- Nie ma osoby bardziej zainteresowanej w wyjaśnieniu tych spraw - tłumaczyła się H. Gronkiewicz-Waltz przekrzykując kilkuset mieszkańców domagających się jej dymisji.
Na nadzwyczajnej sesji rady Warszawy poświęconej problemom reprywatyzacyjnym zabrakło miejsca dla wszystkich mieszkańców.
- Może pozwólcie nam chociaż na podłodze usiąść, między waszymi krzesłami - proponował na początku Piotr Ikonowicz, który na sesję przyszedł z kilkudziesięcioma przedstawicielami wysiedlonych lokatorów odzyskanych w dziwnych okolicznościach kamienic.
- Brak dużej ustawy reprywatyzacyjnej to największy grzech i zaniechanie rządów III RP - mówiła Hanna Gronkiewicz-Waltz, usiłując przekrzyczeć skandujących co chwila widzów sesji. Prezydent Warszawy przypomniała między innymi, że z problemem zwrotu zagrabionych dekretem Bieruta nieruchomości nie poradziły sobie żadne rządy w Polsce. - Jesteśmy jedynym krajem postkomunistycznym, gdzie do dziś nie poradzono sobie z tym problemem - powiedziała. Dodała, że to koalicja PO-PSL przyjęła małą ustawę reprywatyzacyjną, która pomaga chronić przed przejęciem przedszkola, szkoły, parki, czy przychodnie.
Prezydent Warszawy zapowiedziała, że w ciągu dwóch tygodni PO złoży w Sejmie projekt dużej ustawy reprywatyzacyjnej.
- Ciekawa jestem, czy nie pojawi się koalicja mętnej wody, która tę ustawę zablokuje - powiedziała, dodając, że jest najbardziej ze wszystkich zainteresowana, by wyjaśnić wszelkie niejasności wokół już zwróconych nieruchomości. Zapewniła też, że nie ma zamiaru kandydować na kolejną kadencję prezydenta Warszawy, ale w ostatnich dwóch latach urzędowania zrobi wszystko, by uporządkować kwestie reprywatyzacyjne. - Zrobię wszystko, by także działka przy Chmielnej 70 wróciła do skarbu państwa - dodała.
Jej wystąpienie wielokrotnie przerywały głośne okrzyki: "złodzieje czy "dymisja". W pewnym momencie zaczęli rzucali w stronę radnych kolorowe piłeczki z adresami zreprywatyzowanych kamienic.
Hanna Gronkiewicz-Waltz zaproponowała powołanie komisji z udziałem radnych, przedstawicieli lokatorów i organizacji społecznych, takich jak Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów, Komitet Obrony Lokatorów czy Miasto Jest Nasze. Do jej zadań należałoby zbadanie procesu reprywatyzacji i przekształceń własnościowych nieruchomości warszawskich od 1990 r. Przeciwko komisji opowiedzieli się radni PiS.
- Prokurator nie dymisja, nie komisja, a dymisja - grzmieli opozycyjnie radni.
- Nie wplątujcie nas w to, co media nazywają złodziejską aferą - mówił w emocjonalnym wystąpieniu Cezary Jurkiewicz. - To prezydent odpowiada za swoich pracowników i mechanizmy kontrolne. Jeśli dyr. Bajko mówi, że to on napisał małą ustawę reprywatyzacyjną, dlaczego pani przedstawia ją jako swój największy sukces, jednocześnie go zwalniając? - dodał radny, określając zrzucanie odpowiedzialności na urzędników byłego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego tańcem na trumnach. - Dziś mamy do czynienia z happeningiem pożegnalnym PO. Trzeba się zachowywać, jak trzeba - zakończył radny C. Jurkiewicz.
- Pani prezydent, to nie kupno patelni do przedszkola. Naraziła pani na straty materialne i moralne to miasto. Działka warta 160 milionów oddana... pochopnie? Jakiego gospodarza ma Warszawa? Źle pani pilnuje naszego majątku - mówiła jedna z radnych.
- Matką wszystkich afer związanych z reprywatyzacją jest sprawa kamienicy przy ul. Noakowskiego 16, zwróconej rodzinie Waltzów. To ona powinna przede wszystkim być przedmiotem badań specjalnej komisji - stwierdził z kolei radny Piotr Guział, inicjator referendum o odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz z 2014 r. Dodał, że prezydent Warszawy powinna podać się do dymisji, co - jak mówił - nakazuje "przyzwoitość polityczna". - Dzisiaj to nie jest afera reprywatyzacyjna, to jest afera Waltzów, tak ją trzeba ocenić; za chwilę to będzie afera Platformy - zakończył.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Usługa "Podpisz dokument" przeprowadza użytkownika przez cały proces krok po kroku.
25 lutego od 2011 roku obchodzony jest jako Dzień Sowieckiej Okupacji Gruzji.
Większość członków nielegalnych stowarzyszeń stanowią jednak osoby urodzone po wojnie.