Reklama

Co naprawdę stało się w Szpitalu Świętej Rodziny?

Tłumaczenia szpitala nie wyjaśniają wielu znaków zapytania, jakie pojawiły się po informacji o pozostawieniu umierającego dziecka bez pomocy medycznej.

Reklama

9 marca do Prokuratury Rejonowej na warszawskim Mokotowie wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w Szpitalu Świętej Rodziny w Warszawie. Zawiadomienie złożył ks. Ryszard Halwa. Z informacji, które uzyskał od pracowników szpitala, zastrzegających swoją anonimowość, wynika, że w piątek 4 marca do placówki zgłosiła się kobieta w 24 tygodniu ciąży, z zamiarem poddania się aborcji ze względu na podejrzenie Zespołu Downa u swojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Została przyjęta na oddział i w nocy z niedzieli na poniedziałek podjęto próbę przerwania ciąży, wywołując u pacjentki poród. Aborcja okazała się nieskuteczna – dziecko urodziło się żywe. W świetle przepisów polskiego prawa w tym momencie lekarze byli zobowiązani do podjęcia czynności mających na celu ratowanie dziecka, jednak z relacji świadków, którzy zgłosili się do ks. Halwy, wynika, że maluch został odłożony na przewijak i pozostawiony tam, by umarł. Prokuratura przyjęła zawiadomienie i rozpoczęła 9 marca czynności sprawdzające. Obecnie rzecznik prasowy szpitala nie udziela w tej sprawie żadnych informacji. Wcześniej jednak stanowisko placówki trafiło do mediów. Jaka jest wersja szpitala?

– Potwierdzam, że doszło w naszym szpitalu do przerwania ciąży. Ale reszta to nieprawda – mówi Dorota Jasłowska, rzecznik lecznicy. – Do zabiegu zgłosiła się u nas pacjentka z odpowiednią dokumentacją, zgodnie z przepisami o przerywaniu ciąży. Przeprowadziliśmy konsylium, w którym brało udział trzech ginekologów i dwóch neonatologów. Decyzją konsylium zabieg wykonano. Nieprawdą są inne zarzuty. Ze swojej strony zapewniliśmy godne warunki dla płodu – dodaje.

Jasłowska uważa, że szpital zapewnił dziecku godne warunki – cokolwiek to w tym przypadku oznacza. Postanowiliśmy w związku z tym zapytać neonatologów, jak wygląda postępowanie w przypadku urodzeniu wcześniaka w 24 tygodniu ciąży.

– 24 tydzień to bardzo wczesny etap życia noworodka i zwykle dzieci urodzone w tym okresie są obciążone różnymi wadami ze względu na to, że ich organizm nie jest jeszcze w pełni wykształcony. Sposób postępowania z takim maluchem jest bardzo indywidualny i zależny od stanu zdrowia dziecka – mówi nam neonatolog pracujący w Szpitalu Klinicznym w Zabrzu na Oddziale Patologii Noworodka. Lekarz pragnący zachować anonimowość podkreśla, że takie dziecko może krzyczeć i płakać, choć jest jeszcze bardzo słabe i jego płacz przypomina miauczenie kota. Ze względu na słabo rozwinięte płuca taki płacz jest dla wcześniaka bardzo męczący. Do tego poród siłami natury jest dla 24-tygodniowego dziecka niezwykle obciążającym i traumatycznym przeżyciem. Decyzje o dalszym postępowaniu podejmuje lekarz na podstawie szczegółowej oceny stanu zdrowia wcześniaka. Na tym etapie najczęściej podejmuje się akcję ratowania dziecka, choć zdarzają się takie sytuacje, gdy jego stan jest na tyle zły, że maluch nie ma żadnych szans na samodzielne przeżycie, a ratowanie ma charakter uporczywej terapii i przedłuża cierpienie noworodka. W takich sytuacjach nie podejmuje się akcji reanimacyjnej, jednak zawsze zapewnia się dziecku warunki tzw. komfortu życia – chodzi o ogrzanie ciała, karmienie, podanie środków uśmierzających ból i stworzenie godnych warunków dla umierającego. Jednak decyzje o niepodejmowaniu akcji ratunkowej są bardzo trudne, zależą od konkretnej sytuacji i zwykle oceny stanu tak małego noworodka podejmuje się neonatolog z dużym doświadczeniem – podkreśla rozmówca.

Warto jednak pamiętać, że przypadek z warszawskiego szpitala nie dotyczy samoistnego porodu, ale porodu wywołanego w celu przerwania ciąży ze względu na podejrzenie występowania u dziecka Zespołu Downa. A ta choroba sama w sobie nie stanowi zagrożenia dla życia dziecka. Jeśli dziecko urodziło się w takim stanie, że nie było szansy na jego uratowanie – to najprawdopodobniej był to skutek przeprowadzonej aborcji.

Z kolei prof. Janusz Gadzinowski, kierownik Kliniki Neonatologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, zwraca uwagę na statystyki:

– Dziecko urodzone w 24 tygodniu ciąży ma 65 proc. szans na przeżycie. Przeżywa też 60 proc. dzieci urodzonych w 23 tygodniu ciąży. To statystyki z naszej kliniki. Na świecie znane są już przypadki uratowania noworodków urodzonych w 22 tygodniu ciąży – m. in. w ośrodkach medycznych w Japonii, USA oraz Sztokholmie. Jeśli w Warszawie, w wyniku nieskutecznie przeprowadzonej aborcji, w 24 tygodniu ciąży urodziło się żywe dziecko, to miało ono 2/3 szans na uratowanie. I oczywistą sprawą jest, że w takiej sytuacji dziecko trzeba ratować – podkreśla profesor. Zastrzega jednak, że nie są mu znane szczegóły tego, co wydarzyło się w Warszawie, dlatego nie podejmuje się kategorycznej oceny tego konkretnego przypadku.

Prof. Gadzinowski przyznaje, że są takie sytuacje, kiedy akcja reanimacyjna nie jest podejmowana, ale dotyczą one przypadków, gdy dziecko po urodzeniu jest w stanie agonii i reanimacja jedynie przedłużałaby jego konanie. Zawsze jednak w takich przypadkach personel medyczny ma obowiązek zapewnienia noworodkowi możliwie najgodniejszych i najbardziej komfortowych warunków w tych ostatnich chwilach życia – chodzi o utrzymanie ciepłoty ciała, podanie środków przeciwbólowych, nakarmienie czy umożliwienie kontaktu z rodzicami. Szef Kliniki Neonatologii zaznacza też, że lekarz nie ma prawa zrezygnować z ratowania dziecka dlatego, że rodzice przyszli do szpitala z zamiarem przerwania ciąży i taka postawa byłaby skandaliczna.

W kontekście tych wypowiedzi pojawia się kilka pytań, które należy postawić personelowi Szpitala Świętej Rodziny:

– Jakie było konkretnie postępowanie zespołu medycznego od chwili, gdy okazało się, że dziecko urodziło się żywe?
–  Czy podjęto czynności mające na celu uratowanie życia dziecka?
– Jeśli takie czynności zostały podjęte, to jakie konkretnie zastosowano działania?
– Jeśli takich czynności nie podjęto, to jaka była przyczyna takiej decyzji? Co konkretnie w stanie malucha dało podstawy, by sądzić, że dziecko nie ma szans na samodzielne życie? (Zespół Downa nie daje podstaw do takiej decyzji).
– Jeśli podjęto decyzję o zaniechaniu akcji reanimacyjnej, to jakie warunki zapewniono dziecku po jego wyjściu z łona matki?

Czy działania prokuratury przyniosą odpowiedzi na te pytania?

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Piątek
rano
4°C Piątek
dzień
4°C Piątek
wieczór
1°C Sobota
noc
wiecej »

Reklama