Na towar zamówiony w sklepie internetowym możemy czekać nawet dwa miesiące. I wszystko będzie zgodne z prawem - zauważa "Metro".
Zakupy przez internet zrobiło w ubiegłym roku aż sześć milionów Polaków. Ale czym więcej klientów, tym większe kłopoty, szczególnie z terminową dostawą towaru. "Na początku września złożyłem zamówienie na cztery książki w księgarni internetowej Gandalf i z góry dokonałem przelewu na kwotę 85,14 zł, bo taka widniała na fakturze. 8 września otrzymałem e-mail, informujący o zaksięgowaniu pieniędzy. Książek jednak nie otrzymałem" - pisze do gazety pan Adam z Rzeszowa.
Niestety, zgodnie z prawem e-sklepy nie mają obowiązku informowania o tym, że oferowanego towaru aktualnie nie mają. "Gdy się jednak tak zdarzy, sklep powinien w ciągu 30 dni od momentu zawarcia umowy zawiadomić o tym klienta, a w razie rezygnacji z zakupu zwrócić otrzymane pieniądze" - mówi Maciej Chmielowski z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Klient, który zdecydował się jednak na zamówienie, powinien uzbroić się w cierpliwość. "Zgodnie z prawem przedsiębiorca na dostarczenie towaru ma kolejne 30 dni" - przyznaje urzędnik.
Usługa "Podpisz dokument" przeprowadza użytkownika przez cały proces krok po kroku.
25 lutego od 2011 roku obchodzony jest jako Dzień Sowieckiej Okupacji Gruzji.
Większość członków nielegalnych stowarzyszeń stanowią jednak osoby urodzone po wojnie.