„Nie ma czasu na podróż” – skwitował pod wieczór Zbyszek i zawarł w jednym krótkim zdaniu treść drugiego i trzeciego dnia pobytu w Libii.
W agencji turystycznej …
W „opiekującym się” nami biurze podróży stoczyliśmy prawdziwą, prawie 5-cio godziną batalię. Batalię podczas której, sporych rozmiarów Tuareg – właściciel agencji, o wyglądzie pogodnego hipopotama, wielokrotnie wzywał Allacha. Oprócz wzywania, pokrzykiwał, cmokał z dezaprobatą, rzucał ostentacyjnie papierzyskami o biurko i wychodził z biura oburzony. Próbując znaleźć się w sytuacji robiłem naburmuszoną minę, energicznie tłumaczyłem Fadelowi, który tłumaczył całą rozmowę z Tuaregiem, że „się nie da” z pełną irytacją w głosie i odgrywałem pełen teatr z wychodzeniem z biura i dzwonieniem do niewiadomo kogo. W końcu kucnąłem na ziemi rozłożyłem wielką mapę Libii i łopatologicznie karteczkami imitującymi rowery i samochód pokazywałem trasę i sposób naszego przejazdu.
Po wyczerpującej walce, na trudnym terenie przeciwnika, wywalczyliśmy zasłużony remis, choć ze wskazaniem na gospodarza
Wyciągnąłem też GPS i 10 litrowe worki na wodę MSR-a, żeby pokazać nasze pustynne profesjonalne przygotowanie. To nieco rozładowało ciężką od wzajemnego sapania atmosferę, bo wtedy rozmarzony Tuareg ściągnął ze ściany wiszącą tam girbę, powiedział, że jest z kozy i że jest lepsza niż jakiś tam MSR. Najbardziej z nas wszystkich zestresowany Fadel rzucił wtedy coś w stylu: „No problem Piter! You see - this people are desert people” i wyszczerzył zębiska. Główne zagadnienia negocjacji po arabsku dotyczyły – trasy, sposobu jej pokonywania, wymiany składów sztafety po miesięcznym pobycie w Libii, roli Fadela w przedsięwzięciu oraz rozliczeń pieniężnych za wykonywaną przez agencję obsługę. Po wyczerpującej walce, na trudnym terenie przeciwnika, wywalczyliśmy zasłużony remis, choć ze wskazaniem na gospodarza. Temat gotówka i tylko gotówka - 100% teraz albo powrót do domu - przegraliśmy, ale po walce (3000 Euro na stół i 6100 Dinarów za 4 dni). Reszta tematów po naszej myśli. Jedyną satysfakcją pozostawał fakt, że Tuareg, zaprawiony w bojach arabski lis pustynny, stwierdził, że już ma dosyć, bo boli go głowa i oklapł bezwładnie na fotelu …
W antykwariacie …
Mohammed Ali wysłuchiwał z wypiekami na twarzy opowieści o Nowaku, sam, nie tylko z racji prowadzonej działalności, jest pasjonatem opowieści o podróżnikach światowych, którzy swe afrykańskie podróże rozpoczynali w Trypolisie
Właściciel antykwariatu Mohammed Ali Elbakhabakhi siedział na krześle przed sklepem. Odziany w białą tunikę, bezrękawnik i biały fez. „Sebha Used Book Store” – jedyny antykwariat w Libii, który założył 50 lat temu zaczynając od 200 książek z własnego zbioru bibliofilskiego wydawał się być perfekcyjnym miejscem do powieszenia tabliczki poświęconej pamięci Kazimierza Nowaka.
Antykwariat posiadał rewelacyjną lokalizację – znajdował się ok. 200 metrów od Zielonego Placu najbardziej charakterystycznego miejsca w stolicy Libii (w czasach kiedy Nowak odwiedzał stolicę Tripolitanii miejsce zwało się Piazza Italia). Wewnątrz panował klimat „szuflandi” z filmu „King Size”, czuło się zapach starych książek, na półkach stały przykurzone woluminy w ilości 8000 sztuk, stare mapy, ryciny i „Zielona książka” czyli nowy porządek świata według Muammara Al Kaddafiego tutaj do kupienia aż w 56 językach świata.
Mohammed Ali wysłuchiwał z wypiekami na twarzy opowieści o Nowaku, sam, nie tylko z racji prowadzonej działalności, jest pasjonatem opowieści o podróżnikach światowych, którzy swe afrykańskie podróże rozpoczynali w Trypolisie. O Kaziku wcześniej nie słyszał! A pasjonują go losy Clappertona, Nachtigala, Danhama, Rohlfsa, Oudneya i innych eksploratorów Sahary, którzy swe ekspedycje rozpoczynali w Trypolisie. Mohammad Ali ma wielu przyjaciół na całym świecie. W swojej księdze pamiątkowej rozanielony antykwariusz pokazywał nam wpis profesora Janusza Daneckiego najbardziej renomowanego polskiego arabisty z Instytutu Arabistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Wspominał nam również o arabskim podróżniku Al-Hasanie Ibn Muhammad al-Fasimie znanym w Europie pod nazwiskiem Jana Leona Afrykańczyka, który w 1518 roku odwiedził Trypolis i opisał go w swoim wielotomowym dziele „Opisanie Afryki”.
Mohammad Ali nawet chwili nie zastanawiał się nad naszą propozycją powieszenia tabliczki pamiątkowej, skwitował od razu, że będzie to prawdziwy zaszczyt dla niego i jego antykwariatu
A pisał tak: „Trypolis jest otoczony murami wysokimi i pięknymi, choć niezbyt mocnymi. Miasto leży na piaszczystej równinie obsadzonej licznymi palmami. Domy Trypolisu są piękniejsze od tunetańskich, bazary uporządkowane, a poszczególne cechy porozdzielane zwłaszcza jeśli chodzi o sukienników. Nie ma tam wodotrysków ani studni, nic poza zbiornikami. Odczuwa się duży brak ziarna, gdyż cała okolica jest piaszczysta, całkiem jak w Numidii (…) Niemniej mieszkańcy energicznie oddają się handlowi, gdyż Trypolis leży blisko Numidii i Tunisu i aż do Aleksandrii nie ma innego, większego miasta; jest on też niezbyt oddalony od Malty i Sycylii. Zwykły tam zawijać weneckie statki dla wielkiego handlu z kupcami z Trypolisu i innymi, którzy co roku ściągali właśnie z powodu owych statków.”
Widzieliśmy się także z radcą ambasady polskiej w Trypolisie
Mohammad Ali nawet chwili nie zastanawiał się nad naszą propozycją powieszenia tabliczki pamiątkowej, skwitował od razu, że będzie to prawdziwy zaszczyt dla niego i jego antykwariatu. Tabliczkę przykręciliśmy drewno-wkrętami od wewnętrznej strony drzwi we czwórkę: ja, antykwariusz, Fadel i Dominik (Zbyszek wtedy dzielnie skręcał rowery). Została jedynym błyszczącym elementem wystroju wnętrza. Współrzędne geograficzne pierwszej tabliczki - N 32° 53.564' ; E 13° 10.871'
W misji popularyzującej …
Widzieliśmy się także z radcą ambasady polskiej w Trypolisie Panem Sylwestrem Garnetem, który w miły dyplomatyczny sposób poinformował nas „co i jak”, zapoznał ze stanem liczebnym Polonii i osiągnięciami polskich firm na miejscowym rynku wydobywczym.
A na koniec poszliśmy na przepyszne libijskie ciacha
Zaproponował także, bardzo cenną pomoc w misji popularyzacji Kazimierza Nowaka, a mianowicie kontakt z libijskim Centralnym Archiwum Państwowym oraz Instytutem Historii, które to podmioty, jak stwierdził, powinny być zainteresowane historią wyprawy przez Czarny Ląd ze startem w Trypolisie.
Szukaliśmy bezskutecznie śladów po szyldzie: „Fratelli Gadziński”, reklamy kupca pochodzenia polskiego, którego Nowak spotkał handlującego na terenie dzisiejszej mediny czyli arabskiego suku.
A na koniec poszliśmy na przepyszne libijskie ciacha. Słodkie jak ulepek, ociekające miodem i dostępne w setkach wariacji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.