Wybuch w autobusie z irańskimi pielgrzymami w Damaszku spowodował w czwartek śmierć kilku ludzi. Świadkowie mówili o bombie, co najmniej sześciu zabitych i wielu rannych. Władze syryjskie przedstawiły jednak zupełnie inną wersję - pękła opona i zginęło trzech ludzi.
Syryjski minister spraw wewnętrznych, generał Said Mohammed Sammur oświadczył w telewizji, że eksplozja autobusu z pielgrzymami nie była zamachem terrorystycznym. Według ministra, autobus zajechał na stację benzynową, bo w jednej z opon spadło ciśnienie. W trakcie pompowania opona pękła, zabijając kierowcę autobusu i dwóch pracowników stacji.
Lekarze pobliskiego szpitala, do którego - jak twierdzą świadkowie - dostarczono wielu rannych, mówią, że zginął kierowca i trzech pracowników stacji.
Do eksplozji doszło na przedmieściu Damaszku, Sajeda Zainab. Znajduje się tam miejsce pielgrzymek szyitów - sanktuarium poświęcone wnuczce Mahometa. Rejon zajścia otoczyły siły bezpieczeństwa Syrii.
Agencja dpa pisze, że wyjątkowo szybko zaczęto uprzątać miejsce wybuchu, co "u niektórych obserwatorów wzbudziło wątpliwości wobec oficjalnej wersji" zajścia.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.