Radio Lublin
Czaszki polskich żołnierzy wykopane we Włodzimierzu Wołyńskim w 1997 roku
Guziki z orzełkami w koronie i inne fragmenty polskich mundurów odkryli Ukraińcy w dawnej latrynie w miasteczku Włodzimierz Wołyński. Znaleźli tam też mnóstwo ludzkich kości i aż 98 czaszek. Większość jest przestrzelonych. To prawdopodobnie miejsce kaźni polskich żołnierzy, jeńców z 1939 roku. Dowiedzieli się o tym reporterzy Radia Lublin.
Reklama
Ze zdobytych przez nich informacji wynika, że Ukraińcy zawiadomili o tej sprawie polski konsulat we Lwowie już w 1997 roku, zaraz po dokonaniu tego makabrycznego odkrycia. Z nieznanych powodów polscy urzędnicy nie nadali jednak sprawie biegu. Ukraińcy przed 12 laty sami pochowali więc znalezione szczątki polskich żołnierzy we wspólnej kwaterze. Na mogile ustawili wysoki, łaciński krzyż z drewna. Na grobie nie ma jednak żadnego napisu.
Na wschodzie niejeden raz odkrywano ciała pomordowanych polskich oficerów. Mogiła we Włodzimierzu jest jednak wyjątkowa, bo nie znaleziono w niej śladu po oficerach. Wszyscy zamordowani byli prawdopodobnie prostymi żołnierzami. Według dystynkcji na pagonach, które znaleźli przeprowadzający ekshumację Ukraińcy, byli tam tylko szeregowcy i podoficerowie do stopnia kaprala. Obok ich kości znaleziono też jeden guzik harcerski i jedną pieczątkę z monogramem.
Kto ich zamordował? - Nie ma wątpliwości, że Sowieci. Obok ciał leżało mnóstwo łusek do pistoletów Browning, używanych przez NKWD, sowiecką tajną policję – mówi Wojciech Pokora z Radia Lublin. - Poza tym, przy zamordowanych znaleziono drobne pieniądze, kopiejki, sygnowane na 1939 i 1940 rok. Późniejszych już nie było. To kolejny ślad, że zginęli podczas okupacji sowieckiej – dodaje.
Żołnierze zostali zabici w typowy dla Sowietów, okrutny sposób. W czasie ekshumacji okazało się, że mieli ręce skrępowane drutem. Mordercy ustawiali ich nad głębokim dołem i uśmiercali strzałem w tył głowy. Stąd w każdej czaszce widać mały otwór wlotowy z tyłu i większy, wylotowy, z przodu. Ciała w polskich mundurach upadały wprost do swojego wspólnego grobu. - Musiało to się stać w okresie jesienno - zimowym, bo żołnierze mieli na sobie ciepłą odzież i płaszcze – zwracają uwagę reporterzy Radia Lublin.
Archeologom udało się też skompletować 78 par butów, wydobytych z mogiły. Dziennikarze z Radia Lublin pokazują nam je na zdjęciach. - To też jest wstrząsające, że są to zwyczajne buty gumowe. Wygląda na to, że pierwszą rzeczą, jaką zrobili Sowieci, było obrabowanie polskich jeńców z ich skórzanych, wojskowych butów – mówią.
Bardzo możliwe, że polskich żołnierzy we Włodzimierzu Wołyńskim zostało zabitych znacznie więcej. Archeolodzy z ukraińskiej organizacji „Poshuk” przebadali w 1997 roku tylko niewielką część podwórka dawnego więzienia NKWD we Włodzimierzu Wołyńskim. - To miejsce jest jednocześnie dawnym zamkiem i średniowiecznym grodziskiem. Teren jest otoczony wysokimi wałami, więc nikt z zewnątrz nie mógł zobaczyć, jak Sowieci mordują tu jeńców – mówi Wojciech Pokora.
Nad przysypanymi wapnem ciałami polskich żołnierzy Sowieci założyli latrynę, żeby w przyszłości zniechęcić ludzi do rozkopywania tego miejsca. - Jednak archeolodzy z organizacji „Poszuk”, znając tę sowiecką taktykę, zaczęli kopać właśnie na miejscu latryny. Przebadali teren o powierzchni 50 metrów kwadratowych i znaleźli tam kości polskich żołnierzy. Jednak pomordowani ludzie leżą w tym sadzie prawdopodobnie na terenie jednego hektara. Wiadomo, że Sowieci mordowali tu także Ukraińców. Pomiędzy 1941 a 1944 rokiem ludzi rozstrzeliwali tu także Niemcy – mówi Paweł Bobołowicz.
Z jakich jednostek pochodzą polscy żołnierze rozstrzelani we Włodzimierzu Wołyńskim? Możliwe, że służyli w Korpusie Obrony Pogranicza (KOP), przedwojennej polskiej formacji strzegącej Kresów. To była formacja elitarna. Wielu jej żołnierzy zostało specjalnie dobranych spośród wyróżniających się żołnierzy polskiej narodowości z centralnej i zachodniej Polski. W niektórych jednostkach KOP większość stanowili jednak miejscowi, a wśród nich Ukraińcy.
W Muzeum Historycznym we Włodzimierzu Wołyńskim stoi plansza ze zdjęciami z ekshumacji polskich żołnierzy. Widać na niej przestrzelone ludzkie czaszki, mnóstwo kości, ustawione w długim rzędzie szczątki butów. Plansza jest, oprócz nie podpisanego krzyża na nowej mogile, jedynym śladem po rozstrzelanych. A być może leżą tam ludzie, o których rodziny w różnych częściach Polski nie miały wiadomości od września 1939 roku. - Liczymy na to, że nasze informacje doprowadzą do godnego upamiętnienia tych ludzi przez państwo polskie – mówią dziennikarze Radia Lublin.
Więcej na ten temat w najbliższym numerze Gościa Niedzielnego (nr 32/2009)