Premier Czech Jan Fischer uspokajał w środę, że Czechy zakończą ratyfikację Traktatu z Lizbony do końca roku, ale przywódcy trzech unijnych instytucji się niecierpliwią. Trzeba bowiem wybrać skład nowej Komisji Europejskiej i mianować wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, a wciąż nie wiadomo, na podstawie jakiego traktatu - lizbońskiego czy nicejskiego.
"Jestem całkowicie i głęboko przekonany, że nie ma o co się niepokoić. Pytanie nie brzmi czy, ale kiedy Czechy ratyfikują traktat" - powiedział w środę Fischer podczas wideokonferencji Praga-Bruksela. Czeski premier z powodu problemów z samolotem nie dotarł do Brukseli na zaplanowane spotkanie z przywódcami trzech unijnych instytucji.
Podkreślał, że cały proces ratyfikacji w Czechach jest teraz w rękach Trybunału Konstytucyjnego, który jest "niezależny od wszelkich instytucji i polityki". Poinformował, że Trybunał zdecydował w przyspieszonym trybie ocenić nowy złożony przez 17 czeskich senatorów wniosek o zgodność Traktatu z Lizbony z czeską konstytucją. I wyraził przekonanie, że jeśli wyrok będzie pozytywny, a takiego się spodziewa, to "wszystko, co usłyszał od prezydenta (Vaclava Klausa) pozwala sądzić, że traktat podpisze". I Czechy zakończą ratyfikację "do końca roku".
"Chcielibyśmy, by traktat wszedł w życie do końca roku, ale musimy respektować proces konstytucyjny w Czechach" - powiedział premier Szwecji Fredrik Reinfeldt, sprawujący w tym półroczu funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej. "Potrzebujemy jednak 27 podpisów na papierze (..) Muszę prosić o wstrzymanie procesu konsultacji (w sprawie nominacji nowych lizbońskich stanowisk - PAP). Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości wszystko się wyjaśni" - dodał.
Dopiero w przyszłym tygodniu - jak się oczekuje - czeski Trybunał określi, jak długo zajmie mu rozpatrzenie wniosku. Ale nawet jeśli będą to tylko tygodnie, to raczej będzie za późno, by na szczycie 29-30 października przywódcy mieli już pewność co do wejścia w życie Traktatu z Lizbony.
Reinfeldt poinformował dziennikarzy, że poprosił obecnego wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej Javiera Solanę do pozostania na swoim stanowisku nieco dłużej - "do końca października". Najpewniej jego następca zostanie wybrany na bazie Traktatu z Nicei, czyli na początku nie zasiądzie on w Komisji Europejskiej jako jej wiceprzewodniczący. Zostanie nim dopiero gdy ewentualnie wejdzie w życie Traktat z Lizbony.
Taki manewr pozwoliłby też na wybór członków nowej Komisji Europejskiej, w zredukowanym, zgodnie z nicejskim traktatem, składzie. Kraj, który dostałby wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, nie miałby komisarza, ale tylko do czasu wejścia w życie Traktatu z Lizbony. Potem wysoki przedstawiciel wszedłby do KE jako jej wiceprzewodniczący. Nieoficjalnie w Brukseli mówi się, że na takie "poświęcenie" i tymczasowy brak komisarza jest gotowa Szwecja, a dokładnie jej minister spraw zagranicznych Carl Bild, który chętnie zastąpiłby Solanę. W Brukseli w konferencji brali też udział przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso oraz przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.
"To nie jest forma presji z naszej strony. Ratyfikacja to suwerenna decyzja każdego z krajów - zapewnił Buzek. - Ale jesteśmy tu, by mówić o kosztach, jakie płaci Europa czekając na tę decyzję. 500 milionów obywateli Europy czeka. Zamiast zajmować się zmianami klimatycznymi, bezrobociem, kryzysem jesteśmy tu, by wciąż mówić o instytucjach" - powiedział Buzek. Zapowiedział, że w piątek jedzie do Pragi i oczekuje spotkania z prezydentem Vaclavem Klausem, ale wciąż nie wiadomo, czy do niego dojdzie.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"