uważam, że właśnie wtedy dokonałoby się prawdziwe zwycięstwo dawnego systemu. Ja wiem, co robiłem i nie muszę się wstydzić mojej historii i 37 lat kapłańskiej służby. Jeżeli ktoś próbuje mi wmówić, że byłem po stronie komunizmu czy socjalizmu, to przecież to jest śmiechu warte. Tłumacząc się z tego już jestem jakoś upokorzony. Enuncjacje prasowe na mój temat, to żywcem przepisane esbeckie papiery. Zawartość tamtych dokumentów może być interesująca dla historyka, ale dobry historyk szuka zawsze potwierdzenia źródeł, a nie opiera się tylko na zeznaniu jednej ze stron. A tymczasem, jeżeli ktoś nawet nie próbuje poszukać ze mną kontaktu, porozmawiać, zapytać...