Jan Rokita musi zapłacić 3 tys. euro grzywny za incydent na lotnisku w Monachium, który miał miejsce w lutym. Prokuratura w Landshut uznała go za winnego zakłócenia porządku i wymierzyła karę biorąc pod uwagę dochody byłego posła PO oraz rozmiar szkód jakie spowodował swoim zachowaniem.
Jak podała agencja APA, Rokita może odwołać się od decyzji prokuratury i wówczas sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Nie wiadomo jednak, czy to zrobi.
Nelly Rokita powiedziała w piątek wieczorem w TVN24, że trudno jej stwierdzić, jak zachowa się jej mąż w tej sprawie.
Jej zdaniem, Jan Rokita padł ofiarą "złego nastroju stewardesy". "Jan Rokita był ośmieszany w mediach i przez rzecznika policji niemieckiej; mówiło się prawie o pobiciu stewardesy, otóż tych zarzutów nie ma" - podkreśliła.
Rokita z żoną wyjaśniali, że lutowa awantura w samolocie Lufthansy miała miejsce, gdy chcieli oni skorzystać ze schowków w klasie biznesowej (mimo posiadania biletów w klasie ekonomicznej), aby włożyć tam płaszcze i kapelusze. Stewardesa miała im tego odmówić i dopuścić się znieważenia byłego posła.
Wezwana na miejsce policja wyprowadziła z samolotu Rokitę w kajdankach. Według jego relacji ubliżano mu na komisariacie. Niemiecka policja zaprzeczyła oskarżeniom Rokity.
PAP nie udało się uzyskać komentarza Jana Rokity.
Chodzi o zawieszenie broni w Strefie Gazy i uwolnienie izraelskich zakładników.
W pierwszej grupie 127 zwolnionych miało być ok 50 dysydentów.
Temu służy Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, bo jest zachętą do dialogu.