Każde wykrzywienie wyobrażeń o śmierci, zacieranie jej realności i jej cechy istotnej – nieodwracalności, to równocześnie zamazywanie rozumienia życia. W efekcie życie przestaje być szanowane, a śmierć gdy przyjdzie – rozrywa psychikę i duszę człowieka.
Co mam na myśli? Oswajanie dzieci od najmłodszych lat z rzeczywistością śmierci, pogrzebu, grobu. I z rzeczywistością życia, które raz rozpoczęte, trwa wiecznie. Kiedyś pedagogika śmierci nie była potrzebna. Życie uczyło samo. Dzieci rodziły się w domu. W domu także prawie wszyscy umierali – czy to ci, gasnący powoli ze starości, czy to ci, których śmierć zabierała nagle, jak kwiat kosą ścięty. Przy czym ten obraz był bardzo wyrazisty, jako że w każdym gospodarstwie kosy były i użytek wieloraki z nich się czyniło.
A teraz? Teraz to przyjście na świat dokonuje się w odległym nieraz szpitalu. Umiera się w szpitalu, w karetce, w hospicjum, w zgniecionym na szosie samochodzie. Dzieci – i mniejsze, i większe – izoluje się przezornie, by „zaoszczędzić im szoku”. Na czas pogrzebu dobrze jest dać niani pod opiekę, by odseparować je od traumatycznych wydarzeń. Aż przyjdzie chwila, że nie zdąży się z tą ochroną. A wtedy szok jest nie do przezwyciężenia. Na dodatek filmy i gry komputerowe uczą, że śmierć jest czymś umownym, jest elementem zabawy. A tu już zabawy nie ma, nic nie ma. Totalna porażka. Game ower.
Był w mojej parafii pogrzeb. Od ministranckich czasów (to już 6 dekad) przywykłem do pogrzebów. Taka praca – powie ktoś. Niezupełnie. Parafialne pogrzeby zawsze były i są jakoś moje, nawet gdy działy się w tymczasowej parafii w Bawarii. Nieuniknione jest obserwowanie twarzy uczestników. I bliskiej rodziny, i przypadkowych żałobników – bo tacy też bywają. Otóż, był pogrzeb. Naprzeciw mnie wnuczka zmarłego, jakieś 5 lat. Bystro patrzy, ale nie rozgląda się, mam wrażenie, jakby dobrze wiedziała co będzie się działo. Przyszła chwila spuszczania trumny do grobu. Ponad grób widzę ową dziewczynkę. W momencie, gdy żałobnicy unieśli na sznurach trumnę, podniosła rączkę. Małą chwilę później, gdy trumna zaczęła opadać, dyskretnie, z poważną ale pogodną buzią macha dziadkowi na pożegnanie. Rozmawiam o tym z babcią. „Tak, proszę księdza, ona jest na wszystkich pogrzebach we wsi”. Inna wnuczka, niewiele starsza, bawiła się nieraz z dziadkiem i malutkim kuzynem w „dom pogodnej starości”. Była przy dziadku, kiedy zasłabł. Gdy pogotowie odjechało i dowiedziała się, że dziadek umarł, powiedziała krótko: „Nie będzie więcej domu pogodnej starości”. Potem mi opowiadała, co się wydarzyło. Opowiadała z przejęciem, ale i ze spokojem dorosłej osoby, a nie małej trzpiotki.
Żyję wśród ludzi, widzę o ile młode pokolenie na wsi jest bliżej tajemnicy śmierci – a przez to tajemnicy życia. Ale tu też nie wszędzie jednakowo. Zanika wielopokoleniowość rodzin – w związku z tym śmierć babci i dziadka gdzieś się oddala. Prawie wszędzie są kaplice pogrzebowe, trumny nie zamyka się w domu. Symboliczne pożegnanie domowego progu przeniosło się na próg kaplicy, co czasem wygląda śmiesznie, a zawsze niezrozumiale. Kondukt pogrzebowy nie pojawia się w różnych miejscach wioski, tylko na drodze do cmentarza. Z ulic miast kondukty zniknęły całkowicie. Wiem, że do dawnego obyczaju pogrzebowego wrócić już się nie da. I właśnie dlatego jest pilna potrzeba pedagogiki życia i śmierci. W szkolnych programach, w katechezie, a nade wszystko w mądrym i celowym oddziaływaniu rodziców i dziadków.
Tymczasem aktywna jest antypedagogika życia i śmierci. W minionych dniach wpychany nam na siłę, a równocześnie tak chętnie akceptowany przez wielu halloween. Zwyczaj? Dla nas to nie jest zwyczaj. To obcy kit, który wciska się naszym dzieciom. I wcale nie niewinny. Tak jak nie są niewinnymi opowiastki o jakichś zombie. Nie śmiejcie się teraz ze mnie. Kilka lat temu słyszałem rozmowę dzieci, w której wciąż wracało to słowo. Było oczywiste, że mali dyskutanci doskonale je rozumieją – cokolwiek by znaczyło. Nie pojmowałem treści ich zagorzałej dyskusji, bo nie rozumiałem kluczowego zwrotu. Ale od czego są Google i Wiki. Wieczorem zdobyłem stosowną „wiedzę”. Mój Boże! Przecież to kolejny instrument antypedagogiki życia i śmierci. Bo przecież każde wykrzywienie wyobrażeń o śmierci, zacieranie jej realności i jej cechy istotnej – nieodwracalności, to równocześnie zamazywanie rozumienia życia. W efekcie życie przestaje być szanowane, a śmierć gdy przyjdzie – rozrywa psychikę i duszę człowieka. W tle słychać tylko chichot diabła w chrześcijańskim kraju.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Zgodnie z planami MS, za taki czyn nadal groziłaby grzywna lub ograniczenie wolności.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Szymon Hołownia wybrany z kolei został wicemarszałkiem Sejmu.
Polskie służby mają wszystkie dane tych osób i ich wizerunki.
Rosyjskie służby chcą rozchwiać społeczeństwo, chcą nas wystraszyć.