Problemy Europy można podzielić na trzy kategorie: wschodnia związana z Rosją, południowa związana z Syrią i zachodnia, która ma związek z terroryzmem wewnątrzeuropejskim - uważa gen. Stanisław Koziej.
Był on gościem konferencji na KUL pt. "Transatlantycka czy europejska wizja świata: NATO i Unia Europejska wobec współczesnych problemów bezpieczeństwa międzynarodowego".
Zdaniem generała problemy Europy z Rosją zaczęły się w 2007 roku, kiedy to Putin nakreślił w jednym ze swych wystąpień nowy kształt polityki rosyjskiej. Wyraźnie powiedział wówczas "nie" polityce europejskiej i uznał Stany Zjednoczone za państwo prowadzące politykę niesprzyjającą interesom Rosji.
- Europa nie zareagowała w żaden sposób na takie deklaracje, nie zrobiła także nic, gdy w oficjalnych dokumentach rosyjskich znalazł się zapis mówiący, że jeśli któreś z państw byłego ZSRR będzie prowadziło politykę niesprzyjającą interesom rosyjskim, wówczas wobec niego zostanie przeprowadzona interwencja zbrojna. Te zapowiedzi zrealizowano w praktyce w 2008 roku zaczynając wojnę z Gruzją. To była sondażowa wojna Putina, który chciał się zorientować jak zareaguje Europa i świat na jego poczynania. Eksperyment dla Putina wypadł pomyślnie, dla Europy - nie - mówił na KUL Stanisław Koziej. Tłumaczył, że choć to UE wynegocjowała zawieszenie broni między Rosją a Gruzją, to już nie wyegzekwowała żadnych zapisów jakie w dokumencie się znalazły. M.in. jednym z warunków było wyprowadzenie wojsk rosyjskich z Gruzji, co nie nastąpiło do dziś, a UE nie robi nic by doszło do wypełnienia tego zapisu.
- Skoro udało się w Gruzji, Putin mógł być pewny, że w przypadku zajęcia Ukrainy, UE też nie wykaże się konsekwencją i poza wyrażeniem oburzenia nie zrobi nic konkretnego. Tak się stało. Z punktu widzenia bezpieczeństwa Europy, to moim zdaniem wielki błąd - podkreślał generał.
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
Uczestnicy konferencji na KUL
Oddali hołd ofiarom zamachów we Francji
Mówiąc o "problemie południowym" Europy nawiązał do wojny w Syrii, fali migracji i braku pomysłu na rozwiązanie długofalowe. - Naprawdę rozumiem Francję, która w odwecie za akty terroru dokonała nalotu na stolicę Państwa Islamskiego, ale to nie rozwiązuje żadnego problemu. Moim zdaniem Państwo Islamskie można by pokonać militarnie przy zgodnym zaangażowaniu całej Europy, Stanów Zjednoczonych i Rosji. Niestety wobec zaangażowania Rosji w wojnę w Syrii nie sądzę by takie porozumienie było możliwe, a gdyby nawet, to do niczego by nie doprowadziło. Najpierw trzeba mieć pomysł na to co dalej po upadku Państwa Islamskiego. Kto ma tam rządzić i w jaki sposób. Przykład Afganistanu pokazuje, że przenoszenie rozwiązania europejskiego z demokracją i wyborami nie sprawdza się. Tamtejsza kultura nie jest w stanie funkcjonować tak jak Europa. To dwa różne światy, gdzie nie ma prostego przełożenia. Najpierw więc musi być pomysł na to co dalej po upadku ISIS, a dopiero potem interwencja zbrojna - przekonywał Stanisław Koziej.
Trzeci problem o jakim mówił to terroryzm wewnątrzeuropejski. Europa pęka od środka i jest ofiarą własnej polityki. Brak jednolitego frontu wobec wyzwań jakie dziś przed nią stają, sprzyja różnego rodzaju zagrożeniom. - Po atakach we Francji cały zachodni świat skoncentruje się na walce z terroryzmem. Tymczasem to tylko jedno z zagrożeń jakie może dotknąć Europę. Mam jednak wrażenie, że nie ma w Europie patrzenia długofalowego. Polska od dawna zabiega o obecność NATO na stałe wzdłuż wschodniej granicy UE. Na razie bezskutecznie. To prawda, że ćwiczenia wojskowe NATO w 2016 roku odbędą się w Polsce i wówczas będzie u nas dużo natowskich żołnierzy, ale nie mamy pojęcia, gdzie będą ćwiczenia w 2017 roku. Być może zupełnie gdzie indziej. Zadaniem Polski jest więc zabieganie o to, by żołnierze, którzy przyjadą do nas na ćwiczenia, zostali tu na stałe. Mam wrażenie, że Europa nie rozumie, że zabezpieczenie flanki wschodniej UE zwiększa bezpieczeństwo całego kontynentu - mówił generał.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.