Reklama

Była posłanka Sawicka przed sądem

Sąd Okręgowy w Warszawie rozpoczął w poniedziałek proces oskarżonych o korupcję b. posłanki PO Beaty Sawickiej i b. burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego. Sawicka nie przyznała się i oświadczyła, że to udający biznesmena agent CBA, znany jej jako Tomasz Piotrowski miał ją "prowokować i inspirować" do wypowiadania opinii, które teraz są kwalifikowane jako korupcyjne zachowania. Wądołowski także nie przyznał się do korupcji i odmówił wyjaśnień.

Reklama

Sąd przerwał poniedziałkową rozprawę na prośbę Sawickiej, która - relacjonując coraz bliższą zażyłość z Piotrowskim, rozpłakała się. Wcześniej opowiadała, jak agent zbliżył się do niej emocjonalnie, stał się jej przyjacielem i powiernikiem, który słuchał o małżeńskim kryzysie, a nawet całował w tańcu, posyłał bukiety róż - raz nawet owinięty sznurem pereł.

Przed rozprawą Sawicka nie chciała rozmawiać z prasą - dziękowała tylko dziennikarzom za "obecność". Jej obrońca zapowiedział, że w procesie była posłanka złoży obszerne wyjaśnienia. Proces rozpoczął się bez przeszkód - strony nie miały żadnych formalnych wniosków i niedługo po godz. 9.30 prokurator Rafał Maćkowiak rozpoczął odczytywanie aktu oskarżenia.

W październiku 2007 r. Sawicką zatrzymało CBA w momencie, gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za "ustawienie" przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z przedstawionych przez niego nagrań podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.

Cała sprawa wywołała wątpliwości polityków PO i części mediów co do politycznego tła wielomiesięcznej operacji specjalnej CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO). Ona sama twierdziła, że padła ofiarą prowokacji udającego biznesmena agenta CBA, przedstawiającego się jako Tomasz Piotrowski, który miał związać ją ze sobą emocjonalnie. Sawicka uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia, podejmując wobec niej bezpodstawną inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa. Kamiński zaprzeczał tym zarzutom - śledztwo lubelskiej prokuratury trwa i adwokaci Sawickiej ubolewają, że jeszcze nie dobiegło końca. Już po wygaśnięciu jej immunitetu, Sawicka została zatrzymana w listopadzie 2007 r. przez CBA, po czym prokuratura postawiła jej zarzuty. Sąd zwolnił ją za 300 tys. zł kaucji.

"Przyznaję, że pewne wydarzenia z aktu oskarżenia miały miejsce, ale do winy się nie przyznaję" - oświadczyła Sawicka na początku wyjaśnień przed sądem. "Jest mi przykro, że takie zdarzenia miały miejsce w moim życiu osobistym i życiu mojej rodziny" - dodała zarazem. Oświadczyła, że ma nadzieję, iż proces "pomoże jej poznać prawdę, jak została w to wplątana".

Według Sawickiej, otrzymane od agentów pieniądze, które prokuratura traktuje jako łapówkę za "załatwienie" działki na Helu, to pożyczka na kampanię wyborczą, którą zamierzała zwrócić. Przyznała, że zwierzała się z problemów finansowych. "Nie żądałam od burmistrza Helu korzyści - w maju 2007 r. nie znałam nawet burmistrza Mirosława Wądołowskiego i nie wiedziałam nic o żadnej działce na Helu" - dodała Sawicka.

Oskarżona zaprzeczała też, by nakłaniała agentów CBA znanych jej jako Marek Przecławski i Tomasz Piotrowski do przekazania burmistrzowi Wądołowskiemu korzyści. "To oni nakłaniali mnie, bym wyraziła swoje stanowisko w wywołanym przez nich temacie" - mówiła Sawicka. Przyznawała, że miały miejsce spotkania z udającymi biznesmenów agentami i toczyły się rozmowy na temat np. działki na Helu. "Ale to oni nakłaniali mnie do tego, abym wyraziła swoje stanowisko w temacie, o którym oni rozmawiali między sobą" - zapewniła.

Otrzymane od agenta pióro wieczne - jak powiedziała - traktowała jako "upominek towarzysko-przyjacielski". "Agent Tomasz dostał wiele upominków ode mnie" - dodała. Jeden z nich to książka prof. Władysława Bartoszewskiego pt. "Warto być przyzwoitym", którą miała wręczyć Piotrowskiemu podczas spotkania w jej pokoju w hotelu poselskim.

Sawicka spokojnym głosem relacjonowała, skąd wzięła się jej znajomość z agentem. Mówiła, że w styczniu 2007 r. razem z innymi posłami zapisała się na kurs dla członków rad nadzorczych spółek skarbu państwa. Na kursie pojawił się także - przedstawiający się jako przedsiębiorca budowlany - Tomasz Piotrowski.

"Pewnego razu usłyszałam na korytarzu, że ktoś skrada się do naszej grupy. Wtedy przyszedł do nas, przedstawił się i poprosił o papierosa" - tak mieli się poznać. Później znajomość się pogłębiała: wspólne obiady, kolacje.

Sawicka powiedziała, że zaprosiła go na zwiedzanie Sejmu. "Gdy przyszedł, poprosił mnie, bym pokazała jak mieszkam. W moim pokoju w domu poselskim piliśmy wino i rozmawialiśmy" - powiedziała.

Według Sawickiej były też spotkania w różnych lokalach, gdzie tańczyli. "Tomasz opowiadał, że właśnie ukończył kurs salsy. Na jednym z takich spotkań, w tańcu, Tomasz przekroczył granicę intymności. Prawił komplementy, obsypywał pocałunkami. Prosiłam, by tego nie robił - jestem mężatką i mam dorosłe dziecko. Lubię młodych ludzi, lubiłam Tomasza, imponował mi. Ale nie chciałam przekroczyć pewnej granicy i prosiłam, by także on jej nie przekraczał" - dodała. Agent miał jej odpowiedzieć, że "nie interesują go młode kobiety, tylko doświadczenie i dojście do sukcesu" oraz że jako mężczyzna nie potrafi być wobec niej obojętny.

O Tomaszu Sawicka opowiadała szeroko, nie szczędząc szczegółów: młody, przystojny, wysportowany, miał zawsze pełny portfel, luksusowego mercedesa z białym wyposażeniem. "Zawsze gustownie się ubierał, nawet odzież sportową miał dobrze dobraną, dobre buty. Długie czarne włosy, wybielone zęby, przyjemnie pachniał..." - mówiła Sawicka. Przewodniczący procesowi sędzia Marek Celej upomniał Sawicką, by nie opisywała agenta CBA tak dokładnie, bo jego tożsamość z mocy prawa jest chroniona.

Sawicka opowiadała, jak zwierzała się agentowi Tomaszowi Piotrowskiemu z małżeńskiego kryzysu, przez który przechodziła wiosną 2007 r. Piotrowski miał na to opowiadać, że on także ma problemy w prowadzonym biznesie. "Często dzwoniliśmy do siebie. Recytowałam mu wiersze Asnyka. On mówił, że tylko przy mnie może się tak rozluźnić. Myślę, że znakomicie wykorzystał wszystkie moje relacje jako matki i żony" - mówiła Sawicka coraz bardziej łamiącym się głosem. Następnie poprosiła sąd o możliwość kontynuowania swoich wyjaśnień na kolejnej rozprawie, w środę.

Sędzia Celej zgodził się na to i zwrócił się do drugiego oskarżonego - Wądołowskiego. Ten oświadczył jedynie, że nie przyznaje się do zarzuconego mu czynu i zapowiedział, że nie będzie składał wyjaśnień, lecz oświadczenia po każdym kolejnym przesłuchaniu. W tej sytuacji sąd odczytał jego wyjaśnienia ze śledztwa.

Wynika z nich, że inny udający biznesmena agent CBA kontaktował się z nim mówiąc, że jest zainteresowany inwestowaniem na Helu i budową tam kompleksu SPA - jego partnerem biznesowym miał być agent Tomasz Piotrowski. Sawicka miała przyjechać z nim na Hel, by rozmawiać z burmistrzem o możliwościach inwestowania.

Wądołowski oświadczył, że nigdy nie żądał od biznesmenów żadnej łapówki. Przyznał, że otrzymał od jednego z nich w formie upominku zegarek Omega z logo firmy oraz aktówkę, ale jego zdaniem zegarek był "gadżetem reklamowym wartym kilkanaście dolarów", zaś aktówki nawet nie otwierał i planował przekazać ją sekretarzowi gminy. (Po wręczeniu aktówki Wądołowski został zatrzymany.) B. burmistrz oświadczył też, że odniósł wrażenie, iż Sawicka miała zostać udziałowcem firmy, która na Helu będzie miała kompleks SPA. Za "żart" uznał natomiast swe własne słowa z rozmowy z biznesmenem, że po zakończeniu kadencji burmistrza mógłby zarządzać tym kompleksem - co biznesmen uznał w tej rozmowie za dobry pomysł.

Oskarżyciel uznaje słowa Sawickiej za jej linię obrony. "Prokurator zgromadził liczne dowody na poparcie aktu oskarżenia - pochodzą one nie tylko z CBA" - skomentował po rozprawie w rozmowie z PAP prok. Maćkowiak.

Jeden z trzech obrońców Sawickiej mec. Mikołaj Pietrzak powiedział dziennikarzom, że "jest nie bez znaczenia, czy służba działająca w naszym wspólnym imieniu korzysta ze środków etycznych czy nieetycznych". "Każda osoba, jeśli by się stała przedmiotem zainteresowania służb specjalnych, dysponujących przecież olbrzymimi środkami, może ulec w sytuacji, w której te służby poświęcają tyle miesięcy, tyle energii, tyle środków, by znaleźć słabości i wykorzystać te słabości" - oświadczył mecenas. Dodał, że dlatego liczy na uniewinnienie swej klientki.

Zdaniem adwokata wszystkie nagrania rozmów agentów CBA z Sawicką będą musiały być poddane "szczegółowym badaniom". "Wyrażamy ogromne obawy co do kompletności i autentyczności tych nagrań; w tym sensie, czy zostały one w jakiejś części zmanipulowane" - powiedział. Mec. Pietrzak dodał, że obrona będzie miała "wiele pytań" do agenta CBA podającego się za Tomasza Piotrowskiego.

Ciąg dalszy procesu - w środę.

Kilka stacji telewizyjnych zwróciło się do sądu o zgodę na prowadzenie bezpośredniej transmisji z procesu. Zgodzili się na to obrońcy obojga oskarżonych, którzy oświadczyli ponadto, że ich klienci pragną procesu "przy otwartej kurtynie" i że zgadzają się na podawanie w mediach pełnych danych osobowych i wizerunku. Również prokuratura nie widziała przeszkód wobec pełnej jawności procesu - poza zeznaniami agentów CBA, które z mocy prawa muszą pozostać ściśle tajne. Sąd jednak nie zgodził się na bezpośrednią transmisję, uzasadniając to przepisami prawa, które nakazują baczyć, by świadkowie nie znali zeznań innych osób - co umożliwiłaby transmisja.

 

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Poniedziałek
dzień
3°C Poniedziałek
wieczór
2°C Wtorek
noc
2°C Wtorek
rano
wiecej »

Reklama