Po uroczystej pasterce młodzi górale - kawalerzy ubrani w odświętne góralskie stroje pójdą na tradycyjne "podłazy", czyli odwiedzą domy swoich wybranek i sypiąc owies po izbie złożą gazdom świąteczne życzenia. Zwyczaj "podłazów" jest na Podhalu ciągle żywy.
Dawniej podlaźnik do swojej wybranki szedł sam, brał owsa tyle, ile zmieściło się do wełnianej rękawicy. W domu sypał ziarno i wypowiadał tradycyjne życzenia: "Na scynście na zdrowie na to Boze Narodzenie, coby siy Wom darzyło mnorzyło syćko Boskie stworzenie. Cobyście mieli telo łowiecek kielo w mrowiecnioku mrowecek. Cbyście mieli telo wołków kielo na dachu kołków. Cobyście mieli telo kunicków kielo w płocie kulicków. W kozdym kątku po dzieciątku a na pościeli troje ino cobyści nie podzieli ze to ftore moje. Na scynście na zdrowie na tyn nowy rok, coby Wom wypod z pieca bok, coby Wom z pieca wypadła ruła, coby Wom gaździno schrubła" - powiedział PAP góral z Zakopanego Jan Bachleda.
Owies - symbol obfitości musiał leżeć przez Święta tak jak go Podłaźnicy rozrzucili aż do dnia Św. Szczepana.
Dzisiejsze podłazy wyglądają nieco inaczej. Podłaźnicy najczęściej chodzą całymi grupami mając ze sobą worek owsa, grają i śpiewają chodząc od domu do domu do białego rana.
"Idziemy do poru koleżanego, bo to pote wstyd kie się nie pódzie do której i sama siedzi w chałupie" - powiedział PAP młody góral z Zakopanego Paweł Częczek. "Weźniemy gęśle, basy i harmonie i będziemy bawić się do rana" - dodał
Współczesne "podłazy" mają najczęściej charakter zalotów, jednak dawniej zwyczaj ten polegający na odwiedzaniu się wzajemnie przez gazdów, łączył wątki z zakresu magii i obfitości - pisze w książce pt. "Zwyczaje doroczne górali podhalańskich" etnograf Krystyna Kwaśniewicz. Dawne podłazy miały na celu przede wszystkim zaklinanie pomyślności w gospodarstwie.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.