Sekretarz ds. Relacji Stolicy Apostolskiej z Państwami podziękował krajom, które mimo własnych problemów i ograniczeń udzieliły schronienia milionom uchodźców z Syrii.
O solidarne działanie na rzecz powstrzymania obecnej eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie i w Północnej Afryce zaapelował do wspólnoty międzynarodowej szef watykańskiej dyplomacji. Powołując się na niedawne wystąpienie Papieża Franciszka na forum ONZ potępił prześladowanie osób ze względu na pochodzenie, wyznanie, przekonania polityczne czy jakiekolwiek różnice. Napiętnował zbiorową bierność, obojętność, a także rywalizację geopolityczną i narodową.
Na otwarciu posiedzenia oenzetowskiej Rady Bezpieczeństwa abp Paul Gallagher przypomniał tragedię trzyletniego chłopca Aylana Kurdi, którego zwłoki wyłowiono niedawno u wybrzeży tureckich. Podkreślił, że jego historia jest rezultatem trwającego obecnie kryzysu migracyjnego w rejonie Morza Śródziemnego i w wielu częściach Europy. Zdaniem arcybiskupa Aylan stał się symbolem tysięcy uchodźców, którzy stracili życie w odmętach morza, uciekając przed przemocą i prześladowaniem.
Sekretarz ds. Relacji Stolicy Apostolskiej z Państwami przypomniał, że 12 mln Syryjczyków potrzebuje obecnie pomocy humanitarnej. 7 mln z nich zostało wysiedlonych, natomiast 5 mln znalazło schronienie w innych krajach. Wyraził zatem uznanie wszystkim krajom tego regionu, które mimo własnych problemów i ograniczeń udzieliły schronienia milionom uchodźców z Syrii. Podkreślił dotychczasowy wkład i aktywność Kościoła na rzecz pomocy humanitarnej w regionie.
„Przepływ coraz większej ilości broni, o coraz większej mocy i zasięgu, nie powstrzyma przemocy i cierpienia” – podkreślił abp Gallagher wskazując, że jedynym rozwiązaniem są negocjacje polityczne. Jak powiedział, „terrorystom nie można pozwolić na niszczenie trwającej od wielu wieków pokojowej koegzystencji muzułmanów z chrześcijanami”. Szef watykańskiej dyplomacji zaapelował też o potępienie używania religii do usprawiedliwienia aktów terroru.
Tymczasem Rosja prowadzi naloty w Syrii od środy. Rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony Igor Konaszenkow powiedział, że zniszczono także skład z amunicją "należący do terrorystów" oraz zapasy paliwa. Konaszenkow podał, że w misjach bojowych w Syrii biorą udział samoloty Su-34 i Su-24M wyposażone w nowoczesne systemy naprowadzania i wyświetlania, które pozwalają na prowadzenie precyzyjnych ataków na pozycje wroga.
Przedstawiciel rosyjskiego MON dodał, że w ciągu ostatniej doby samoloty wykonały 20 lotów nad Syrią. Przestawił jednocześnie nagrania wideo z zarejestrowanymi efektami ataków lotniczych. Rzecznik resortu obrony poinformował, że podczas jednego z bombardowań zniszczono sprzęt wojskowy dżiahdystów, który miał być przygotowywany do przeprowadzenia ataku terrorystycznego.
Ekspert niezależnej "Nowej Gaziety" Pawał Fielgiengauer mówił dzień wcześniej, że Rosja przerzuciła na lotnisko koło Latakii, na północnym zachodzie Syrii, pułk lotniczy w składzie mieszanym. Składa się on z eskadry (12 sztuk) Su-24M, eskadry Su-25SM i kilku wielozadaniowych Su-30SM, a także ciężkich śmigłowców bojowych Mi-24 i wielozadaniowych Mi-8 (łącznie do 14 maszyn).
Według niego w bazie koło Latakii ulokowano też batalion obsługi lotniskowej, radary, stanowisko kontroli lotów, sztab, środki obrony przeciwlotniczej oraz taktyczną grupę batalionową piechoty morskiej z czołgami i innym ciężkim sprzętem bojowym - łącznie 1500-2000 żołnierzy.
Zdaniem eksperta do Syrii przerzucono też sześć wielozadaniowych bombowców taktycznych Su-34 w celu przetestowania w warunkach bojowych oraz grupę żołnierzy specnazu, której zadaniem będzie ewentualne ewakuowanie zestrzelonych pilotów.
Fielgiengauer podkreślił, że strukturę pułku wybrano tak, by nie prowokować USA i ułatwić porozumienie, "jeśli nie o wspólnych działaniach, to co najmniej o koordynacji i nieingerowaniu we wzajemne operacje".
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.