W budynku rządowym w centrum Oslo, w którym mieści się biuro norweskiego premiera, doszło w piątek po południu do wybuchu.
Bilans ofiar śmiertelnych piątkowego wybuchu w Oslo wzrósł do siedmiu. Stan dwóch rannych jest ciężki - podała norweska policja. Obawia się ona, że na wyspie Utoya, na której w piątek doszło do krwawej strzelaniny, ukryte mogą być ładunki wybuchowe.
Według policji, istnieje związek między wybuchem w dzielnicy rządowej w centrum norweskiej stolicy oraz strzelaniną na obozie młodzieżówki premiera.
Jak podaje agencja Reutera, w centrum Oslo rozmieszczono żołnierzy.
W następstwie piątkowego zamachu bombowego na dzielnicę rządową w Oslo ewakuowano parlament, stołeczny główny dworzec kolejowy, centra handlowe Oslo City i Byporten, jak też siedziby norweskiej agencji prasowej NTB, dzienników "VG" i "Aftenposten" oraz telewizji TV2.
Premiera Norwegii Jensa Stoltenberga nie było w biurach rządu w momencie piątkowego wybuchu w centrum Oslo. Według skandynawskich mediów, do wybuchu mogło dojść w dwóch budynkach - również z w siedzibie jednego z największych norweskich tabloidów "Verdens Gang".
Według dziennikarzy jednego z największych tabloidów "Verdens Gang" ("VG") w jej wyniku uszkodzony został m.in. 17-piętrowy budynek, w którym mieści się biuro premiera, pobliski gmach ministerstwa handlu i przemysłu oraz budynek ministerstwa finansów. Zniszczeniu uległa również fasada znajdującej się w pobliżu siedziby "VG". Ulice pełną są szkieł i fragmentów okien.
Ewakuowano sąsiednie budynki, w których mieszczą się m.in. redakcje największych norweskich dzienników. W rejonie eksplozji pojawiła się żandarmeria wojskowa. Nad miastem unoszą się kłęby dymu.
"Mogę jedynie powiedzieć, że premier jest bezpieczny" - powiedział "VG" doradca norweskiego premiera Jensa Stoltenberga, Sindre Fossum Beyer.
Jak poinformował przedstawiciel norweskiego rządu, Hans Kristian Amundsen, w miejscu wybuchu nadal uwięzieni są ludzie.
Jak informuje dziennik "Aftenposten", policja obawia się, że w Oslo może dojść do kolejnych eksplozji. "Nie możecie tędy przejść, nadal są tam dwie bomby. Nie wiemy, gdzie dokładnie się znajdują" - powiedział dziennikarzom policjant.
Według reportera radia NRK, wybuch przypominał trzęsienie ziemi. BBC podaje, że eksplozje słychać było w całym mieście.
Wielu przechodniów za pomocą telefonów komórkowych kręci filmy z miejsca zdarzenia. Na amatorskich nagraniach z miejsca wybuchu, które pojawiają się w internecie, widoczne są zniszczone fasady budynków oraz wybite okna i witryny sklepowe. Ulice pokryte są szkłem oraz gruzem. Jeden z filmów ukazuje zniszczony samochód. Policja nie pozwala zdezorientowanym ludziom zbliżać się do zniszczonych gmachów.
Według norweskiej policji, w dzielnicy rządowej w Oslo mogło dojść do wybuchu nie jednej, lecz kilku bomb. Policja potwierdziła, że śmierć poniosły dwie osoby, a rannych zostało 15. Zaapelowała do mieszkańców, by postali w domach.
Premier Jens Stoltenberg powiedział, że wszyscy ministrowie są bezpieczeni. "To bardzo poważne" - dodał.
Zdaniem szefa rządu jest zbyt wcześnie, by mówić o zamachu terrorystycznym.
Zgodnie z planami MS, za taki czyn nadal groziłaby grzywna lub ograniczenie wolności.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Szymon Hołownia wybrany z kolei został wicemarszałkiem Sejmu.
Polskie służby mają wszystkie dane tych osób i ich wizerunki.
Rosyjskie służby chcą rozchwiać społeczeństwo, chcą nas wystraszyć.
Mówi Dani Dajan, przewodniczący Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem.