- Przeprosin w mediach i 200 tys. zł żądają od wydawcy "Dziennika" Honorata i Janusz Kaczmarkowie za opublikowanie stenogramów z podsłuchu ich rozmów z lata 2007 r., kilka dni przed zatrzymaniem Kaczmarka w sprawie przecieku z akcji CBA. Pozwani odpierają zarzuty. Proces ruszył w środę przed stołecznym sądem okręgowym.
"Dziennik" napisał, że "dotarł do stenogramów" rozmów Kaczmarków i opublikował je na portalu dziennik.pl zaraz po tym, jak w maju tego roku przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków zeznawała Honorata Kaczmarek.
Według gazety, z zapisu rozmów, jakie latem 2007 r. podsłuchała ABW, ma wynikać, że "Honorata Kaczmarek udziela dokładnych instrukcji mężowi, jak ma się bronić przed zarzutami prokuratorów". Miała zakazać mu udzielania wywiadów i komentować, dlaczego został odwołany z funkcji ministra spraw wewnętrznych. "Janusz! Kontratakuj!" - miała powiedzieć mężowi, gdy ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wygłaszał zarzuty pod adresem Kaczmarka.
Widniejąca na stenogramach adnotacja "ściśle tajne" jest przekreślona i opatrzona pieczęcią Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wiadomo, że z niektórych stenogramów zdjęto klauzule na potrzeby głośnej konferencji prasowej z sierpnia 2007 r., gdy wiceprokurator generalny Jerzy Engelking przedstawiał powody zatrzymania Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Neztla - podejrzanych o utrudnianie wyjaśniania przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa i fałszywe zeznania.
Po opublikowaniu stenogramów Kaczmarkowie napisali, że to "kolejna próba dyskredytacji, a nawet swoista groźba i nacisk przed kolejnymi zeznaniami przed Sejmową Komisją Śledczą". Dodali, że "brak jest jakichkolwiek podstaw do przyjęcia, że treści opublikowanych rozmów telefonicznych są prawdziwe i nie stanowią kolejnej manipulacji i prowokacji skierowanej przeciwko nam".
Zarazem Kaczmarkowie podkreślili, że publikacja rozmów uzyskanych w drodze czynności operacyjnych, opatrzonych klauzulą "ściśle tajne" stanowi tajemnicę państwową i w każdym wypadku stanowi przestępstwo, z czego wydawca oraz autor materiału prasowego musieli zdawać sobie sprawę. Zwrócili uwagę, że przed publikacją nikt z "Dziennika" się z nimi nie kontaktował. Już wtedy zapowiedzieli wytoczenie procesu za bezprawne - ich zdaniem - upublicznienie treści ich prywatnych rozmów. Zażądali od Axel Springer Polska - wydawcy "Dziennika" - przeprosin w kilku gazetach i po sto tysięcy zł dla każdego z małżonków.
Pozwane wydawnictwo wnosi o oddalenie powództwa. Mec. Artur Wdowczyk przekonywał przed sądem, że opublikowane rozmowy nie miały charakteru prywatnego, bo "dotyczyły strategii postępowania wobec działań organów państwa". Sam proces uznał on za istotny z punktu widzenia granic wolności słowa i prawa do prywatności osób publicznych. Jego zdaniem, Kaczmarkowie nie mogą się domagać ochrony prawnej za ujawnienie tych rozmów.
Następnie mec. Wdowczyk zażądał oddalenia już obecnie powództwa Kaczmarków w części dotyczącej opublikowania stenogramów na portalu dziennik.pl, bo - jak oświadczył - nie znalazł tam takiej publikacji. Mając w ręku wydruk z internetu stwierdził, że "żadnym problemem jest wykonanie takiego wydruku i +wlanie+ dowolnej treści w format dowolnej strony internetowej". Oświadczył, że wydruk przedłożony przez Kaczmarków nie jest poświadczony notarialnie i dlatego nie spełnia wymogów formalnych.
Dziennikarz PAP sprawdził w internecie - w archiwum portalu dziennik.pl nie ma tekstu o stenogramach, o którym także PAP pisała w maju, gdy przed komisją śledczą zeznawała Honorata Kaczmarek.
Żona Janusza Kaczmarka była w środę w warszawskim sądzie od rana. Przed południem sąd miał bowiem kontynuować inny cywilny proces, jaki wytoczyła ona prokuratorowi Engelkingowi za to, iż na słynnej konferencji prasowej ujawnił on jej dane i podał adres trójmiejskiego mieszkania Kaczmarków.
Rozprawa została odroczona, bo Engelking nie stawił się w sądzie. Jego pełnomocnik, mec. Małgorzata Ułaszonek-Kubacka usprawiedliwiła to "wcześniej zaplanowanym urlopem wypoczynkowym pozwanego". Dodała, że Engelking chce osobiście uczestniczyć w rozprawie i zadawać pytania świadkom. W środę mieli nimi być Elżbieta Janicka - b. szefowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie w czasach, gdy zatrzymano Kaczmarka i b. prokurator krajowy Dariusz Barski, uczestniczący w konferencji Engelkinga. Ten proces odroczono do października.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"