Tak o swojej relacji i spotkaniach z Janem Pawłem II opowiadał "Gościowi Niedzielnemu" śp. abp Tadeusz Gocłowski.
Drogi Karola Wojtyły, późniejszego ojca świętego Jana Pawła II, i Tadeusza Gocłowskiego, przyszłego arcybiskupa metropolity gdańskiego, pierwszy raz skrzyżowały się w 1950 roku. Wówczas 19-letni ministrant Tadeusz posługiwał do Mszy św. rezurekcyjnej, podczas której młody ksiądz Karol wygłaszał kazanie.
"Przyjechałem do Krakowa w 1946 roku. W styczniu rozpocząłem naukę w gimnazjum, którą kontynuowałem do 1956 roku, kiedy zostałem wyświęcony na kapłana. A zatem gimnazjum, liceum, matura, studia i święcenia to był czas, kiedy mogłem dobrze poznać środowisko krakowskie, do którego, oczywiście, należał ówczesny ks. Karol Wojtyła" - wspominał swoją młodość abp Gocłowski w rozmowie z "Gościem Niedzielnym".
"Nasze kontakty pogłębiły się zdecydowanie w latach 70. Od 1973 do 1982 r. pełniłem funkcję wizytatora polskiej prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy. W tym okresie miałem okazję bardzo często spotykać się z Karolem Wojtyłą jako kardynałem krakowskim. Obserwowałem z jednej strony jego teologiczną głębię, znakomite wykształcenie filozoficzne, a z drugiej strony - ogromne zaangażowanie duszpasterskie. I te płaszczyzny wcale się ze sobą nie kłóciły, co było czymś zdecydowanie wyjątkowym. Kardynał Wojtyła stanowił punkt odniesienia, wzór do naśladowania dla wielu pokoleń kapłanów" - podkreślał.
Abp Gocłowski, już jako biskup gdański, w 1987 roku organizował pielgrzymkę Jana Pawła II na Pomorze. Osobiście wręczył ojcu świętemu zaproszenie w Watykanie. "Papież śledził wszystko, co się działo na Wybrzeżu i czekał na ten głos Kościoła gdańskiego, który pozwoliłby mu na konkretne decyzje i kroki. Przekazując zaproszenie, byłem pewien, że jego decyzja będzie jednoznaczna" - opowiadał abp Gocłowski.
"Wizyta papieża była bardzo nie na rękę komunistom, którzy robili wszystko, by ją ograniczyć i zminimalizować. Nie chcieli pozwolić, aby temu papieskiemu spotkaniu towarzyszył ruch »Solidarności«. Jednak ojciec święty był nieugięty i podjął decyzję, by wpisać do programu pielgrzymki nie tylko Gdańsk, ale i Gdynię" - dodał abp Gocłowski.
Abp Gocłowski, tym razem już jako arcybiskup metropolita gdański, zorganizował również drugą pielgrzymkę ojca świętego w 1999 roku. Zarówno wtedy, jak i 12 lat wcześniej, papież mieszkał w rezydencji w Gdańsku-Oliwie.
Janusz Uklejewski /Zbiory Europejskiego Centrum Solidarności Na widok Jana Pawła II milionowy tłum wiernych zgromadzony na gdańskiej Zaspie wiwatował, machając chustami w narodowych i papieskich barwach "Miał blisko siebie kaplicę i swój pokój pracy. Zauważyłem, że długo w nocy świeciło się światło. Papież był aktywny do późnych godzin. Pamiętam też, że w 1987 roku na moment ojciec święty gdzieś się... zgubił. Za chwilę mieliśmy wyjeżdżać na gdańską Zaspę, a papieża nigdzie nie było. W końcu zdecydowałem się wejść do pokoju ks. Dziwisza i zapytać, co się dzieje. Na to usłyszałem w odpowiedzi: »Papież jest w kaplicy i odprawia Drogę Krzyżową«. To było bardzo charakterystyczne, że w takim napięciu i wypełnionym po brzegi grafiku Jan Paweł II potrafił wszystko odsunąć, pójść do kaplicy, by zagłębić się w modlitwę i spotkać z Panem Jezusem" - opowiadał metropolita.
"Nasze drogi często się przecinały. Cieszę się, że tyle razy mogłem osobiście rozmawiać z przyszłym świętym. To był wyjątkowy człowiek, niezwykłego ducha i intelektu" - podsumował abp senior.
"Jan Paweł II darzył abp. Gocłowskiego olbrzymim szacunkiem i przyjaźnią. Byli na tej samej fali i bardzo dobrze się rozumieli. Ojciec święty polegał na jego ocenach sytuacji w naszej ojczyźnie, a zwłaszcza w okresie walki o wolność i prawa człowieka. Kontakty abp. Gocłowskiego z papieżem były bardzo częste w czasie powstawania »Solidarności« oraz w późniejszych latach" - powiedział KAI kard. Stanisław Dziwisz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.