Matka polskiego imigranta Roberta Dziekańskiego, który w 2007 r. zmarł na lotnisku w Vancouverze po kilkakrotnym rażeniu paralizatorem, pozwała o odszkodowanie Kanadyjską Królewską Policję Konną (RCMP), Kanadyjską Agencję Służb Granicznych i władze lotniska w Vancouverze - informuje na swojej stronie internetowej kanadyjski dziennik "Vancouver Sun".
Matka, Zofia Cisowski, domaga się odszkodowania za straty moralne, uszczerbek psychiczny, utratę syna i fakt, że od jego śmierci nie jest w stanie pracować. Pozew złożyła w sądzie w Vancouverze środę, czyli - jak podkreśla dziennik - na tydzień przed 2. rocznicą śmierci syna.
Dziekański, z zawodu robotnik budowlany, który zdecydował się na emigrację do Kanady, miał na lotnisku spotkać się ze swoją matką. Mężczyzna, który nie mówił po angielsku, spędził 11 godzin w strefie międzynarodowych przylotów, nie będąc w stanie skontaktować się z matką, która czekała na niego w innym miejscu lotniska. Zaczął zachowywać się w sposób niezrównoważony, m.in. rzucając lotniskowym umeblowaniem. Interweniowało czterech funkcjonariuszy RCMP, którzy pięciokrotnie razili go paralizatorem. W rezultacie Dziekański zmarł. W grudniu wszyscy czterej policjanci zostali oczyszczeni z zarzutów kryminalnych i nie będą odpowiadać za śmierć Polaka. Prokurator podkreślił wówczas, że użycie siły było zasadne.
W pozwie napisano, że zachowanie RCMP i czterech policjantów stanowiło "nadużycie władzy, było karygodne, nikczemne, opresyjne i aroganckie". Policji konnej zarzucono zaniedbanie, napaść z pobiciem i naruszenie kanadyjskiej Karty Praw.
Władzom lotniska Zofia Cisowski zarzuciła, że nie zagwarantowały bezpiecznych warunków jej synowi poprzez oznakowanie odprawy celnej, zapewnienie tłumaczy i działających kamer bezpieczeństwa, a pracownicy lotniska nie przekazali od niej komunikatów synowi. Agencja Służb Granicznych natomiast nie dopełniła - według pozwu - swego obowiązku udzielenia Dziekańskiemu pomocy.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.