Wietnamski kardynał przyłączył się do krytyków. W liście duszpasterskim z 31 maja br. w mocnych słowach hierarcha potępił ten sposób eksploatacji naturalnych bogactw, który niszczy środowisko. Kardynał przynagla katolików, żeby zaprotestowali przeciw tym ekonomicznym planom. Poprosił wierzących o modlitwę, aby rząd zainteresował się dobrobytem ludu, dobrem środowiska naturalnego i losem przyszłych pokoleń.
Kardynał Jean-Baptiste Pham Minh Man, arcybiskup Ho Chi Minh City (Sajgonu), powiedział, po zapoznaniu się z aktualnymi wiadomościami na ten temat, że ma duszpasterski obowiązek poinformowania wiernych i obudzenia ich świadomości o niebezpieczeństwie zniszczenia środowiska w Wietnamie. List Kardynała został opublikowany kilka dni po decyzji parlamentu wietnamskiego, który zgodził się na kopalnie boksytu w centralnym, górskim regionie Wietnamu i podjął tę decyzję na przekór szeroko rozpowszechnionym protestom.
Debata w Narodowym Zgromadzeniu Wietnamu miała miejsce po publicznych apelach naukowców, intelektualistów i byłych wysokich rangą oficerów armii, włącznie z legendarnym bohaterem wojennym – Generałem Vo Nguyen Giap, który przeciwstawił się wydobywaniu boksytu, chociaż zostało to zalecone przez Biuro Polityczne Komunistycznej Partii Wietnamu.
Chociaż głosy krytyki wobec „planu boksytowego” dochodzą z różnych kierunków, państwowe media - jak się wydaje – postanowiły skupić się tylko na katolikach. W ostatnim miesiącu o. Piotr Nguyen Van Khai, rzecznik Wspólnoty Redemptorystów w Hanoi, oraz inny redemptorysta o. Józef Le Quang Uy, rozpoczęli publiczne badanie opinii, prosząc o podpisanie petycji nawołującej rząd do ponownego przemyślenia ryzykownego planu. Media państwowe podejmowały próby zdyskredytowania ich oskarżeniami o „głupotę”, „ignorancję”, o powodowanie ogromnych szkód narodowej jedności i rozwojowi kraju, a także o spiskowanie w celu odebrania władzy komunistom.
Występując w obronie oskarżonych księży katolickich, Kardynał powiedział, że otwarta krytyka projektów wydobycia boksytu, jest zdrowym znakiem demokratycznego społeczeństwa. Przynaglił wiernych, aby zabrali głos w proteście „przez uprawnionych reprezentantów i media”, ponieważ „ochrona środowiska naturalnego jest naszym chrześcijańskim obowiązkiem.
Sprzedaż obszarów przygranicznych Pekinowi
Kardynał Pham Minh Man był włączony w inne „starcie” z rządem wietnamskim dotyczące bardzo delikatnego problemu, mianowicie: granica Chińsko-wietnamska.Na dzień 24 lipca 2009, Kuria arcybiskupia Ho Chi Minh City oraz Wydawnictwo Tri Thuc przygotowały konferencję na tematy związane z granicą wietnamsko-chińską. Działo się to wśród rozpowszechnianych wieści, że Komunistyczna Partia Wietnamu pod wpływem nacisków „bratniej” Partii zamierzała uczynić dalsze ustępstwa co do przebiegu lądowych i morskich granic z Chińską Republiką Ludową.
Miejscem konferencji miał być hall w pałacu biskupim. W ostatniej chwili, pod ciężkim naciskiem władz rządowych, konferencję przeniesiono w inne miejsce, było to dużo mniejsze centrum opieki duszpasterskiej, dwa kilometry dalej. Niektórzy, kluczowi mówcy, łącznie z kardynałem, również wycofali się w ostatniej chwili. Nie pojawili się na konferencji ze względu na „inne o wiele bardziej ważne obowiązki”.
Problem granicy jest otwartą raną w wietnamsko chińskich relacjach. W listopadzie 2007 r. Chiny formalnie uznały swoje przyłączenie Wysp Paracel i Spratly
[2], przez włączenie tych dwóch archipelagów do nowo utworzonej jednostki administracyjnej (Tam Sa) jako części prowincji Hainan. Kiedy ta decyzja stała się jawną, wietnamscy studenci zorganizowali niespotykane protesty przed chińskim przedstawicielstwami dyplomatycznymi w Hanoi i w Ho Chi Minh City. Te protesty trwały tylko dwa tygodnie, gdyż wietnamska milicja interweniowała aresztując wielu organizatorów.
Patriotyczne protesty studentów podważyły legalność komunistycznych rządów w Wietnamie. Pięćdziesiąt lat temu Chińska Republika Ludowa opublikowała deklarację, w której zasadniczo domagano się, żeby cały obszar Południowego Morza Chińskiego został uznany za „wewnętrzne jezioro”. W ciągu kilku dni, 14.09.1958 roku premier Pham Van Dong z Północnego Wietnamu przesłał dyplomatyczną notę do swego chińskiego partnera Chou En-lai, w której uznał chińskie pretensje za uzasadnione. Motywacja była oczywista: komuniści z Hanoi bardzo potrzebowali chińskiego wsparcia militarnego w ich wojnie przeciw wspieranemu przez USA Południowemu Wietnamowi.
Pod koniec Wojny Wietnamskiej, Chiny skorzystały z osłabionej pozycji militarnej Południowego Wietnamu i zaatakowały Wyspy Paracel. W morskiej bitwie 19 stycznia 1974 r. i w kolejnych chińskich atakach zginęło 53 marynarzy południowo-wietnamskich, broniących wysp. Rząd w Sajgonie zaprotestował przeciw tej inwazji, która nie była niczym sprowokowana. Tymczasem rząd w Hanoi wyraził swoje poparcie dla chińskich działań.
Po przejęciu przez komunistów Południowego Wietnamu w 1975 r., Rząd Wietnamski poszedł nawet na większe ustępstwa wobec Chin. W jednym roku 2000 Wietnam oddał 700 km kwadratowych Chinom.
Rząd w Hanoi polega na chińskim poparciu politycznym i niewolniczo kopiuje chiński model „otwartej ekonomii i zamkniętej polityki”. Z tego powodu niechętnie krytykuje Chiny, obawiając się, że taka krytyka mogłaby narazić na utratę władzy. Ostatnio, w obliczu odnowionego potwierdzenia chińskiej suwerenności w obszarze całego południowego Morza Chińskiego, zrodziło się powszechne oburzenie w samym Wietnamie jak i Diasporze Wietnamskiej na brak reakcji Hanoi na roszczenia chińskie i hańbiące ustępstwa graniczne na lądzie i morzu wobec Chin.